bonus świąteczny

498 20 1
                                    

- Pokrój mi te warzywa, a ty Ivy usmaż rybę - rozkazała mama. - Idę na chwilę do Melissy.

- Przyniesiesz ciasto? - zapytał Luke, a ja przewróciłam oczami.

- Nie przynoś mamo bo ten debil całe zje - warknęłam. - Nawet się nie podzieli.

- Odwal się ode mnie. Jakbyś chciała to byś walczyła o to ciasto - napuszył się.

- Nie będę z tobą walczyć o ciasto, nie jestem żadnym bydłem - odpyskowałam, a mama tylko nas obserwowała.

- Jak będziecie tak się strzępić to odwołam tą głupią wigilię i będziecie siedzieć obydwoje w pokoju do momentu aż się nie pogodzicie - krzyknęła, przywołując nas tym samym do pionu.

- Dobra, spoko - Luke uniósł ręce w geście poddania.

- Zaraz będę - pokiwała na nas palcem i wyszła. Bez zbędnych kłótni, zaczęłam smażyć rybę, a Luke kroić warzywa.

- Ivy! - usłyszałam głośny krzyk i zobaczyłam jak Maeve biegnie w moją stronę. Wytarłam szybko ręce w ręcznik i przytuliłam ją do siebie.

- Jak ja cię dawno nie widziałam - zaśmiałam się i pogładziłam ją po pulchnych policzkach.

- Cornel powiedział, że nie będziesz się ze mną bawić bo wolisz jego - łzy pojawiły się w jej oczach, a ja od razu zaprzeczyłam.

- Mała, dobrze wiesz, że ty jesteś dużo lepsza od Cornela - powiedziałam, a dziewczynka od razu rozpromieniła się.

- To uderzyło w moje ego - w kuchni pojawił się Cornel. Przywitał się z moim bratem i chciał podejść, ale wystawiłam swoją broń.

- Zostaw ją! - krzyknęła Maeve i zaczęła bić go swoimi małymi pięściami.

- O nie! Konam! - krzyknął dramatycznie Cornel. Złapał się za serce i upadł na podłogę. Maeve zaczęła się głośno śmiać, aż nagle do kuchni wparowała moja mama i pan Patrick.

- Patrick ty jesteś pewny, że Cornel to się nie cofnął w rozwoju? - zapytała moja mama. 

- Zaczynam w to wierzyć - mruknął i odszedł do salonu, gdzie zapewne znajdował się mój tata. Odstawiłam Maeve na podłogę i podeszłam do Cornela.

- Wstawaj, debilu - szarpnęłam go za rękę. Powoli otworzył oczy i rozejrzał się za Maeve, która pewnie pobiegła do Patricka. Kiedy zobaczył, że jej nie ma wstał z podłogi i przyciągnął mnie do siebie.

- Wszyscy jesteście tak samo wredni - wyszeptał mi do ucha. Zaśmiałam się cicho.

- Ivy! Do cholery! - krzyknęła nagle moja mama. Odskoczyłam od Cornela i zobaczyłam, że ryba się pali.

- Boże! - krzyknęłam i podbiegłam do resztek ryby. Mama zaczęła otwierać okna. Podeszła do Luke'a, który dalej kroił warzywa.

- Pokroiłeś to jak sierota, nie da się z tego nic zrobić - załamana schowała głowę w ręce. - Nie wiem co będziemy jeść nie mam nic innego oprócz ciasta Melissy.

------

- Przecież to logiczne, że się inaczej nie zakończy - krzyknęła moja mama.

- Liczyłem, że będzie inaczej! - odkrzyknął mój brat.

- Wy się powinniście leczyć! - krzyknął tata.

- Spokojnie, zostaw ten popcorn - Patrick próbował załagodzić sytuację.

- Zmywamy się? - zapytał Cornel, na co pokiwałam głową.

Wyszliśmy na dwór. Wszędzie była masa śniegu. I to był wyjątek, w Nashville nie ma zbytnio śniegu, jednak w tym roku było inaczej. 

- Ej Brown - usłyszałam Cornel'a, dlatego odwróciłam się w jego stronę i to był mój błąd.

Dostałam twardą kulką śniegu prosto w twarz.

- Ty idioto! - krzyknęłam się i schyliłam się po śnieg. Dzięki temu ominęłam kolejną śnieżkę. Zrobiłam gigantyczną kulkę i wycelowałam w Cornela. Jednak ten uciekł przez co trafiłam w drzewo. Po chwili poczułam jak łapie mnie od tyłu, a ja ląduje w zaspie. Pociągnęłam go za sobą i teraz obydwoje leżeliśmy w wielkiej górce śniegu.

- Będę cała czerwona - mruknęłam i ręką zsunęłam śnieg prosto na twarz bruneta.

- Urocza - zaśmiał się wcisnął moją głowę jeszcze bardziej w śnieg.

- Ty jesteś nienormalny - stwierdziłam, kiedy wstałam z zaspy. Zaczęłam się otrzepywać ze śniegu.

- Kocham cię - zaśmiał się i przytulił mnie. Był tylko jeden problem, Cornel był cały we śniegu.

- Zimno mi!- krzyknęłam, a on przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej.

- Powiedz - droczył się ze mną.

- Dobra! Też cię kocham - na te słowa puścił mnie, a ja z całej siły wepchnęłam go jeszcze raz w zaspę.

- Chodźcie bałwany bo będziecie chorzy! - krzyknął do nas Luke.

- Kevin?! - krzyknął Cornel i wypruł w stronę domu.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Czułam się z dnia na dzień coraz lepiej. Nic nas nie dręczyło. Teraz miało być tylko lepiej.


JLQalive

wesołych świąt moi kochani!

trochę krótki, ale przypominam, że w zeszłym roku też był taki rozdział więc zapraszam was również do niego !

Cursed WindowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz