5. O kumplach Max...

498 26 8
                                    

Dziewczyna wróciła wraz z siostrą ze szkoły. Weszły na schody, pogrążone w rozmowie, która dotyczyła wyjścia młodszej rudowłosej na konsole z grami.

- Zbieraj się, to zdążę cię podrzucić rowerem.- powiedziała do Max, wiedząc, że chce jechać do Arcade.

- Mam nadzieję, że nie spotkam tych dziwaków. Szukali jaszczurki po całej szkole, jakby od tego zależało czyjeś życie.

- Wiesz, niektórzy są przywiązani do zwierzaków, co nie oznacza, że są dziwakami.

- Wierz mi, oni są.

- Lou!- przeciągnął z łagodnością w głosie będący na dole Billy, na co dziewczyny spojrzały na siebie i wróciły się do salonu.

Louisa zamarła w pokoju, widząc, przyrodniego brata w towarzystwie jej chłopaka.

- Hej, Max. Lou.- przywitał się z dziewczynami z uśmiechem.

Rudowłosa skrzyżowała ręce w niezbyt zadowolonym geście, co nie umknęło Max.

- Przejdę się na te gry.- stwierdziła, chcąc się wycofać.

- Ja cię zawiozę.- wtrącił się Billy, po czym puścił oczko Nickowi.- Zostawmy ich samych.

Max westchnęła na myśl, że znów brat będzie ją pilnował i prawił kazania o znajomych. Tym bardziej, że mógł słyszeć jej rozmowę z Lou. Młodsza rudowłosa wyszła z domu, a za nią wolnym krokiem, ale nie mniej pewnym się co zwykle ruszył Billy. Nick podszedł do Lou, by pocałować ją w policzek, jednak ta odwróciła wzrok.

- Nie cieszysz się?- spytał, widząc jej minę.- Zaklepałem dla ciebie cały weekend. Mam nadzieję, że twoja mama zgodzi się, żebym spał u ciebie, bo w innym wypadku poszukam hotelu...motelu, bo w tej dziurze nawet porządnego hotelu nie macie.

- Złapały cię wyrzuty sumienia?- powiedziała oschle.- Nie odzywałeś się od halloween, a przyjechać miałeś zaraz po mojej przeprowadzce.

- Nie bądź taka. Gniewanie się z byle powodu nie jest w twoim stylu.

- Z byle...Olałeś mnie na trzy miesiące dupku!- krzyknęła, po czym odsunęła go od siebie.- Nawet nie zadzwoniłeś od głupiej imprezy u Stacy. Jak było? Znalazłeś sobie kogoś na pocieszenie?

- O czym ty mówisz?

- Zawsze podobałeś się innym dziewczynom. A teraz masz wolną furtkę, prawda?

- Uspokój się, nie masz powodu, by na mnie naskakiwać. Nie zdradziłem cię.

- A skąd mam wiedzieć?- spytała czym zamknęła usta chłopaka.- Mam ci ufać, bo po kilku miesiącach w końcu tu przyjechałeś? Mam udawać, że się cieszę? Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?

- Nie zdradziłem cię.- stwierdził z poważną miną.- A może powinienem. Wtedy byłbym ten zły. I może bym rozumiał twoje zachowanie.

- Wyjdź stąd.- rzuciła, a ten prychnął, zabrał torbę z rzeczami i wyszedł z domu z trzaśnięciem drzwi.

Łzy zaczęły gromadzić się w oczach Lou do tego stopnia, że nim doszła do swojego pokoju, pękła. Położyła się na łóżko, wylewając emocję na poduszkę. Płakała tak głośno, że gdy do domu wróciła matka, ta nie mogła przejść obojętnie obok jej pokoju. Lou spojrzała na mamę, z którą w ostatnim czasie tak bardzo się kłóciła, którą tak bardzo nienawidziła za przeprowadzkę i obcych w jej domu. A jednak wtedy chciała tylko, by ją przytuliła.

- Nick...- wyjaśniła z płaczem, na co kobieta podeszła do córki, by ją przytulić.

- Już dobrze.- szepnęła, całując ją w czubek głowy.- Nie jest wart twoich łez. Nikt nie zasługuje na to, byś przez niego płakała.

- Nienawidzę go, nienawidzę tego miasta i ludzi.

- Wiem, że nie jest ci łatwo, Lou. Przykro mi, że to moja wina, ale może wszystko się jeszcze ułoży. Daj sobie czas, żeby się zaklimatyzowac. Max dała radę, ty też dasz.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Płakała historycznie w ramionach mamy, która nie odeszła, póki jej córka się nie uspokoiła. Po czasie Lou było wstyd, że tak zareagowała, jednak złamane serce boli bardziej niż zakładała.

Wieczorem, gdy Billy i Max wrócili do domu, a ojczym zabrał jej matkę do miasta, stanęła w kuchni, by odgrzać ulubioną zupę krem, która miała poprawić jej nastrój. Mieszała ją z nieobecnymi myślami, aż usłyszała jęk ćwiczącego niedaleko chłopaka.

- Możesz ciszej?- mruknęła, a ten wytarł czoło ręcznikiem.

- Randka się nie udała czy to ten czas w miesiącu?- spytał, jednak dziewczyna posłała mu tylko smutne spojrzenie z gramem wściekłości.

- Nick już tu nie przyjdzie.- wyjaśniła krótko.

Billy na moment spoważniał, patrząc na ból w oczach Lou. Milczał, aż odwróciła się z powrotem do zupy, by ją przemieszać.

- Ta dziura jak nic jest przeklęta.- stwierdził podczas ćwiczeń.

Lou miała ochotę jak raz przyznać mu rację. Hawkins ciągle stawiało jej kłody pod nogi, a nie miała nawet z kim o tym porozmawiać. Gdyby Billy nie był Billym mogliby się zaprzyjaźnić. Ale był wciąż sobą więc pozostała jej jedynie młodsza Siostra, która i tak miała sporo na głowie.

Ciszę między przyrodnim rodzeństwem przerwał dzwonek do drzwi. Dziewczyna tego dnia miała już dość odwiedzin, ale poszła sprawdzić, kto zakłóca im pozorny spokój. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła twarz ciemnoskórego chłopca w wieku Max. Wyglądał na zaskoczonego, albo zakłopotanego jej osobą.

- Cześć.- powiedział chłopiec, a Lou z westchnieniem oparła się o framugę.

- Niech zgadnę, przyszedłeś do Max?- spytała go, po czym przymknęła drzwi, by Billy nie zobaczył gościa. Wiedziała doskonale, że nie przepada za kumplami Maxine.- Słuchaj, jeśli nie chcesz mieć kłopotów z pewnym tu mieszkającym bucem to idź do domu. Chyba że to ważne.

- Tak.- powiedział szybko, na co Lou się zawahała.

- ,,Tak" znaczy...

- To ważne. Mogłabyś może... zawołać Max?- uśmiechnął się pod presją, a rudowłosa złączyła usta.

- Poczekaj tu.- rzuciła i wróciła się do domu.

- Kto to?- spytał ją Billy, widocznie chcąc mieć nad wszystkim kontrolę.

- Nie twój interes.- odpowiedziała bez zawahania.- Max!

Maxine zbiegła prędko po schodach, a siostra jej kiwnęła wymownie na drzwi. Lou spojrzała na Billy'ego ze spokojem, dając do zrozumienia, że ma się nie wtrącać. Ten ponowił trening, a gdy Max wróciła do środka po rozmowie ze swoim gościem, podszedł do wyjścia, by zajrzeć przez okno. Na szczęście nikogo tam nie zauważył, a chłopiec zdążył odejść spod domu. Przynajmniej na to wyglądało.

Lou nalała zupy sobie i Max, po czym weszła na górę, by zanieść siostrze kolację, albo raczej spóźniony obiad. Dopiero gdy weszła do jej pokoju, zdała sobie z czegoś sprawę.

- Cholera, Max.- szepnęła, widząc, że jej nie ma.- Uduszę cię, jak cię znajdę.

Odłożyła miski na szafce o wyszła z domu, by odnaleźć dziewczynę przed powrotem rodziców.

Hejkaaaa
Jak wam się podobał rozdział?

Jak możecie się domyślić, przyszły rozdział przyniesie wiele zmian w życiu Lou...

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz