68. O przeszłości...

73 6 0
                                    

Wszedł do starego pokoju Lou, który stał w innym ułożeniu, ze względu na wstrzymanie czasu przed zamieszkaniem tej dwójki. Zdobył się na mały uśmiech, wspominając przyszły układ mebli, naukę w tych ścianach i pijacki taniec dziewczyny. Miał wrażenie, jakby wspominane wieczory były tak odległą przeszłością. Nie był wtedy tak blisko z przyjaciółką, obecnie swoją partnerką. I problemów, zdaje się, było jakby mniej. Albo chociaż w mniejszym stopniu ich dotykały. Myśli wędrowały, a na ziemię sprowadziło go skrzypniecie podłogi. Drgnął więc, by tam spojrzeć. Zamarł jednak w osłupieniu, które na moment zabrało mu oddech.

- Steve?- spytała Max, całkowicie zdrowa, całkowicie świadoma. Wygląda tak, jak tego dnia, gdy prawie ją stracili.

Chłopak podszedł do niej, a dziewczyna rzuciła mu się na szyję, co z lekkim sercem odwzajemnił.  Odetchnął z ulgą i przegładził ją delikatnie po tak podobnych do Lou włosach. Puściła w końcu jego szyję i spojrzała w oczy pełne emocji.

- Co tu robisz?- spytała od razu.- Dlaczego...dlaczego tu jesteś?

- Nie tylko ja tu jestem.- zauważył i uśmiechnął się, słysząc marudzący głos Hendersona z sąsiedniego pokoju.

Gdy chłopak pojawił się w przejściu, dostrzegawszy przyjaciółkę, krzyknął w niebo głosy.

- Lou! Lucas!- krzyczał, a Max zmarszczyła twarz w reakcji na zachowanie przyjaciela.

- Cholera, Henderson, musisz się tak drzeć?- spytał z irytacją Steve.

- Duch czy...

- Sam jesteś duch, kretynie.- rzuciła dziewczyna i objęła sztywnego ze strachu przyjaciela.

- Oh. Czyli nie jesteś duchem. Miło.

- Co jest?- spytał Lucas, gdy wraz z Lou biegli po schodach.

Nagle oboje przystanęli, widząc twarz Max. Lou otworzyła usta, z których żadne słowo nie wyszło. Młodsza z kolei wypuściła łzę na policzek, dając tym samym do zrozumienia, że wie, co się stało w jej świecie. Louisa przytuliła w końcu siostrę, na długo nie wypuszczając ją z ramion.

- Wiedziałam, że przyjdziesz.- szepnęła do niej młodsza.

- Nie mogłam cię tu zostawić.

- Max.- powiedział Lucas z przejęciem, na którego głos Lou odsunęła się powoli od siostry, dając jej możliwość bliskości z chłopakiem.

- Miałaś rację.- szepnął Steve do rudowłosej.

- Tylko co dalej?- zastanowiła się i obejrzała na bok korytarza, w którym dostrzegła jeszcze jedną sylwetkę opartą o ramę drzwi.- Billy.- rzuciła prędko do brata, a ten stał wciąż niewzruszony ze skrzyżowanymi rękami.

- Idioci.- mruknął i poszedł wgłąb swojego pokoju z nutą tajemnicy w zachowaniu.

Lou zrobiła krok w stronę przyrodniego brata, jednak zatrzymała ją ręka Steve'a oraz jego niepewny wyraz twarzy. Przygryzła jednak wargę i jak na upartą rudowłosą przystało, po prostu poszła tam, gdzie chciała. Nawet Steve w tym względzie nie miał wiele do powiedzenia.

- Niech pogadają.- usłyszał od Max, która stanęła przed przyjaciółmi jakby nigdy nic.- A wy mówcie, co tu robicie? I dlaczego...

- Raczej ty nam powiedz, co tu się dzieje.- wypalił, przerywając jej Lucas.

Zaczęły się więc dwie, równie ważne i równie zagmatwane rozmowy między żywymi i żywymi inaczej. Lou siedziała na podłodze naprzeciwko Billy'ego patrząc na niego uważnie, co nie umknęło uwadze starszego.

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz