36. O Fredzie...

250 11 0
                                    

Rano paczka ze zwerbowaną Robin przywiozła Eddiemu trochę jedzenia i alkohol, bardzo wtedy mu potrzebny. Gdy ten się zajadał, Dustin przekazywał mu informacje na temat śledztwa. Niepokojące informacje.

- Raczej są pewni, że zabiłeś Crissy.

- Są pewni na sto procent.- podkreśliła Max, na co Lou ją sztuchnęła.

- A dobre wieści?- zainteresował się Eddie.

- Jeszcze nie ujawniono twojego nazwiska, ale skoro my cię znaleźliśmy, to wkrótce wszyscy się dowiedzą i będą cię szukać.- wyjaśniła mu dokładnie, lecz ze spokojem Robin.

- Zapolują na dziwaka.

- Właśnie.

- Dlatego musimy znaleźć Vecne, zabić go i udowodnić, że jesteś niewinny.- powiedział optymistycznie Dustin.

- Co nie będzie łatwe, ale coś wymyślimy.- wtrąciła się Lou, na co Eddie na nią spojrzał.

- Wymyślimy? Czyli nie macie planu?

- Na razie jesteśmy na etapie burzy mózgów.- odpowiedział za dziewczynę Steve stojący przy niej.

Manson westchnął z załamaniem, co zauważyli wszyscy obecni. Nie zamierzali dołować czy skazywać chłopaka na więzienie, a jednak nie mogli też go okłamywać. Nie był niczemu winien, za to został wplątany w coś, czego nie rozumiał. A oni doskonale to znali.

- Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale już to przerabialiśmy.- uspokoiła chłopaka Robin.- Oni nawet kilka razy, a ja tylko raz. W moim przypadku chodziło o coś bardziej cielesnego, a u nich coś zbliżonego do dymu, ale czuję, że damy radę.

- Tylko zawsze polegamy na super mocach pewnej dziewczynki, a te przepadły.- wyjaśnił Steve, mając oczywiście na myśli Nastkę, która od sytuacji w centrum handlowym nie była w stanie używać mocy. O ile w istocie wciąż ją miała.

- W skrócie, coś wymyślimy, a póki co musisz tu zostać.- stwierdziła nagle Lou, chcąc wesprzeć obecnego zbiega.- Będziemy ci podrzucać jedzenie...

Nie dokończyła, słysząc w oddali dźwięk syren. Wszyscy cofnęli się od okien, a Eddie schował się za materiałem na łódce. W końcu Steve wychylił się, by namierzyć radiowozy.

- Ej, oni...- zaczął zdziwiony.- Pojechali w stronę kamperów.

- Przecież zamknęli najbliższe ulice. Po co mieliby jechać na syrenach?- zastanowiła się Lou, po czym wpadła na trop.- Musimy za nimi pojechać.

- Co?- spytała ją Max.

- Oszalałaś?- prychnęła Robin.

- Coś się tam stało.- wyczytał z miny dziewczyny Steve.- Znowu.

Wszyscy ruszyli w stronę wyjścia, oczywiście poza Eddiem, aż rozległ się głos ciemnowłosego skierowanego w stronę znanej mu sąsiadki.

- Lou, poczekaj.- zwrócił się do niej niepewnie chłopak. Ta podeszła ze spokojem, oczekując jego słów.- Mój wuj...Proszę, jeśli go spotkasz przy domu, powiedz, że jej nie zabiłem.

- Jeśli do niego podejdę, policja nie da mi żyć, a nie chcę nic nie sypnąć na twój temat.

- Proszę.- nalegał, więc Robin kiwnęła w jej stronie wymownie.

- Okej.- szepnęła, za co ten widocznie był jej wdzięczny.

Dołączyła więc z przyjaciółką do reszty, a gdy pojechali za śladem radiowozów, odkryli nowe miejsce zbrodni. Był to środek leśnej drogi, tuż przy placu z przyczepami. W jednej chwili dostrzegli wśród świadków i policji twarz przyjaciółki. Wysiedli więc, by stanąć przy samochodzie i złapali tym samym spojrzenie Nancy. Wyglądała na roztrzęsioną, co wytłumaczyła chwilę potem, gdy policja dała jej spokój. Usiedli więc wszyscy na ławkach przy kamperach, by wymienić się myślami.

- Przykro mi z powodu tego chłopaka.- powiedziała Lou, po wysłuchaniu relacji o śmierci kolegi Nancy.- To jakieś szaleństwo.

- Twierdzicie, że Freda i Crissy zabiło coś z drugiej strony?- spytał nagle Nancy.

- Innego wytłumaczenia nie mamy.

- Sądzimy, że użył jakiegoś...czaru, albo klątwy. Nie wiemy czy służy łupieżcy umysłów czy po prostu lubi mordować zabijać nastolatków.- wyjaśnił jej Dustin.

- Ale wiemy, że to coś nowego.- wtrąciła się Max.

- Bez sensu.- westchnęła Nancy, czując ewidentnie nadmiar myśli.

- To tylko teoria.

- Mówię o Fredzie i Crissy. Czemu akurat oni?

- Na kogoś musiało paść.- wzruszyła ramionami Lou.- To może być czysty przypadek.

- Albo coś ich łączyło.- zastanowił się Dustin.- Oboje byli na meczu.

- I w pobliżu przyczep.- dodała Max, na co Lou prychnęła z rozbawieniem.

- Pamiętasz, że my mieszkamy w przyczepie i obecnie siedzimy na polu kempingowym? A jakoś żyjemy.

- Może dla pewności się stąd wynośmy.- zaproponował Steve.

- Coś tu nie gra.- zwróciła uwagę wszystkich Nancy.- Gdy tylko to przyjechaliśmy, Fred zaczął zachowywać się dziwnie. To znaczy...jakby był wystraszony albo zdenerwowany.

- Chrissy też była wystraszona.- zauważył Dustin.

- Ale nie tu.- rzuciła Max.- Płakała w szkolnej toalecie.

- Obecnie i ja zaczynam się bać. Czy przez to zabije mnie klątwa Vecny?- spytała pół żartem lou.- Słuchajcie, to może być przypadek. Przecież nawet się nie znali. Fred pracował z Nancy przy gazetce, nie był uczniem. A Crissy była cheerleaderką. To nie ma wspólnego mianownika.

- Może ma.- stwierdziła Robin.- Póki co wiemy, że oboje byli przerażeni. Może widzieli tego Vecne?

- Gdybym ja widział strasznego czarnoksiężnika, powiedziałbym komuś.- zauważył Steve, co wywołało tok rozumowania u Max.

- I może powiedzieli. Chrissy była u szkolnej psycholożki. Nie powiedziałby policji, ale jej...

- I co? Po prostu spytasz kobietę o problemy zmarłej nastolatki?

- Obecnie nie mamy innego pomysłu, a nie możemy tu siedzieć i czekać, więc...

- Jestem za.- powiedział na słowa przyjaciółki Dustin. Steve jedynie pokiwał głową, na znak zgody.

- Spotkajmy się w szkole.- zaproponowała Nancy.- Muszę jeszcze coś sprawdzić.

- Jadę z tobą.- wypaliła Robin, co widocznie nie zachwyciło dziewczynę.

- Ej wy!- usłyszeli wołanie jednego z policjantów, który obserwował okolicę. Na nieszczęście Lou, rozpoznał w niej dziewczynę z sąsiedztwa Mansona.

- Sz...- przeciągnęła, po czym pierwsza wstała w ławki.- Zatrzymam go. Jedźcie.

- Zostanę z tobą.- odezwał się Steve, ale prędko wrócił na ziemię.

- A ktoś nas zawiezie do psycholożki?- spytał Dustin.

- Ja mogę.- mruknęła Max, co oburzyło Steve'a.

- Nie!- krzyknął i spojrzał na dziewczynę.- Uważaj co powiesz. I nie...

- Będę uważać.- rzuciła prędko, po czym oboje zamilkli, patrząc sobie w oczy.

Niezręczna cisza dla reszty, dla nich była istną magią odczuwalną w żołądku. W końcu przyjaciele się rozeszli, skłaniając ich do tego samego.

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz