Wsiadali do łódki. Najpierw weszła Nancy i Robin, a potem Eddie. Gdy Steve spojrzał w oczekiwaniu na Lou, ta zdjęła plecak i podała go siostrze. Chłopak nie był pewny, czy zgodzi się zostawić Max na brzegu, jednak ruch ten bardzo go zaskoczył. Pomógł jej wejść do łódki, po cuzn popchnął ją na wodę i wskoczył przy niej i Robin. Ta druga dostrzegła ignorujący ją wzrok przyjaciółki. Wiosłowali, aż znaleźli się na środku jeziora, a kompas Dustina oszalał bez reszty. Patrzyli jak strzałka kręci się w kółko, aż nagle Steve zaczął ściągać buty.
- Co ty robisz?- spytała go jako pierwsza Lou, nie kryjąc niepokoju.
- Ktoś musi to sprawdzić. Chyba że któreś z was jest lepsze od kapitana drużyny pływackiej i ratownika z trzyletnim doświadczeniem?
- Nie i nie, ale...może to przedyskutujmy?
- Ja nie narzekam.- wtrącił się Manson.- Nie chcę tam nurkować.
Lou skarciła szatyna wzrokiem, jednak nie zmieniło to decyzji Steve'a. Gdy był już w samych spodniach i z latarką zawiniętą w reklamówkę w ręcę, rozległ się głos. Łagodny, troskliwy głos. Ale nie rudowłosej.
- Steve, bądź ostrożny.- powiedziała Nancy, a słowa te uderzyły w głowę Lou niczym zimna kula śnieżna. Jakby na moment odcięło ją od świata. Steve przytknął z uśmiechem, po czym spojrzał na Lou i wyskoczył do wody. Ta od razu położyła dłoń na krawędzi łódki, łapiąc tlen w płuca. Skoczył, a ona została z Nancy, Robin i Mansonem, którego w tamtym momencie najmniej nietolerowała.
- Jaki czas?
- Niecała minuta.
- Zamknijcie się.- rzuciła oschle do koleżanek Lou.
Zamiast mierzyć czas, wolała wypatrywać chłopaka. Gdy ten w końcu się wynurzył, ta wychyliła się prędko, czując ulgę.
- Znalazłem.- powiedział, podpływając do przyjaciół. W końcu Steve chwycił się łódki i poprawił włosy, jak to miał w zwyczaju.- Niesamowita. Faktycznie jest kieszonkowa, ale wciąż spora.
- I co teraz?- spytała resztę Robin.
Nagle Steve szarpnął za brzeg łódki, czując jakby przyciągnięcie do wody. Nim zdążyli o to spytać, ten zniknął w wodzie, ewidentnie nie ze swojego wyboru. Robin i Nancy krzyczały za nim z przerażeniem. Eddie siedział nieruchomo. Z kolei Lou nie licząc się nawet z brakiem latarki, czy założonymi butami, wskoczyła do wody, od razu płynąć za chłopakiem na dno. Nie była świetnym pływakiem. Nienawidziła wręcz pływać. A jednak nie myślała o tym nawet przez sekundę dłużej. Po prostu skoczyła, a potem myśli wróciły dopiero, gdy znalazła się przy przejściu. Co ona właśnie chce zrobić? Przejść? Zawrócić? Nie mogła, nie gdy tam był Steve.
Przeszła więc przez bramę na dnie jeziora i wyszła po drugiej stronie z wodą w płucach. Zakaszlała więc kilka razy na brzegu przejścia, przy tym rozglądając się po ciemnym, pełnym mroku świecie. Obok niej po chwili pojawiły się dziewczyny i Eddie, który jako ostatni wyszedł przez przejście. Gdy dostrzegli Steve'a kilkanaście metrów dalej, gryzionego i duszonego przez stworzenia podobne do nietoperzy, ale z długim ogonem, zaczęli atakować stwory z wzajemnością, by uwolnić od nich przyjaciela. Gdy ze stworów zostały plamy, wszyscy spojrzeli na krwawiącego i brudnego z ziemi Steve'a.
- Steve...- szepnęła Lou, podchodząc do niego powoli.- Żyjesz?
- Tak, jest...dobrze.- powiedział, gdy ta przyglądała się jego ranie na brzuchu.- Jest okej.
- Mam nadzieję, że nie mają wścieklizny.- powiedziała nagle Robin.- Niczego się tak nie boję, jak wścieklizny. Trzeba zabrać cię do lekarzy, bo jak pojawią się pierwsze objawy, to już będzie za późno.
- Olej.- rzuciła do chłopaka rudowłosa i przeniosła swój wzrok na czerwoną szramę na szyi chłopaka.
Już chciał ją uspokoić, gdy rozległ się ryk stworów, które zbliżały się do nastolatków. Wszyscy tam spojrzeli z lękiem. Było ich na tyle dużo, by ci odpuścili sobie walkę i postanowili uciec do lasu na wzór tego w Hawkins. Bo poniekąd byli w Hawkins, ale w jego straszniejszym, alternatywnym wymiarze. Lou zrozumiała to dopiero, gdy schowali się przy skale czaszki. A przecież dopiero przy niej byli i rozmawiali o kompasie. Ptaszyska odleciały, a ci wyszli z kryjówki z pozorną ulgą.
- Szlag.- szepnął Steve i oparł się o skały, uciskając krwawiącą ranę na brzuchu.
Lou zamarła na moment, po czym złapała swoją bluzkę i nieporadnie rozerwała jej dół, by mieć szeroki pas materiału. W tym czasie Nancy i Robin przyjrzały się z bliska stanie chłopaka.
- Dobra wiadomość, zawroty głowy raczej nie są objawem wścieklizny.- powiedziała do chłopaka Robin.- Ale gdybyś zaczął mieć halucynacje lub drgawki, ale poczuł nagły napływ agresji i chciał mi przyłożyć, to powiedz.
- Robin, mam ochotę ci przyłożyć.
- Przesuń się.- rzuciła do niej Lou, po cuzn kucnęła przy Stevie i delikatnie przyłożyła część tkaniny do jego brzucha.
- Mów, jeśli zaboli.- powiedziała z troską i owinęła jego ciało, po czym ścisnęła znacznie, by spowodować ucisk. Chłopak wzdrygnął się, tłumiąc w sobie jęk.- W porządku?
- Tak.- odpowiedział krótko, poprawiając rękami włosy.
Gdy dziewczyna się wyprostowała, ten spojrzał jej w oczy. Już chciała odejść, ale coś w jej głowie nie dało jej tego zrobić. Patrzyła w jego oczy dobrą chwilę. Analizowała ostatnie minuty, swoje uczucia, które pojawiły się, gdy tylko zniknął w wodzie. Nancy i Robin czując ciszę między para, odeszły za Eddim kawałek dalej, dając im prywatność. Lou wahała się jak nigdy dotąd. Chciała odejść, chciała spytać o jego stan, o Nancy, o wszystko. Chciała to i jeszcze więcej, ale nie potrafiła powiedzieć słowa, czując natłok emocji. Steve również nie miał siły lub pomysłu, by się odezwać, dlatego milczał. Słowo nie padło, jednak Lou zrobiła coś innego.
Przycisnęła chłopaka do skały, namiętnie całując go. Steve początkowo był zdziwiony, nawet myślał, że oszalała robiąc to w takim momencie. Lecz nie przerwał jej. Zbyt mocno tęsknił za choćby jednym szczerym, pełnym podniecenia i emocji pocałunku. Oparł się więc plecami o skałę, kładąc ręce na ciele dziewczyny. Pragnęli siebie. Pragnęli bliskości. Jego tors, a jej ubrane w mokre ubrania ciało. Jego rozczochrane włosy i jej, równie chaotyczne. Ich pragnące siebie nawzajem wargi, które więcej ostatnio mówiły niż robiły. I ten ścisk w obu żołądkach, świadczący o tym, że nic w ich sercach się nie zmieniło.
Chłopaka wzdrygnął się, gdy położyła dłoń na jego torsie zbyt nisko, dotykając blisko świeżej rany.
- Przepraszam...przepraszam...
- Zamknij się.- szepnął, łącząc znów ich usta.
Ciało dziewczyny prędko zignorowało znaki ostrzegawcze. Był przecież mocno poturbowany, a poza tym mieli sporo rozmów za sobą i drugie tyle po rozwiązaniu sprawy Vecny. Ale wiele mogło się jeszcze skompliwać. Prawda?
Uuuuuu
Steve I Lou....coś znów się dzieje między tą dwójką, czujecie to?
❤️❤️❤️❤️
CZYTASZ
You're an idiot | Steve Harrington
Fanfiction- Słyszałaś kiedyś o przeklętych miastach? - Co? - No wiesz...nieszczęśliwe wypadki, przypadkowe morderstwa, znikający ludzie... Dziewczyna zniecierpliwiona westchnęła, a ten od razu zmienił tok rozmowy. - Niedaleko stąd jest laboratorium, gdzie rob...