- Wstawaj!- usłyszała i prędko podniosła się z poduszki na owy krzyk.- Nie będę cię wozić, jak nie będziesz gotowa na daną godzinę.
- Co?- spytała, pocierając oczy. Wtedy go zobaczyła.
W drzwiach jej pokoju stał Billy z założonymi na biodra rękami. Dziewczyna wzdrygnęła się znacznie, wiedząc dokładnie, że ma zwidy. Oddech jej przyspieszył, a serce waliło coraz szybciej.
- Wstajesz czy mam jechać bez ciebie?
- Nie, to znów się dzieje.- mówiła w panice.
- Tak, znowu zaspałaś. Gratuluję budzika.
- Nie...błagam, to nie może się znów dziać...- szeptała, osłaniając oczy rękami i kołysząc się w pościeli.
- Co z tobą?- spytał zdziwiony jej zachowaniem.
- Zniknij, no już, błagam...
- Oszalałaś?- mówił z pogardą, jednak podszedł kilka kroków zaniepokojony.
- Nie ma cię...nie ma...
- Ej, wyluzuj, do cholery, bo to, co robisz jest dziwne.
Lou położyła ręce na udach, patrząc na przyrodniego brata w milczeniu. Nie wyglądał na omamy. Nie wyglądał na koszmar czy wymyśl. On tu był? Czy on wrócił do życia, czy to ona do końca postradała zmysły? A może umarła?
- Co z tobą? Jesteś wczorajsza czy...coś brałaś?
- Ty naprawdę tu jesteś?- rzuciła, a ten westchnął, kręcąc głową.
- Jesteś pojebana. Wstawaj, albo odwiozę tylko Max.
- Max?
- Ej, nie chcę się spóźnić na zajęcia!- rozległ się głos Max, który sprawił, że Lou wstała z łóżka i pobiegła na korytarz, gdzie ta stała.
Dziewczyna rzuciła się do siostry, mocno ją obejmując. Max cofnęła się aż, zaskoczona jej zachowaniem.
- Wszystko...dobrze?- przeciągnęła młodsza.
- Od dawna nie było lepiej.
- Ty wiesz o co jej chodzi?- odezwał się, idący w stronę schodów Billy.
- Nie mam pojęcia.- odpowiedziała Max, którą Lou w końcu wypuściła z objęć.- Masz...gorączkę? Chcesz zostać w domu?
- Widzisz mnie? Chodzisz?
- Okej, wiesz co? Wrócisz teraz do łóżka i odeśpisz...cokolwiek to jest.
Max już chciała zaprowadzić siostrę do jej pokoju, gdy ta przystanęła. Rozejrzała się po korytarzu w zdumieniu, które zauważyła również Max.
- Gdzie my...
- Powinnaś odpocząć, zanim rodzice zobaczą, że jesteś wczorajsza.
- Gdzie my jesteśmy?- spytała Lou.
- W domu.- prychnęła dziewczyna.
- Nie, to nie jest...- obróciła się wokół własnej osi, analizując znów korytarz.- Co to jest?
- Nasz dom. Uspokój się, bo zaczynam się martwić.
- To nie jest nasz dom. Nie znam tego korytarza.- mówiła z coraz większym przerwaniem.- Co tu się dzieje, Max? Mam koszmar? Omamy?
- Hej...- przeciągnęła, łapiąc ją za ręce.- Spokojnie. Jestem tu. Wiem, że często świrujesz, ale jesteś bezpieczna. Jesteśmy tu.
- My?
CZYTASZ
You're an idiot | Steve Harrington
Fanfiction- Słyszałaś kiedyś o przeklętych miastach? - Co? - No wiesz...nieszczęśliwe wypadki, przypadkowe morderstwa, znikający ludzie... Dziewczyna zniecierpliwiona westchnęła, a ten od razu zmienił tok rozmowy. - Niedaleko stąd jest laboratorium, gdzie rob...