59. O nawracającym koszmarze...

121 9 0
                                    

- Wstawaj!- usłyszała i prędko podniosła się z poduszki na owy krzyk.- Nie będę cię wozić, jak nie będziesz gotowa na daną godzinę.

- Co?- spytała, pocierając oczy. Wtedy go zobaczyła.

W drzwiach jej pokoju stał Billy z założonymi na biodra rękami. Dziewczyna wzdrygnęła się znacznie, wiedząc dokładnie, że ma zwidy. Oddech jej przyspieszył, a serce waliło coraz szybciej.

- Wstajesz czy mam jechać bez ciebie?

- Nie, to znów się dzieje.- mówiła w panice.

- Tak, znowu zaspałaś. Gratuluję budzika.

- Nie...błagam, to nie może się znów dziać...- szeptała, osłaniając oczy rękami i kołysząc się w pościeli.

- Co z tobą?- spytał zdziwiony jej zachowaniem.

- Zniknij, no już, błagam...

- Oszalałaś?- mówił z pogardą, jednak podszedł kilka kroków zaniepokojony.

- Nie ma cię...nie ma...

- Ej, wyluzuj, do cholery, bo to, co robisz jest dziwne.

Lou położyła ręce na udach, patrząc na przyrodniego brata w milczeniu. Nie wyglądał na omamy. Nie wyglądał na koszmar czy wymyśl. On tu był? Czy on wrócił do życia, czy to ona do końca postradała zmysły? A może umarła?

- Co z tobą? Jesteś wczorajsza czy...coś brałaś?

- Ty naprawdę tu jesteś?- rzuciła, a ten westchnął, kręcąc głową.

- Jesteś pojebana. Wstawaj, albo odwiozę tylko Max.

- Max?

- Ej, nie chcę się spóźnić na zajęcia!- rozległ się głos Max, który sprawił, że Lou wstała z łóżka i pobiegła na korytarz, gdzie ta stała.

Dziewczyna rzuciła się do siostry, mocno ją obejmując. Max cofnęła się aż, zaskoczona jej zachowaniem.

- Wszystko...dobrze?- przeciągnęła młodsza.

- Od dawna nie było lepiej.

- Ty wiesz o co jej chodzi?- odezwał się, idący w stronę schodów Billy.

- Nie mam pojęcia.- odpowiedziała Max, którą Lou w końcu wypuściła z objęć.- Masz...gorączkę? Chcesz zostać w domu?

- Widzisz mnie? Chodzisz?

- Okej, wiesz co? Wrócisz teraz do łóżka i odeśpisz...cokolwiek to jest.

Max już chciała zaprowadzić siostrę do jej pokoju, gdy ta przystanęła. Rozejrzała się po korytarzu w zdumieniu, które zauważyła również Max.

- Gdzie my...

- Powinnaś odpocząć, zanim rodzice zobaczą, że jesteś wczorajsza.

- Gdzie my jesteśmy?- spytała Lou.

- W domu.- prychnęła dziewczyna.

- Nie, to nie jest...- obróciła się wokół własnej osi, analizując znów korytarz.- Co to jest?

- Nasz dom. Uspokój się, bo zaczynam się martwić.

- To nie jest nasz dom. Nie znam tego korytarza.- mówiła z coraz większym przerwaniem.- Co tu się dzieje, Max? Mam koszmar? Omamy?

- Hej...- przeciągnęła, łapiąc ją za ręce.- Spokojnie. Jestem tu. Wiem, że często świrujesz, ale jesteś bezpieczna. Jesteśmy tu.

- My?

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz