Pierwszy dzień w nowej szkole bywa najgorszy, jednak gdy kolejne są takie same, ma się poczucie, że nie pasujesz do tego miejsca. W przeciwieństwie do młodszej siostry, czy nawet Billy'ego, Lou trudniej było się przystosować. Nie zaprzyjaźniła się przez ostatni tydzień z nikim ze szkoły.
Uderzyła w szafkę, która notorycznie zacinała się przy otwieraniu. Poprawiła nerwowo włosy, by odsłonić twarz i jeszcze raz ponowiła próbę wygrania z szafką szkolną.
- Ej, lisica! Potrzebujesz pomocy?!- zawołał ktoś z grupki licealistów z jej klasy.
Lou zdenerwowana głównie na rzecz martwą, uniosła w górę środkowy palec, powstrzymując się od spojrzenia w kierunku osób z klasy. Ci zaśmiali się głośno bez ukrywania swoich odczuć względem nowej dziewczyny, po czym rudowłosej wreszcie udało się otworzyć szafkę. Schowała tam książki, narzuciła na siebie bluzę i skierowała się ku wyjściu, mając na uszach słuchawki.
Nim jeszcze ktokolwiek przyszedł do domu, zadzwoniła do Kalifornii, a mianowicie do cząstki jej życia, które tam pozostało.
- Jak sytuacja w Hawkins? Rozgościłaś się już?- zapytał ją chłopak, na co ta spuściła głowę.
- Mam być szczera?
- Oho, co tym razem? Znowu przyrodni braciszek?
- Wszystko.- wyrzuciła z siebie w nerwach.- Billy się rządzi, matka udaje szczęśliwą, w szkole są sami idioci, a miasto to jakaś dziura.
- Na pewno nie jest tak źle.
- Serio? Zobaczymy za dwa tygodnie co powiesz na widok Hawkins.
- Lou, ja...nie dam rady przyjechać.- wyjaśnił, przez co ta widocznie przygasła.- Skarbie...
- Jak to nie przyjedziesz? Obiecałeś.
- Wiem, ale mam sporo nauki i jeszcze chłopaki robią domówkę w weekend.
- Olewasz mnie dla kumpli? Mówiłeś, że przyjedziesz jak tylko będzie okazja.
- I przyjadę. Ale nie teraz.
- Nick...- zaczęła ze smutkiem.- Chyba nie chcesz...zerwać?
- No coś ty, przełóżmy to o kilka tygodni i tyle. To nie ma związku z nami.
- Rozmawiamy pierwszy raz od kiedy się przeprowadziłam.
- Nie możemy się zgrać, fakt, ale wszystko się ułoży. Przyjadę za miesiąc, obiecuję.- powiedział, czym nie przekonał dziewczyny.- Muszę kończyć, obiecałem załatwić piwo na wieczór.
- Na wieczór?
- Tak, Stacy zaprosiła parę osób na oglądanie horrorów.
Lou nie była głupia. Stacy Andrews zawsze podobała się chłopakom w jej szkole. A teraz gdy Louisa się wyprowadziła, pozostawiła swoją miłość na pastwę takich właśnie osób, chętnych do pocieszenia w trudnych chwilach. A i fakt, że Nick, który deklarował swoją miłość mimo odległości jakby powoli od tych słów się wycofywał.
- Miłej zabawy.- mruknęła Lou, co spotkało się z westchnieniem chłopaka.
Odłożyła słuchawkę, myśląc w miejscu nad zakończoną rozmową. Nie mogąc wytrzymać własnych myśli, założyła słuchawki, puściła ulubioną kasetę i poszła się przejść po okolicy, która zdawała się być w tamtej chwili jej oazą.
Wchodząc do po kilku godzinach do domu, usłyszała głośne kroki na schodach. Nie zdążyła jeszcze dobrze wejść, gdy Max stanęła przed nią ze strojem na Halloween w dłoniach.
CZYTASZ
You're an idiot | Steve Harrington
Fanfic- Słyszałaś kiedyś o przeklętych miastach? - Co? - No wiesz...nieszczęśliwe wypadki, przypadkowe morderstwa, znikający ludzie... Dziewczyna zniecierpliwiona westchnęła, a ten od razu zmienił tok rozmowy. - Niedaleko stąd jest laboratorium, gdzie rob...