Sprzątała pokój w słuchawkach, z których leciała jej składanka. Była spokojna, a samotnie w tamtej chwili stojący dom zdawał się być dla niej idealny. Przechodziła w stronę biurka, gdy zobaczyła jak okno jej pokoju się otwiera. Zamarła na moment, jednak prędko wszedł przez nie Steve. Dziewczyna wyłączyła więc odtwarzacz i ściągnęła słuchawki na szyję.
- To włamanie.- zażartowała, a ten założył ręce na biodra.
- Nie zdałem egzaminów.- powiedział z powagą, na co Lou zamilkła na moment, myśląc nad jego słowami.- Zawaliłem...
- Daj spokój, starałeś się.
- Tia, widocznie za mało.
- Wiesz, co by się teraz przydało?- spytała, choć Steve dosłownie myślał o tym samym.
Poszedł więc do najbliższego sklepu, by zakupić alkohol i wrócił do przyjaciółki, która z każdym dniem zdawała się być mu coraz bliższa. Gdy wypili wszystko, co chłopak zakupił, dziewczyna znalazła bimber ojczyma, którego zapasy chował po kątach.
- Ochydztwo.- jęknęła ku rozbawieniu Steve'a.
- Znaczy, że mocne.- wyjaśnił, po czym wypił kilka łyków ze skrzywieniem.- Faktycznie ochydztwo. Twój ojczym nie potrafi zrobić dobrego bimbru.
- A no nie.- zaśmiała się, kładąc tył głowy o łóżko, które stało za ich plecami.
- Nie wkurzy się za brak jednej butelki?
- Możliwe, ale jakoś...mnie to nie obchodzi.
- Nie lubisz go, co?
- Ciężko polubić kogoś, kto chce zastąpić mi ojca.- stwierdziła, a gdy jej wzrok spotkał spojrzenie Steve'a, zamknęła oczy z zawstydzeniem.- Sory, to było...zabrzmiało jakby to powiedziała jedenastolatka.
- Luz, rozumiem, co masz na myśli.- powiedział, po czym ta napiła się znów alkoholu.- Wasz ojciec...
- Żyje. Został w Kalifornii.
- Został?
- Tak, po prostu my wyjechaliśmy, a on...tam został.
- Wyjechaliście przez niego?
- Można tak to ująć.- rzuciła, a widząc w jego oczach ciekawość, postanowiła się otworzyć.
Z pewnością nie był bez związku w tamtym momencie był alkohol, który po zmieszaniu piwa i bimbru zdawał się uderzać dosadnie do głów nastolatków.
- Wiesz jaki jest Billy. Raz przeciął z byciem starszym bratem i opowiedziałam o jego ingerencji ojcu. Widziałam, że zdenerwował się tym faktem, bo nie przepadał za moim ojczymem i Billym. Na drugi dzień zaczepił go pod naszym domem i pobił. Billy też nieźle mu oddał. Byliśmy wszyscy w szoku, bo ojciec nigdy nie był agresywny. Zrobił to dla mnie, dla Maxine...chciał wyznaczyć mu granice. Kilka tygodni później mama kazała nam się spakować i przyjechaliśmy tutaj.
- Dlatego tak nienawidzisz Billy'ego?- spytał Steve, a Lou widocznie się zamyśliła. Czy właśnie stąd jej niechęć do brata?- Masz kontakt ojcem po przeprowadzce?
Lou zamiast odpowiedzieć, uśmiechnęła się łagodnie w jego stronę.
- Co?- zaśmiał się ze zdziwieniem.
- Potrafisz zadawać dobre pytania.- wyjaśniła po chwili. Chłopak spojrzał jej w oczy, jasne, nieskazitelne, pełne ciepła i życzliwości, aż ta nie spuściła wzorku na podłogę, na której siedzieli.- A jak wygląda twoja sytuacja rodzinna?
- Celowo zmieniasz temat?- dziewczyna wzruszyła ramionami w odpowiedzi.- No cóż, jestem jedynakiem, więc zawsze musiałem być idealny. To trudne, gdy ma się wymagającego ojca.
- Wie, że oblałeś testy? Nie żeby to miało znaczenie, ale domyślam się, że ciężko ci się przyznać ojcu. Boże, mamy beznadziejnych rodziców.
- Tia.- westchnął widocznie z ciężarem emocjonalnym. Nagle podał dziewczynie butelkę bimbru z łagodnym uśmiechem.- Wstrzymałaś kolejkę.
Lou złapała za alkohol, po czym wypiła parę łyków, które przyniosły za sobą cichy kaszel. Steve przejął po niej butelkę, próbując znaleźć w jej dnie pocieszenie, a gdy odłożył ją na bok, zobaczył jak rudowłosa z trudem wstaje z podłogi.
- Dobrze się czujesz?- spytał z troską w tonie. Jej chwiejne kroki niepokoiły chłopaka, który wciąż pamiętał Nancy w podobnym stanie.
- Tak, ale zrobiło się ponuro.
Podeszła do szafki, gdzie znajdowało się małe radio i włączyła przypadkową stację. Piosenka ,,Hot stuff" Donny Summer wypełniła przestrzeń między tą dwójką. Było późno, jednak żadne z nich nie zamierzało tej nocy po prostu pójść spać. Potrzebowali swojego towarzystwa. Zwłaszcza ze względu na ich osobiste problemy.
Lou czując zbyt mocno wpływ alkoholowy, zaczęła kołysać się w rytm piosenki, a Steve zaśmiał się cicho na ten widok. Po chwili jednak całkowicie zamilkł, przyglądając się dziewczynie. Ta ruszała delikatnie biodrami, poprawiając długie, lisie włosy. Bardzo chciał w tamtej chwili nie odpływać myślami, a jednak widok ten rozbudził w nim wiele myśli.
Od kiedy akcja z demo-psami i Łupieżcą Umysłu się skończyła, trzymali się razem. Przez ostatnie pół roku wspierała go w nauce do egzaminów, choć sama też wiele nauczyła się od Steve'a. Uwielbiał spędzać z nią czas, przedrzeźniać się, zwierzać się, choć ta zwykle była pełna pozorów i obracała narzekanie w żart lub zmieniała temat, jak przed chwilą. A jednak wyciągnął z jej postawy wiele. Miał wrażenie, jakby znał ją od zawsze, a nie od tych kilku miesięcy. Może to kwestia tajemnic i wspólnych przeżyć, które w tym przypadku złączyły losy tej dwójki.
Siedział na podłodze oparty o bok łóżka, z oczami wpatrzonymi w przyjaciółkę. Bardzo chciał trzymać się granicy przyjaźni, lecz w takich chwilach zwykł odpływać i patrzeć na nią oczami kogoś więcej. Była piękna. Była wesoła i szczera. Była inteligentna. Troskliwa. Potrafiła wysłuchać, zrozumieć i wesprzeć. Czasem, gdy tak na nią patrzył, myślał o dotyku, o pocałunku. O tym jak bardzo chciałby założyć kosmyk jej włosów za ucho, albo objąć ją w biodrach, by mieć Lou blisko. Ale wtedy prędko wybudzał się i wracał do rzeczywistości.
Dziewczyna tańczyła tam, na środku pokoju, aż wróciła na swoje miejsce i kucnęła przy Stevie z uśmiechem.
- Steve...- zaczęła, dotykając palcami jego włosów, które opadały na jego czoło.
- Tak?- spytał cicho, bo była na tyle blisko, by mógł szeptać.
- Kręci mi się w głowie.- wyznała, a ten przytaknął głową, domyślając się takiego zakończenia.
- Usiądź, przyniosę wody.- szepnął, po czym wstał z podłogi i powoli ruszył w stronę korytarza.
Gdy wrócił, niosąc jej wodę, zastał ją leżącą na podłodze. Odłożył więc szklankę z zawartością na stolik nocny i kucnął przy Lou, odgarniając włosy z jej twarzy.
- Lou?- spytał łagodnie, a następnie powtórzył ciszej.
Rozejrzał się po pokoju w milczeniu. Wielu opcji nie miał, jednak zdecydował się położyć ją w łóżku i przykryć kocem, by nie zmarzła. Ta nie przebudziła się, nic nie powiedziała. Jedynie oddech jej spowolnił, gdy już leżała w łóżku. Steve przegładził jej głowę, po czym wrócił do swojego domu, pamiętając tą noc na długo.
Hej
Chcecie więcej Steve'a, to proszę 🥰 Troszkę ckliwości, ale ponieważ kocham tą dwójkę, to chciałam wam dać troszkę słodyczy ❤️
CZYTASZ
You're an idiot | Steve Harrington
Fanfiction- Słyszałaś kiedyś o przeklętych miastach? - Co? - No wiesz...nieszczęśliwe wypadki, przypadkowe morderstwa, znikający ludzie... Dziewczyna zniecierpliwiona westchnęła, a ten od razu zmienił tok rozmowy. - Niedaleko stąd jest laboratorium, gdzie rob...