Chłopak ścielił łóżko, szykując je mimo wczesnej pory dla ukochanej. Gdy odkrył delikatnie jeden bok kołdry, ta bez słowa weszła pod nią i przytuliła do serca jedną z poduszek. Steve zasłonił w tym czasie okna, by słońce nie raziło zmęczonej dziewczyny. Następnie położył się przy niej z westchnieniem.
- To był ciężki dzień. Albo raczej ciężki tydzień.- stwierdził, zerkając na nieobecną twarz Lou.- Powinnaś się przespać. Lecisz z nóg.
- Wiem.- podciągnęła nosem, ewidentnie znów myśląc o siostrze.- Steve, czy...
Zaczęła, jednak prędko urwała zdanie i skarciła siebie za rozpoczęcie pytania. Spojrzała na chłopaka, który uniósł pytająco brwi.
- Przytulisz mnie?- spytała tak prosto, tak naiwnie i dziecinnie, że w oku Steve'a pojawiła się łza.
To była jego Lou, tam głęboko skryta przez ostatnie dni, tygodnie. Uśmiechnął się ciepło i przysunął się do rudowłosej, by mogła położył głowę na jego piersi. Gładził ją dłonią po włosach, a gesty te były tak proste, że wręcz zapomniał kiedy w ostatnim czasie byli tak blisko siebie. Pocałował ją delikatnie w czoło i odetchnął z ulgą.
Zasnęła w mgnieniu oka w łóżku, a Steve tulił ją niczym dziecko, chcąc ją chronić przed wszystkim dookoła. Westchnął ciężko, co usłyszała z korytarza jego matka. Weszła cicho do środka i spojrzała na parę z łagodnością.
- Możesz na chwilkę?- spytała cicho, więc ten położył dziewczynę w pościeli i wyszedł z mamą na korytarz.- Dzwoniła jej matka. Chciała się upewnić, że nic jej nie jest.
- Jasne.- mruknął bez emocji.
- Zostanie tu na dłużej?
- Nie wiem.- przyznał, łapiąc spojrzenie matki.- Jeśli będzie chciała.- doprecyzował.
- Synu, mogę coś powiedzieć? Przyjmij to i nie odpowiadaj.
- Okej.- powiedział niepewnie.
- Bardzo lubię z ojcem Louise, wiesz o tym. Jest miła, zaradna i dba o rodzinę. Ale właśnie ze względu na tą rodzinę, myślisz, że to ta? Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o ich finanse. Lou nie ma ojca, prawda? Straciła przyrodniego brata, siostrę...
- Max żyje.
- Nie przerywaj mi, proszę.- szepnęła z łagodnością.- Jak wyobrażasz sobie przyszłość z dziewczyną z przyczepy bez wsparcia finansowego od rodziców? Będziesz ją utrzymywać? Za co? Za nasze pieniądze?
- Mogę teraz ja?- spytał, hamując w sobie wściekłość.- Każda dziewczyna, była taka, jaką wy byście chcieli. Bogata, nadęta...samolubna.
- Nie mówię, że...
- Teraz ja.- przerwał jej prędko.- Po pierwsze Max żyje. I będzie żyć, więc skończ mówić inaczej. Jej ojciec również. Nie pomaga im finansowo, fakt, ale Lou pracuje, utrzymuje się i ani razu nie prosiła mnie o pieniądze. Nigdy. A wierz mi, były dni gdy brakowało ich jej rodzinie. Ale twierdziła zawsze, że da sobie radę. I nie wiem jak, ale zawsze coś wymyślała. Sama. Jeśli chcesz znać szczegóły jej rodziny, spytaj jej matki, może chętnie opowie o swoich błędach i o tym jak zniszczyła życie córkom.
- Steve.- upomniała z szokiem syna.
- Nie wy macie ją kochać, a ja. I kocham. Jeśli chcecie mnie wyrzucić z domu, albo coś, to powiem to, co Lou. Poradzę sobie. Ale jeśli obchodzi was może życie i ona, to zostanie tu jak długo zechce, bo Lou mnie potrzebuje. Bardziej niż ja potrzebuję was.- już chciał odejść, gdy się zawahał.- A Max wciąż żyje.- podkreślił ponownie, po czym wrócił do swojej dziewczyny, która przez kolejne godziny spała w jego łóżku bez ani jednego przebudzenia.
Po kilku godzinach i Steve usnął, choć wciąż obejmował dziewczynę. Gdy się wyspał, a ona się nie obudziła, poszedł po jedzenie, które położył przy niej.
- Lou?- szepnął i dotknął jej policzka, które było wyjątkowo zarumienione. Steve obudził ją delikatnie, co nie było takie łatwe, bo spała wyjątkowo twardo. Gdy otworzyła oczy, ledwo pamiętała gdzie jest i jak tu trafiła.
- Zjedz coś.- zaproponował, a Lou uśmiechnęła się słabo, na widok tostów z szynką. Następnie prześledziła wzrokiem chłopaka.
- Długo spałam?
- Kilka godzin.- odpowiedział, by nie zasmucić jej przespaną prawie połową doby.- Czujesz się lepiej?
- O ile to wszystko z Vecną nie było tylko snem, to nie. Nie czuję się lepiej.- stwierdziła i sięgnęła po jedzenie.
Steve przytaknął głową. Wiedział, że byle sen i byle tosty nie zmienią tego, co się stało w jej życiu. Dziewczyna już chciała ugryźć chleb, gdy się zamyśliła i spojrzała z obawą na chłopaka. Zdziwionego jej zachowaniem chłopaka.
- Hej, co jest?- spytał, kładąc dłoń na jej udzie.
- Muszę ci coś powiedzieć, Steve.- odpowiedziała z powagą i odłożyła tosta na talerz.- Odnośnie tego, co stało się w szpitalu.
- To znaczy?
- Gdy zemdlałam.- złapała jego dłoń mocno.- Słyszałam głos. Jak wtedy gdy miałam omamy po Sowietach.
- Głos? Jaki głos?
- Vecny.- przyznała, a ten westchnął.
- To trauma.
- Nie.
- Vecna nie żyje. Zabiliśmy go.- wyjaśnił spokojnie, choć ta była pewna swojego zdania.- Wiemy, co to trauma i to na pewno było to. To były kolejne halucynacje związane z ostatnimi dniami i brakiem snu.
- Nie, Steve, to nie były halucynacje. Było tak jak gdy byliśmy przy przejściu po drugiej stronie.
- Gdy...odpłynęłaś?- zawahał się, coraz bardziej wierząc w jej słowa.
- Tak.- na to Steve wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju.
- Widziałaś coś, czy tylko go słyszałaś?
- Widziałam Max. Tak, jakbym wciąż stała przy niej. Nie czułam, gdy zemdlałam. Wtedy usłyszałam się głos Vecny. Mówił coś o...ofiarach i zegarze.
- Tym z domu Creela?- stanął nagle w miejscu.
- Może. Mówił, że czas się zatrzymał. Nie wiem, co to znaczy, ale to było...dziwne.
- W sensie?
- Jakby...nie mówił tego do mnie.- Steve patrzył na dziewczynę w przerażeniu.- On na pewno umarł?
- Widzieliśmy jak umiera po drugiej stronie.
- Zniknął, nie widzieliśmy ciała. A jeśli jego cząstka jest tutaj, jak wcześniej w Willu? Może jest wciąż w Max?- chłopak na te słowa zamarł, myśląc nad takim scenariuszem.- Może to faktycznie były omamy i nie warto o tym myśleć, ale...
- Lepiej to sprawdzić. Nie mówmy na razie reszcie.
- O czym?
- Pojedziemy do domu Creela. Wcześniej zegar działał, prawda? Gdy to się stało...on działał. Jeśli już nie działa... zatrzymał się...
- Myślisz, że się regeneruje? Leczy, jak...jak Max?
- Zjedz coś.- zaproponował.- To będzie długi dzień.
Heeeeej
Oto nowy rozdział, który jest TYLKO I WYŁĄCZNIE moją weną co do dalszego ciągu losów bohaterów Stranger Things! Ponieważ zajmie dużo czasu, nim serial doczeka się dalszego ciągu, aby nie zwalniać (bo mogę potem nie wrócić) chcę poszaleć i zaproponować mój dalszy ciąg!
Mam nadzieję, że będzie pasować do idei serialu i...że się wam spodoba :*
CZYTASZ
You're an idiot | Steve Harrington
Fanfiction- Słyszałaś kiedyś o przeklętych miastach? - Co? - No wiesz...nieszczęśliwe wypadki, przypadkowe morderstwa, znikający ludzie... Dziewczyna zniecierpliwiona westchnęła, a ten od razu zmienił tok rozmowy. - Niedaleko stąd jest laboratorium, gdzie rob...