42. O skale czaszki...

210 15 0
                                    

- Mogę zostać w aucie?- spytała Robin, gdy jechali do Eddiego.- Będzie do bani.

- Dasz radę.- powiedziała do niej kierująca autem Nancy.

- Nie mogę patrzeć jak w oczach Eddiego znów gaśnie nadzieja.

- Przynajmniej może zapić smutki.- zauważył Steve, który wraz z Dustinem wyjadał przekąski kupione dla Mansona.

- Nasza mam tak robi.- mruknęła Max, na co Lou uniosła brwi w zdumieniu, że powiedziała to na głos.

- Zróbmy próbę.- zaczęła z powagą Robin brunetka.- Cześć, Eddie, najpierw dobre wieści. Przywieźliśmy zatwierdzone przez Dustina śmieciowe żarcie i sześciopak, a do tego znaleźliśmy Vecne. Problem w tym, że jest w drugim, znacznie straszniejszym wymiarze, a brama jest zamknięta, więc nie zdołamy do niego dotrzeć. Wkrótce masz przechlapane i to podwójnie. Albo nawet potrójnie.

- Cholera, Robin.- westchnęła Lou.- Niby to prawda, ale nie musisz być tak...bezpośrednia.

- Ważne, że jesteśmy o krok bliżej do pokonania Vecny.- wyjaśniła wszystkim Nancy, co zwróciło uwagę Steve'a.

- Widzisz, Robin, pozytywne nastawienie robi różnicę.

Lou przygryzła policzek, by stłumić w sobie zazdrość. Próbując myśleć o czymś innym, oczy jej dostrzegły wozy policyjne.

- Pozytywne nastawienie, tak?- rzuciła do przyjaciół.

- Cholera.- mruknęła Nancy, po czym zatrzymała wóz i wszyscy, naprawdę wszyscy wybiegli wręcz z auta, by zza tłumu gapiów podsłuchać dającego wywiad szeryfa.

- Biedny Eddie.- szepnęła Lou, rozumiejąc, że sytuacja tylko się pogorszyła wraz z kolejnym morderstwem, którego świadkiem, ale oficjalnie winnym był Manson.- Gdzie mógł uciec?

- Henderson?- usłyszeli z krótkofalówki Dustina, na co chłopak prędko wyjął ją z plecaka i stłumił dłonią głos kumpla.

- Eddie? Jak się trzymasz?- spytał go nastolatek, a ten widocznie się zawahał.

- Nie jest dobrze.- odpowiedział szczerze.

Przyjaciele wymienili się spojrzeniami pełnymi współczucia i emocji związanymi z kolejną śmiercią. Bez zbędnych rozmów udali się przez las ku miejscu, gdzie skrył się świadek zbrodni na koledze Lucasa. Lou nie wiedziała kim był zmarły, jednak widziała, że jego los uderzył w nastolatka. Podeszła więc do Max, gdy szli po trawie w milczeniu.

- Porozmawiaj z Lucasem.

- Nie potrzebuje jego wsparcia.

- Nie o tym mówię. On potrzebuje ciebie. Spójrz na niego.- powiedziała i obie spojrzały na kroczącego bez słowa ciemnoskórego.- Stracił znajomego i prawie stracił ciebie.

- Nie zmienię tego.

- Max...

- Nie rozmawiamy od tygodni.- stanęła na moment Maxine.

- Poza momentem, gdy on wspierał i walczył o ciebie. A teraz Lucas potrzebuje twojego wsparcia. To widać.- zauważyła, a Max obejrzała się na chłopaka, z którym złapała kontakt wzrokowy.

- Fakt.- przyznała cicho i ruszyła w stronę przyjaciela.

Lou odprowadziła ją wzrokiem, nie zauważając, że obok niej stanął Steve. Również spojrzał na parę i wrócił spojrzeniem do dziewczyny. Zbyt wiele ostatnio mówił, by teraz prawić jej kazania. Postanowił więc obrać inną ścieżkę i uśmiechnął się z rozbawieniem.

- Bawisz się w swatkę?- spytał, na co ta się wzdrygła.

- Nie, w kogoś lepszego.- odpowiedziała po chwili.- W starszą, wszechwiedzącą siostrę.

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz