39. O śmierci ...

216 11 0
                                    

Pojechali pod kamper Mayfieldów zgodnie z życzeniem Max. Dziewczyna wysiadła z samochodu, słysząc za sobą wołanie Steve'a.

- Masz dwie minuty!- krzyknął, po czym oparł ręce o kierownicę.

Spojrzał na Lou, a gdy złapał z nią kontakt wzrokowy, kiwnął w stronę ich domu. Dziewczyna rozumiejąc tą sugestię, poszła w ślad za Max. Dogoniła ją w środku. Rudowłosa odkładała właśnie listy napisane dla bliskich na szafkę nocną, a na widok siostry, spuściła głowę.

- Max, porozmawiaj ze mną, proszę.- zatrzymała ją w salonie.- Dlaczego...dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Byłaś zajęta.

- Byłam tuż za ścianą.- zauważyła, po czym przymknęła oczy.- Od śmierci Billy'ego wszystko się skomplikowało, wiem, ale jesteśmy siostrami. Chciałam byś mi się żaliła, bym mogła zapomnieć o swoich problemach, strachach. Ale ty się odsunęłaś. Dlaczego, skoro byłam tuż obok i chciałam cię wysłuchać?

- Nie wiem.- powiedziała krótko Max.- Myślałam, że to ogarnę.

- Max.- rzuciła i odwróciła wzrok.- Jesteśmy zbyt do siebie podobne.

- Co?

- Też ukrywam swoje problemy przed innymi. Pewnie nie chcę obarczać ich moimi bzdurami.

Max przyjrzała się siostrze uważnie, aż uświadomiła sobie coś. Zaśmiała się z ironią, czym zwróciła na siebie uwagę.

- Ostatnim razem jak otwarcie powiedziałyśmy komuś o naszych kłopotach, wylądowaliśmy na drugim końcu kraju.- zauważyła trafnie, a Lou usiadła na oparciu kanapy w zamyśleniu.- Gdybyśmy nie powiedziały tacie o Billy'm, nie byłoby nas tutaj, Billy by nie zginął, ojczym nie wyjechał, a ja bym nie...

Urwała, choć Lou znała dalszą część jej słów. Podeszła do siostry, by złapać ją za ręce i wziąć z nią głęboki oddech, który miał rozpędzić złe myśli z ich głów.

- Od kilku...tygodni źle sypiam.- zaczęła się zwierzać Max po zabraniu rąk.- Mam bóle głowy, krwotoki z nosa, zawroty i ataki duszności. Gdy zamykam oczy, widzę Billy'ego.

- Ja też.- odpowiedziała prosto z mostu starsza, zaskakując tym samym siostrę.- Ale obie dajemy sobie radę, jak zawsze.

- Nie dziwi mnie, że padło na mnie.- powiedziała z bólem, a gdy Lou zmrużyła oczy dodała.- Że Vecna wybrał mnie. Wiedział, że jestem słaba...

- Ej, nie jesteś słaba.

- Jestem skoro umrę.

- Nie mów tak!- krzyknęła, by nią wstrząsnąć.- Nie umrzesz i nie jesteś słabą osobą, Max, jesteś silniejsza niż twoi kumple, niż ja.- podkreśliła, dziwiąc siostrę.- To ja się buntowałam po wyprowadzce, bo nie potrafiłam udźwignąć wyrzutów sumienia i...nowej sytuacji. Dopiero od niedawna czuję się w Hawkins jak w domu.

- Dzięki niemu.- rzuciła wymownie Max, mając oczywiście na myśli Steve'a. Lou wypuściła głośno powietrze z płuc, ale nie skomentowała jej słów.

- Nie musiałaś się buntować. Nie musiałaś się odnajdywać. Wszystko przyszło ci szybko, bo jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Tak samo było z Billy'm. To ty nas przed nim obroniłaś w domu Byersów. A deska? Od małego uczyłaś się na niej jeździć. Upadałaś tyle razy, że dzięki temu nauczyłam się bandażować i zszywać mniejsze rany.- zaśmiała się cicho.- Ale nie poddawałaś się. Teraz też nie możesz. Nie dam ci umrzeć, siostrzyczko.

- Wiem, że ty i reszta zrobicie wszystko, żeby mnie chronić. Ale jeśli...- urwała i podała siostrze odłożone wcześniej listy.- Znajdź tatę i daj mu list. I mamie, oczywiście. Proszę.

Oczy Lou błyszczały od łez i padającego na nie słońca. Uśmiechnęła się słabo do siostry, po czym przytuliła ją mocno. Tak, jakby to był ich ostatni uścisk. I mógł nim być. Kolejnym przystankiem, na który naciskała Max, był cmentarz. Steve zatrzymał się zgodnie z instrukcjami Max, a następnie spojrzał na nią z miną, którą ta znała na wylot.

- Zaraz wrócę.- rzuciła znudzonym głosem, po czym wyszła z samochodu, a za nią wyszedł jej były chłopak.

Starsza rudowłosa oparła się o siedzenie, przyglądając się okolicy. Była jej znana, oczywiście, w końcu tu zaledwie parę miesięcy temu pochowali Billy'ego. Smutne wspomnienia powróciły, a dopiero powrót Lucasa do samochodu przywrócił ją do rzeczywistości. Wszyscy milczeli, nerwowo rozglądać się dookoła.

- Rozmawiałaś z Max?- spytał, nie wytrzymując Dustin, na co Lou zmarszczyła brwi.- Powiedziałaś jej, że będzie dobrze?

- Ani ja, ani ona nie jesteśmy głupie.- odpowiedziała krótko.

- Ale będzie dobrze.- stwierdził Lucas, a Lou uśmiechnęła się do niego smutno.- Coś wymyślimy.

- No pewnie.- poparł przyjaciela Dustin, który ewidentnie przez to chciał pocieszyć przyjaciółkę.

Siedzieli w samochodzie dobry kwadrans, gdy Steve spojrzał na zegarek zdenerwowany. Zastukał kilka razy palcami w kierownicę, po czym otworzył drzwi.

- Wystarczy.- rzucił i wysiadł z auta.

- Daj jej jeszcze chwilę.- próbował zatrzymać go Lucas, jednak ten się uparł i poszedł do siedzącej na cmentarzu dziewczyny.

Reszta, która pozostała w samochodzie, śledziła kroki Steve'a, znudzeni sytuacją. Nagle usłyszeli jego wołanie, a Lou jako pierwsza wybiegła z auta ku siostrze i chłopakowi. Brunet klęczał przy siedzącej na trawie dziewczynie, która nie reagowała na jego głos i potrząsanie za ramię.

- Max?! Hej! Max!- krzyczał przerażony na równi z resztą.

Lou kucnęła na przeciwko Max, dotykając jej ramion i patrząc na dziwnie jasne, nieobecne oczy.

- Max! Obudź się!- mówiła.

- Dzwoń do Nancy! Szybko!- powiedział w nerwach so Dustina, który wrócił się najszybciej jak mógł do wozu.

- Co się dzieje?!- spytała chłopaków Lou.

- Vecna.- wyjaśnił krótko Lucas, a Lou wciąż próbowała obudzić z transu dziewczynę.

- Max! Proszę cię! Obudź się! Jesteśmy tu! Max!- mówiła, gdy nagle wrócił z wozu Dustin, rozkładając na trawie słuchawki oraz wszystkie kasety z piosenkami, jakie znalazł.

- Znasz jej ulubioną piosenkę?- spytał Lucasa, a chłopak otworzył szerzej oczy.- To ważne!

- Znam, znam...już...- ocknął się, przeszukując kasety.

Chłopaki założyli słuchawki na uszy Max, po czym włożyli do odtwarzacza kasetę Kate Bush. Lou dostrzegła to, choć w tamtym momencie nie zastanowiła się nad wyborem piosenki.

- Szybko! Włączaj!- krzyknął Lucas do przyjaciela.

Dustin zdążył jeszcze włączyć piosenkę, gdy ciało Max unosiło się do góry. Jej przyjaciele cofnęli się do tyłu przerażeni sytuacja, a Lou krzyknęła z całej siły imię siostry. Nigdy tak się nie bała. Mogła być torturowana przez Sowietów, uciekać przed bestiami i potworami z Drugiej Strony, ale wtedy bała się o siebie, a teraz chodziło o jej młodszą siostrę, która dosłownie była między życiem a śmiercią.

Czas ciągnął się w nieskończoność, a serca wszystkich biły jak szalone. Nagle Max spadła na ziemię, wpadając od razu w ramiona byłego chłopaka i oddychając głęboko z przerażenia.

- Już dobrze, już dobrze...- powtarzał jej Lucas, przytulając ją, żeby więcej nie uciekła z jego rąk.

Lou z kolei zalała się łzami po złapaniu mocno dłoni siostry. Płacz jej był oznaką bezradności i puszczeniem wcześniejszych emocji, na czele z przerażeniem. Plecy jej gładził delikatnie Steve, który w całej tej sytuacji nie mógł przestać myśleć o uczuciach swojej dziewczyny. Winił siebie, ale w istocie nie Max była u niego na pierwszym miejscu.

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz