Hermiona wróciła do pokoju, napiła się lodowatej już kawy i uznała, że może w pełni sił wrócić do warzenia Oculusa.
- Wróciłam. Wracam do dodawania piołunu, proszę pana - uznała, że poinformuje go, co robi, choć pewnie doskonale słyszał, jak wchodziła do pomieszczenia. "Nietoperzy słuch" - pomyślała. Nienawidziła, gdy Harry i Ron określali profesora mianem Nietoperza z Lochów, bo był to dla niej brak szacunku wobec nauczyciela. Ale teraz wiedząc, jak wyczulił się jego słuch... uznała, że to stosunkowo trafne porównanie. A poza tym - nie byli już w szkole.
Dorzuciła ingrediencje, o które prosił... trudno powiedzieć, aby Severus Snape o coś prosił.
- Mieszam już eliksir, proszę pana - barwa na razie bez zmian. Co dalej? - powiedziała do profesora.
- Skąd wzięłaś duszoną mandragorę? - spytał.
- Kupiłam u Sluga i Jiggera.
- W takim razie powinna być dobrej jakości. Mandragory, które nie są odpowiednio przechowywane, z czasem tracą swoje właściwości magiczne. Ich stężenie hioscyjaminy*, skopolaminy** i mandragoriny*** spada - opowiadał, a ona słuchała z zafascynowaniem.
Jego głos, gdy opowiadał, o czym związanym z eliksirami był pełen pasji i zaangażowania. Mogła słuchać tego godzinami..., zwłaszcza gdy mówił tym niskim tonem. W taki sposób mógłby jej opowiadać nawet przepisy Molly Weasley na pierożki lub klopsiki. I tak słuchałaby niemal z otwartymi ustami, chłonąc każde słowo. Podobnie było w Hogwarcie - lubiła eliksiry, ich przyrządzanie, ale dni, gdy prowadził wykłady były tymi, które uwielbiała. Gdy zaczął nauczać Obrony przed Czarna Magia, polubiła ten przedmiot jeszcze bardziej. A zajęcia praktyczne? Gdy pokazywał, jak odbijać zaklęcia, czy stawiać tarcze... o merlinie, przechodził ja dreszcz, z powodu jego umiejętności. O ile Hermiona była znakomita, jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy z książek, o tyle w obronie i władaniu różdżka Harry czy Ron byli zdecydowanie lepsi. Ona świetnie znała je w teorii, wiedziała, jak wypowiadać zaklęcia, jaki ruch wykonywać. W tym była mistrzynią, ale już w walce było gorzej. Dlatego oglądanie płynnych ruchów Severusa Snape'a działało na nią kojąco. Miał wrodzony talent do tego, czego jen poskąpiono.
- Wystarczy niewielki błąd, by duszona mandragora była wręcz śmiertelna - kontynuował. - Wielu sprzedawców trzyma je nawet latami w swoich zbiorach, przez co traci właściwości. Żeby nie wyrzucać wszystkiego, od czasu do czasu pozbywają się ćwierci uncji lub połowy fiolki i dosypują świeżego proszku. Przez to staje się niebezpieczna. Była wykorzystywana też do innych celów, w końcu to Kirkaia.
- Roślina czarodziejska należąca do Kirke - wtrąciła, zupełnie nieświadomie. Była pod wrażeniem jego wiedzy i tego, w jaki sposób mówił. Nie chciała mu przerywać, wolałaby słuchać dalej.
- Tak, Granger - odpowiedział, po czym zamilkł.
"Myśl Hermiono... przecież nie chcesz, żeby przestał się odzywać" - pomyślała.
- Ja... nie bardzo wiem, czemu wiąże się ją z samą Kirke. Słyszałam coś o tym... ale nie pamiętam - zaczęła mówić, choć doskonale pamiętała tę historię.
- No proszę... Panna Wiem-To-Wszystko znowu czegoś nie wie - odparł z ironią.
- Przypomni mi pan? - spytała.
_________________________
Jej żądza wiedzy jednocześnie go irytowała, jak i ciekawiła. Była trochę jak on w pierwszych tygodniach pobytu w Hogwarcie. Pierwszy raz od trzech dni zachowywała się tak, jak dziewczyna, którą znał. Od pierwszego dnia, gdy zaczęli - a dokładniej to ona zaczęła, warzyć eliksir, wiedział, że w końcu zacznie zadawać pytania. Zachowywała się inaczej niż w Hogwarcie, ale to musiało nastąpić. Nie spodziewał się, że będzie to trwało aż tak długo. Mimo to... poczuł delikatne uczucie satysfakcji, że jednak wróciła do normy. Nawet jeśli miałoby to trwać tylko chwilę.
CZYTASZ
HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONE
FanfictionTom Riddle nie żyje. Trwa proces w Wizengamocie, podczas którego sądzeni są śmierciożercy. Nikt jednak nie wie, że losy niektórych może odmienić jeden człowiek. I to taki, którego pogrzebali, myśląc, że zginął. Ale ona go uratowała. - Jesteś naiwna...