UWAGA. Rozdział zawiera mocniejszy opis, który może urazić niektórych czytelników lub być dla nich zbyt drastyczny.
___________________________________________________
Na sali Wizengamotu zbierał się już spory tłum gapiów. Hermiona oglądała się co chwilę ze swojej ławy, licząc, że pojawi się profesor w towarzystwie Luny. Zastanawiała się, jak planuje to zrobić i czy w ogóle będzie obecny. "Zastosuje zaklęcie Glamour? A może postawi na Wielosokowy? Ech, no jak... skąd by go wziął. Może po prostu wparaduje tutaj?" - pomyślała bez składu, bo tona wspomnień i myśli w jej głowie nie pozwalała się uspokoić. Tupała stopami o ziemię, jednocześnie czując, jak rośnie w niej zdenerwowanie.
- Będzie dobrze, Miona - szepnął jej do ucha siedzący obok Harry i delikatnie złapał za rękę. - Wszystko będzie dobrze.
Odwróciła się jeszcze raz - widziała kilka znajomych twarzy, zarówno po stronie Wizengamotu, jak i ludzi przybyłych na rozprawę. Wśród sędziów znajdował się m.in. Kingsley oraz kilka osób, z którymi miała styczność po zakończeniu wojny. Zaczęła szukać wzrokiem Luny... aż w końcu dostrzegła ją pogrążoną w rozmowie z Ronaldem. Profesora nigdzie nie był. "Zrezygnował... zostawił Draco" - uznała bezgłośnie.
- Proszę wstać! Rozprawa numer 30/349. Oskarżony: Draco Lucjusz Malfoy - powiedział młody protokolant.
W całe sali dało się usłyszeć szuranie krzesłami czy stopami. Nerwowe oczekiwanie miało się niebawem zakończyć. Dwóch Aurorów, których Hermiona kojarzyła z widzenia, wprowadziło odzianego w smutne, beżowe szaty Draco. Wyglądał jakby miał za sobą kilka naprawdę trudnych dni. Choć miał dość świeże ubranie i nawet zaczesane włosy, poczuła dreszcz na plecach. Była pewno, że coś wydarzyło się w Azkabanie. Nawet z daleka dało się dostrzec wyraźnie podkrążone oczy i jeszcze bledszą niż zawsze skórę. Wyglądał mizernie - nie jak ten sam napuszony dupek z Hogwartu, którego znała przez sześć lat. Nawet nie jak wtedy, gdy widziała go we dworze. Wyglądał gorzej niż podczas wojny...
- Ten wyższy po prawej do Gawain Robards, szef biura Aurorów - powiedział po cichu Harry.
Dziewczyna nawet nie przywiązała większej wagi do czarodziejów wprowadzających Draco. Ot, zauważyła, że jest ich dwóch. Ale to właśnie wtedy do Hermiony dotarło, co Azkaban robi z ludźmi. Tych kilka dni temu, podczas pierwszej rozprawy, Draco nie wyglądał tak przerażająco źle jak teraz. Zaczęła zastanawiać się, co się wydarzyło w międzyczasie. Ostatnim razem Draco mógł wystąpić w swoich czarnych szatach, miał zaczesane platynowe włosy i kpiący uśmiech na twarzy. Dziś? Jego twarzy wyglądała na pustą.
- Draconie Malfoy, zgodnie z Kartą Praw Wizengamotu masz możliwość skorzystać z obrońcy. Czy ponownie, jak poprzednio rezygnujesz ze swojego prawa? - spytał Lavarius Pontus.
Draco nie odpowiedział, tylko pokiwał głową.
- Oskarżony musi odpowiedzieć -
Chłopak milczał, ale podniósł wzrok w stronę Ministra Magii.
- Panie Malfoy, czy rozumie pan, co mówię? - spytał czarnoskóry czarodziej.
- Tak - odparł bardzo słabym głosem Draco. - Nie chcę obrońcy.
- Dobrze. W takim razie rozumiem, że bez oporów będzie pan zeznawał. Wróćmy do przerwanego przesłuchania. Panie Malfoy, dlaczego przystąpił pan do Śmierciożerców? - dopytał Minister.
___________________
Draco zaczął swoją opowieść. Mówił o tym, jak nie chciał wcale być jednym z przydupasów Czarnego Pana, ale został do tego zmuszony, by chronić siebie i matkę. Gdy opowiadał, jak wyglądała inicjacja, jaki ból czuje się podczas przyjmowania Mrocznego Znaku i jak ma się przeczucie, że całe życie się zmienia od tej chwili, Hermiona spojrzała na Lunę. Jej oczy błyszczały, choć z daleka nie mogła dostrzec, czy to od łez, czy zasłuchania się. Wyglądała niezwykle spokojnie, wpatrując się niemal bez mrugnięcia w ukochanego.
CZYTASZ
HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONE
FanficTom Riddle nie żyje. Trwa proces w Wizengamocie, podczas którego sądzeni są śmierciożercy. Nikt jednak nie wie, że losy niektórych może odmienić jeden człowiek. I to taki, którego pogrzebali, myśląc, że zginął. Ale ona go uratowała. - Jesteś naiwna...