Mogła zrobić tylko jedną rzecz, po tym jak dokonała tego nietypowego odkrycia. Musiała porozmawiać z Luną. Tylko jej ufała, tylko z nią rozmawiała o wszystkim od czasu wojny. I tylko ona wiedziała, jaka jest prawda.
Spakowała w pośpiechu książki, jakby był rzeczą najcenniejszą na świecie. Wszystko inne mogłoby zostać na dworze, zmoknąć, zostać spalone, czy cokolwiek - ale nie książki. A już zwłaszcza nie ta, w której były odręczne wskazówki profesora. Poczuła ogromny przypływ adrenaliny, który przeszedł przez jej ciało. Lekkie mrowienie w kręgosłupie, dreszcz w rękach - to sprawiło, że mimo pory wstała spod drzewa. Nie mogła czekać nawet chwili dłużej. Jeśli to, co podejrzewała było prawdą... sama nie wiedziała, co wtedy by się stało.
Zaczęła iść szybkim tempem w stronę domu Luny. Nie miała pojęcia, która jest godzina, ale mało ją to teraz obchodziło. Nie wiedziała też, co powie, gdy stanie twarzą w twarz z przyjaciółką. Miała w głowie absolutną pustkę, ale czuła, że coś każe jej iść właśnie do domku blondynki. "Jeśli to czuł Harry po zażyciu Felix Felicis, to już wiem, o co mu chodziło" - pomyślała. Była przerażona i podekscytowana - uczucia mieszały się w niej, jak składniki w kociołku. Od dawna nie czuła aż tylu emocji, tak dobrze nie współgrała ze swoim ciałem. Pierwszy raz od maja... poczuła się jak Hermiona Granger, którą znała i lubiła.
W końcu puściła się biegiem przez lawendowe pola - nie miała chwili do stracenia. Nie dała jednak rady. Momentalnie złapała ją kolka, a wycieńczone ciało odmówiło posłuszeństwa. Znowu zebrało jej się na wymioty - ostatnio było to jedno z uczuć, które jej nie opuszczało. Wzięła kilka głębszych wdechów i zaczęła znowu iść w stronę, gdzie mieszkała Luna.
_______________________
Hermiona nie wiedziała, ile czasu minęło, zanim dotarła przed dom dziewczyny. Dzień obudził się już na dobre, ale pora wciąż była wczesna. Patrząc po przedzierających się przez chmury promieniach, Granger wnioskowała, że mogła być 7:00. Wszędzie były zasłonięte okna, założyła więc, że przyjaciółka śpi. Miała więc dwie opcje - obudzić ją lub wejść nielegalnie, atakując drzwi Bombardą. Zdecydowała się na tę pierwszą opcję.
Zapukała do drzwi.
Po drugiej stronie była cisza. Żadnych kroków ani odgłosów.
Zapukała ponownie, tym razem nieco dłużej obijając ściśniętą dłoń o drewniane drzwi.
Czekając na jakąś reakcję ze strony przyjaciółki, Hermiona dostrzegła, że szyby w okienkach znajdujących się przy drzwiach wejściowych są inne niż ostatnio. Ewidentnie potraktowano je Reparo.
- Luna, nie pozostawiasz mi wyboru - powiedziała na głos.
Nie zdecydowała się jednak od razu na Bombardę. Zamiast tego postarała się przywołać miłe wspomnienie, choć szło jej to bardzo opornie. Wybrała wspomnienie ostatnich wakacji z rodzicami, które spędzili na południu Francji między jej czwartym a piątym rokiem. Ostatnich, gdy była szczęśliwa, razem z nimi... Niewielka wydra zmaterializowała się przed Hermioną, gotowa na rozkazy.
- Przekaż Lunie wiadomość: Czekam pod twoimi drzwiami. Otwórz, proszę, bo będę musiała je wyważyć. Musimy porozmawiać. Hermiona -
Wydra przebiegła po trawniku i zniknęła. "Jeśli w ciągu 10 minut nie zejdzie i nie otworzy tych przeklętych drzwi, to żadne Reparo im już nie pomoże" - zagroziła przyjaciółce w myślach. Nie musiała aż tyle czekać. Zaledwie chwilę później usłyszała naprawdę głośne skrzypienie schodów i szczękanie zamków w drzwiach. Zanim Luna zdążyła cokolwiek powiedzieć, Hermiona spojrzała jej głęboko w oczy i rzekła:
CZYTASZ
HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONE
Hayran KurguTom Riddle nie żyje. Trwa proces w Wizengamocie, podczas którego sądzeni są śmierciożercy. Nikt jednak nie wie, że losy niektórych może odmienić jeden człowiek. I to taki, którego pogrzebali, myśląc, że zginął. Ale ona go uratowała. - Jesteś naiwna...