Siedział pogrążony w całkowitej ciemności. Wiedział, że jest zupełnie sam ze swoimi myślami. Nie mógł na nikogo liczyć - nie po tym, co zrobił. Pogrążony w mroku zdawał się nie zważać ani na miejsce, w którym obecnie się znajduje, ani na porę dnia. Zastanawiał się, a raczej obawiał tego, co przyniesie jutro - w końcu to miał być dzień rozprawy. Początek... albo koniec wszystkiego.
Doskonale wiedział, że powinien ponieść jakąś karę, z drugiej strony... bardzo chciał dalej żyć. Miał moment w swoim życiu, że był pewien, że nic dobrego już go nie czeka. Że nie będzie mu dane godnie się zestarzeć, robić tego, co lubi, ani mieć u swojego boku jakiejś kobiety. Dziś jednak bardziej niż kiedykolwiek marzył właśnie o tym.
Nie mogąc zasnąć, gdy myśli kłębiły się w jego głowie przed kolejnym dniem, zaczął powracać we wspomnieniach do swojego dzieciństwa. Niektórym mogłoby się wydawać pozornie szczęśliwe, ale wiedział, jak było naprawdę. Ojciec tyran, uwielbiający gnębić za każdą nawet najdrobniejszą pomyłkę. I całkowicie podporządkowana mu matka, bo tak ją wychowano wedle starych, magicznych zwyczajów. Był ciekaw, ile razy jego matka wychodziła z domu pod zaklęciem Glamour, byleby ukryć siniaki, przekrwione oczy lub opuchliznę nad kością jarzmową. Zapewne wiele... ale nie mógł jej o to spytać, bo nie żyła.
Przez wiele lat starał się przypodobać ojcu, co kończyło się kłótniami, pijackimi bijatykami, a kilka razy w dzieciństwie nawet i złamaną ręką u niego. Na szczęście matka była dobra w uzdrawianiu, więc Episkey miała opanowane do perfekcji. I on też dość szybko się go nauczył.
Z wczesnych lat pamiętał, że jego ojciec potrafił się śmiać, czasem wydawał się szczęśliwy. A potem przychodziła nagła zmiana - najczęściej związana z alkoholem. Z biegiem lat było tylko gorzej, stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny, próbując za to obwiniać jego matkę. Miała go denerwować, sprzeciwiać się, nawet wtedy gdy milczała. Irytowała go sama jej obecność. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek ją kochał. A może ich połączenie się było tylko czymś w rodzaju paktu?
Całe dzieciństwo, a przynajmniej dopóki nie poszedł do Hogwartu, czuł się piekielnie samotny. Marzył o rodzeństwie, by nie być samotnym, pozostawionym tylko na łaskę rodziców. Ale nigdy się go nie doczekał. Zawsze miał być jedynakiem, a jego matka zbywała go mówiąc, że "tak jest lepiej". Szwendał się więc po domu samotnie, od czasu do czasu przeszkadzając innym. Poza domem też nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Nigdzie nie pasował. Gdy skończył 11 lat i otrzymał list z Hogwartu, matka zaczęła mu więcej opowiadać o szkole. Ojciec wyczuł w tym okazję, by pozbyć się go z domu. Wówczas mógłby robić, co chce, a "ten mały gnojek" nie pałętałby się między nogami. Nie liczył na przyjaźń ojca, do tego było daleko, ale chciał mu się przypodobać, zdobyć jego pochwałę. Uczył się więc jeszcze przed szkołą, starał się poznawać nowe zaklęcia, ćwiczyć etykietę, ale też schodzić mu z drogi, gdy miał zły humor. A potem wszystko się zmieniło.
Tak... Draco Malfoy nienawidził swojego dzieciństwa.
Dopiero gdy miał iść do Hogwartu, usłyszał od swojego ojca o Harrym Potterze. Ojciec wzdrygał się i prychał, jakby mówił o jakimś robaku, a jednocześnie... liczył, że Draco zaprzyjaźni się z nim. Chcąc sprostać wymaganiom ojca, uznał, że "wprowadzi go". Potter wybrał Weasleya... Członka rodziny, z której jawnie kpił na głos jego ojciec, wyzywając głowę tej rodziny od "zdrajcy krwi", "miłośników szlam" i "biednego dziecioroba". Draco z kolei zazdrościł z tych opowieści jednego - gromady dzieci u Weasleyów, rodzeństwa, którego on nigdy nie miał. I to ich wybrał Potter - jego jedyna szansa, by ojciec spojrzał na niego przychylnym okiem. A choć wiedział, że jego ojciec jest okrutnym draniem, potworem przywdziewającym maskę eleganckiego czarodzieja, jako 11-letni dzieciak chciał mu się w końcu przypodobać. I usłyszeć choć jedną, drobną pochwałę z jego ust. Pragnął tego, chyba jeszcze bardziej niż czegokolwiek.
CZYTASZ
HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONE
FanfictionTom Riddle nie żyje. Trwa proces w Wizengamocie, podczas którego sądzeni są śmierciożercy. Nikt jednak nie wie, że losy niektórych może odmienić jeden człowiek. I to taki, którego pogrzebali, myśląc, że zginął. Ale ona go uratowała. - Jesteś naiwna...