XVII. Zyskując na czasie

495 20 5
                                    

Hermiona przeszła przez próg mieszkania Luny kompletnie zmieszana. "Co tam się wydarzyło?" - zastanowiła się, stojąc na ganku obok lewitujących śliwek. Wciąż nie mogła wyjść z podziwu, że Luna hodowała te dziwne rośliny - w tym mogłaby swobodnie dogadać się z Hagridem. Jakże żałowała, że nie wiedziała o wyprowadzce pół olbrzyma. Czuła smutek na myśl, że nie będzie jej tak łatwo już się z nim spotkać. To on służył jej oparciem przez wiele lat, gdy miała problemy, pocieszał, gdy przez Malfoya jej zęby urosły o kilka cali lub, gdy ten nazwał ją szlamą. Z jednej strony wiedziała, że jest szczęśliwy z Madame Maxime, ale z drugiej - był kolejną osobą, która poniekąd odeszła z jej życia.

Ale jedna wróciła - była już tego pewna, miała potwierdzenie niemal na wyciągnięcie ręki. Była zmieszana wszystkim, co miało miejsce od wczoraj. Wspomnienia plątały się w jej głowie, powodując absolutny chaos. "Jak miło byłoby mieć myślodsiewnię. Życie byłoby prostsze" - pomyślała. Uznała, że znów potrzebuje czasu na przemyślenia, więc, zamiast teleportować się, ruszyła pieszo do Nory.

- Żyje... nawet jeśli wygląda fatalnie - powiedziała do siebie na głos.

Kiedyś często zdarzało jej się mruczeć pod nosem lub mówić samej do siebie. Chłopcy tego nienawidzili - ona wychodziła z założenia, że czasem warto porozmawiać z kimś... inteligentnym. Dawno już tego nie robiła. Od czasu zakończenia bitwy bardzo długo nawet nie rozmawiała z sobą w myślach. Zamknęła się przed całym światem, w tym nawet przed sobą. Teraz zakiełkowała w niej myśl, że ma jakiś cel, coś, co może zrobić, jakoś odkupić swoje winy.

Zaczęła rozmyślać nad tym, co zrobić po kolei. Musiała znaleźć Harry'ego i przedstawić mu jakąś wiarygodną historię, o tym, dlaczego powinni przełożyć rozprawę. Uznała, że chłopaka nie będzie interesować historia o XVI wiecznym dekrecie, ale to jedyne, co przychodziło jej do głowy. Jeśli Harry nie kupi tej historii, a była praktycznie pewna, że uzna to za głupie, będzie mieć problem. Układała w głowie cały scenariusz rozmowy z przyjacielem - poprosi go na bok, zacznie opowiadać o odkryciu, a potem spróbuje nakłonić do wyprawy do Londynu.

- Merlinie, to kompletnie bez sensu! - rzekła zniesmaczona. - Przecież to idiotyczny pomysł, na który Harry nigdy nie pójdzie.

Rozważając wszelkie za i przeciw doszła do Nory. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie pojawiła się na śniadaniu ani nie spędziła nocy w swoim pokoju. Spodziewała się, że zaczną się pytania, o to gdzie była, co się z nią działo. Weszła do domu, marząc o załatwieniu rozmowy z Harrym i kąpieli. Musiała się obudził, bo czekał ją długi dzień. Emocje nadal ją trzymały, jeszcze ich nie przetrawiła i nie zrozumiała do końca, co się dzieje, ale musiała działać.

- Hermiono, kochanie! Tak myśleliśmy, że już poszłaś na spacer od rana, dlatego nie przyszłaś na śniadanie. Znowu źle spałaś? - spytała Molly, ale nie dała jej odpowiedź, bo zaczęła dalej mówić. - Zjesz coś? Musiałaś wcześnie wyjść, bo ja od 6:00 krzątam się po kuchni, a widziałam, że nic nie jadłaś.

- Może później pani Weasley - chciała jak najszybciej zniknąć z kuchni. Nie mogła przecież powiedzieć kobiecie, że już jadła śniadanie. - Wie pani, gdzie znajdę Harry'ego? -

- Wybrał się z Ronaldem na Pokątną, na zakupy. Chyba mają jakieś... ważne plany, bo nie chcieli zabrać Ginny.

- A potem wracają tutaj? - zapytała Hermiona.

- Nie mam pojęcia, złotko.

- Dziękuję, w takim razie muszę ich poszukać. Dziękuję pani Weasley. - odpowiedziała dziewczyna, chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę.

Molly zrozumiała podprogową sugestię i wróciła do krzątania się po salonie, a Hermiona pobiegła na górę. Weszła do łazienki marząc o kąpieli - na przemian oblewała się u Luny to zimnym potem lub czuła fale rosnącego gorąca. Napełniła wannę ciepłą wodą i pozwoliła sobie na 10 minut relaksu. Weszła do niemal wrzącej wody i zanurzyła się cała. Od razu pożałowała, bo blizna na ręce zaczęła ją niemiłosiernie piec.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz