Lunie tylko wydawało się, że nie wie, ile dni minęło od wojny. Wypierała datę z pamięci. Tak naprawdę miała doskonałe pojęcie o tym, że właśnie zaczęło się lato. Minęły dokładnie 64 dni. Lawendowe pola były w rozkwicie już od dłuższego czasu, a patrząc na to, że ich kępki świetnie mają się w tym regionie nawet do września, czerpała przyjemność z każdej podróży przez wzgórza, które oddzielały jej dom od Nory.
Początkowo dziewczyna planowała napisać do Hermiony Granger z prośbą o przygotowanie nietypowego eliksiru. Uznała jednak, że nie może za każdym razem słać do przyjaciółki sowy. Musi czasem porozmawiać z nią na żywo, wyjść z domu, żeby nie pomyśleli, że zjadły ją nargle. Jeszcze, nie daj Merlinie, przyszliby do niej...
Bała się, że gdy odkryją jej znajomego ukrywającego się w piwnicy, cały plan weźmie w łeb. Misternie obmyślony pomysł zaskoczenia Wizengamotu, nad którym myślał Snape miał zakładać, że Draco zostanie wypuszczony, jeśli ława przysięgłych czarodziejów zrozumie, że Potter mówił prawdę, nie był manipulowany ani nie znajdował się pod wpływem imperiusa. Harry musiał być autentycznie zszokowany pojawieniem się Snape'a i jego zeznaniami, na wypadek, gdyby chcieli sprawdzić umysł chłopaka i prawdziwość jego wspomnień.
- Potter jest absolutnie beznadziejnym oklumentą. Nikt nie byłby w stanie uwierzyć, że manipuluje swoimi myślami lub wspomnieniami. Każdy, kto będzie chciał rzucić na niego Leglimens pozna, że Potter pokazuje prawdziwe wspomnienia - wyznał pewnego dnia Snape.
Luna była w szoku, pełna podziwu wobec jego umysłu. Zawsze wiedziała, że jest ponadprzeciętny, w końcu widział testrale, a gdy nosiła swoje okulary pokazujące minimalne stworzenia, jego głowę zawsze otaczały gnębiwtryski. Może teraz w nie już nie wierzyła, ale nadal była przekonana co do jego niezwykłości.
Usilnie, gdy myślała o nim, w jej wizji obok pojawiała się Hermiona Granger. Była tak samo niezwykła, jak on - mądra, nieco niezrozumiała, bystra, a w ostatnim czasie mocno zamknięta w sobie. Podobnie jak Snape, obwiniała się o wiele rzeczy, choć całkowicie niesłusznie. Była jej najbliższą przyjaciółką, pierwszą, która zaakceptowała bez żadnych trudów jej związek z Draco i obiecała pomoc. Teraz znowu jej potrzebowała.
_____________________________________
Gdy Luna dotarła do Nory, znowu poczuła się jak w domu. Uwielbiała tu przebywać, choć jeszcze bardziej wolałaby tu być z Draco. Wiedziała, że Weasleyowie nic nie mówią na temat jej wybranka, ale za jej plecami czuła, że toczą się wielkie rozmowy. Teraz jednak wszyscy próbowali jej pomóc, włącznie z Harrym, który tak bardzo kiedyś nienawidził się z Draco.
- Luna, kochanie! Wchodź, jak miło cię widzieć - powiedziała od progu pani Weasley.
- Dzień dobry! - odparła z uśmiechem, który musiała nieco wymusić, ale wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, kobieta zacznie ją wypytywać. A była gorsza niż Veritaserum. Jeśli czegoś chciała się dowiedzieć, drążyła, pytała, męczyła, aż dopięła swego. - Czy jest Hermiona? - zapytała.
- Tak kochanie, na górze, czyta. Jeśli natkniesz się po drodze na Ginny, powiedz, żeby do mnie przyszła. Harry i Ron są w ogrodzie, przynajmniej byli niedawno, ale z nimi to nic nie wiadomo - powiedziała Molly.
- Oczywiście - odpowiedziała Luna.
Nora była miejscem niezwykłym - niby małym, biednym i wąskim, a jednak miejsca starczało tam dla wszystkich. Pani Weasley starała się trzymać fason, udawała, że wcale nie przeżywa śmierci Billa i Fleur, jej pierwszego syna i jedynej synowej. Udawała, że nie boli ją, że Percy'ego czeka proces w Wizengamocie. Dopóki był dzień, chodziła uśmiechnięta, krzątając się po kuchni. Od Hermiony i Rona wiedziała jednak, że wieczorami dobry nastrój opuszczał Molly Weasley i trawiły ją demony żałoby.
CZYTASZ
HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONE
FanficTom Riddle nie żyje. Trwa proces w Wizengamocie, podczas którego sądzeni są śmierciożercy. Nikt jednak nie wie, że losy niektórych może odmienić jeden człowiek. I to taki, którego pogrzebali, myśląc, że zginął. Ale ona go uratowała. - Jesteś naiwna...