XXIII. Odliczanie

434 24 8
                                    

Gdy Luna wróciła z Pokątnej, był już wieczór. Wchodząc do domu, nie słyszała żadnych głosów. "Albo skończyli, albo się pozabijali" - pomyślała.

Luna wróciła dopiero wieczorem, obarczona naręczem zakupów. Kolejny raz zapomniała, by poprosić Hermionę o nauczenie jej zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, by mogła mieć taką samą torbę jak ona. Przydałaby się zwłaszcza teraz. Otwierając drzwi do domu, spodziewała się apokalipsy. Myślała, że będą się kłócić, albo krzyczeć na siebie. Tymczasem uderzyła ją cisza. Wręcz przejmująca cisza. "Pozabijali się" - pomyślała, jednocześnie nie wiedząc, czy jest bardziej rozbawiona, czy zestresowana.

Weszła na górę, ale zastała tam tylko ciemność. Tylko w rogu pokoju, który przeznaczyła na pracownię, cień delikatnie rozganiał niewielki płomień pod kociołkiem. "Ach... czyli skończyli" - uznała, wzdychając lekko. Odłożyła część sprawunków w swoim pokoju. Przepakowała niektóre z nich i uznała, że zaniesie profesorowi. W końcu była na zakupach głównie z jego powodu.

Zapukała delikatnie do drzwi piwnicy, ale nie spotkała się z odpowiedzią. "Merlinie... chyba naprawdę się pozabijali!". Zastukała jeszcze raz, ale gdy do jej uszu dobiegała tylko cisza, uznała, że czas się wycofać. Trudno, jeśli nie żyje, to sprawdzi to jutro.

________________________________

Nora już z daleka jarzyła się światłem - w niemal każdym pomieszczeniu zapalone były świece. Najwidniej było jednak w saloniku. Hermiona mogła wrócić do domu już wcześniej, ale skoro i tak czekało ją pięć dni w tym miejscu, uznała, że może jeszcze chwilę odpocząć, wałęsając się po pobliskich polach.

Miała spotkać się z profesorem Snapem dopiero 14 lipca, na dzień przed rozprawą, by sprawdzić działanie Oculusa. Chodząc po dworze, zastanawiała się, czy powinna znaleźć jakąś wymówkę, by wpaść do Luny przed wyznaczonym terminem. Ale nic nie przychodziło jej do głowy, tam panowała zupełna pustka. I choć miała wrażenie, że ostatnio jej mózg zaczął pracować trochę lepiej, jak na dawnych obrotach, świadomość, że czeka ją powrót do szarej rzeczywistości sprawił, że humor znowu wróciła do normy.

Pierwsze dwa dni oczekiwania minęły Hermionie dość znośnie. Większość czasu przespałam, racząc się przed zaśnięciem eliksirem na Sen bez Snu, by tym razem odpocząć. Nie chciała dziwnych, nocnych wrażeń jak ostatnio.

Weasleyowie nie nagabywali jej, zupełnie tak, jakby jej nieobecność była im na rękę. I jej również. Nie miała ochoty uciekać znów przed Ronem, była zbyt zmęczona. Nie chciała odpowiadać na zaczepki Ginny, lub patrzeć na smutny, pusty wzrok pana Weasleya. Potrzebowała samotności, a jednocześnie... co już mówiła Lunie, bała się ich stracić.

________________

W domu Luny atmosfera była napięta. Zarówno ona, jak i Severus nie mogli znaleźć sobie miejsca. Blondynka z niecierpliwością czekała na rozprawę, licząc, że Draco w końcu wyjdzie na wolność. Jednocześnie czuła niewypowiedzianą na głos obawę o los profesora. On z kolei tym faktem zupełnie się nie przejmował. Miał nadzieję, że dożyje rozprawy, a eliksir, który uwarzyła Granger, go nie zabije.

Lovegood kupiła mu nowe szaty i sprzęt do golenia, choć o to nie prosił. Odburknął pod nosem, gdy podawała mu pewnego dnia paczki.

- Przyda się Panu na rozprawę - powiedziała. - Nie możemy dopuścić, aby postrach Hogwartu wystąpił w jaskrawo żółtej koszuli mojego ojca, prawda?

- Lovegood... nie mów mi, że teraz mam coś takiego na sobie! - uznał ze złością. Wolałby już mieć na sobie szaty Ravenclaw niż te okropne ciuchy Ksenofiliusa, które aż z daleka miały być pozytywna energia.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz