XII. Nocne czytanie

489 24 31
                                    


Hermiona wpadła do Nory niczym burza - nie odzywała się o nikogo, tylko pognała na górę, wprost do łazienki. Miała tylko nadzieję, że będzie wolna. Czuła jak rośnie w niej niesmak, zbiera się wręcz na wymioty. Wpadła do pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi. Jednocześnie opadła na podłogę, bez grama sił. Oparła się o drzwi wejściowe do łazienki i rozpłakała.

- Jak poszło? - usłyszała głos Harry'ego dobiegający zza zamkniętych drzwi. - Dobrze myśleliśmy, że chodzi o szkołę? -

- No jasne stary, jesteście z Ginny geniuszami, ja nigdy bym na to nie wpadł - powiedział Ron.

- Mówiłem ci, że musiał być powód, skoro Hermiona poszła do Hogwartu. Wiesz, ile ją to musiało kosztować -

- Tak, ale bez przesady. Każdy z nas przeżył to samo, byliśmy na jednej wojnie, a ona czasem zachowuje się, jakby ktoś jej umarł -

- Ej stary, nie przesadzaj. Jest wrażliwa, no i jest dziewczyną. Do tego stresuje się procesem Draco - odparł Harry.

- Taaaaa, czasem mam wrażenie, że wszyscy ją bardziej interesują ode mnie. Wiesz, że znowu nie dała się dotknąć? Bywa taka... wielkopańska i samolubna - cień złości przeszedł przez twarz Rona, co nie umknęło uwadze Harry'ego.

- Ron, weź. Zachowujesz się teraz jak dupek - nie mówię ci tego często, ale wiesz, że Hermiona nie jest taka jak Lavender. Nie wystarczy, że się uśmiechniesz, a ona wpadnie ci w ramiona Won-Won - zaczął kpić. - Dziwisz się, że martwi się Malfoyem? Pomógł mi, jest chłopakiem Luny - jej przyjaciółki.

- Ale nie jej Harry, nie jej! - podniósł głos rudowłosy.

- Chodź, pójdziemy na miotły, bo widzę, że musisz ochłonąć -

Hermiona wcale nie chciała podsłuchiwać rozmowy, siedziała oparta o drzwi i... tak jakoś wyszło. "Czyli Ron nawet nie wpadł na taką głupotę? Nawet to go nie zainteresowało? Chciał tylko jednego?" - łzy ciekły jej po policzkach, czuła, że powoli zaczynają ją piec oczy. Nalała gorącej wody do wanny - musiała zmyć z siebie brud tego dnia, ręce Rona błądzące po jej ciele. Wiedziała już, że nawet trzykrotne umycie zębów nie sprawi, że pozbędzie się smaku jego ust. Już tego próbowała. Rozebrała się do naga. Syknęła z bólu wkładając nogę do wanny - woda była wręcz wrząca, ale potrzebowała poczuć coś innego niż obrzydzenie.

Ręka ja zapiekła jeszcze mocniej, gdy zanurzyła ją w gorącej wodzie. Jak dla niej, mogłaby nawet odpaść. To była kolejna część, której w siebie nienawidziła. Nie wiedziała, jakiej klątwy użyła Bellatrix lub czym zatruty był nóż, który pozostawił napis Szlama na jej ręce, ale za żadne skarby świata nie chciało się goić. Rana sączyła się, dookoła było wyraźne zaczerwienienie. Czytała już, że to nie gangrena, zresztą do mugolskiego lekarza i tak nie mogłaby pójść. "Ciekawe, jak miałabym wytłumaczyć, co to znaczy".

Leżała w wannie, gdy naszła ją pewna myśl. "Czy leżąc w wannie mogłabym rzucić na siebie Petrificusa? Nie miałabym szans, żeby się ruszyć, mogłabym spokojnie po prostu... utopić się. I skończyć to wszystko. Raz na zawsze". Zdała sobie jednak sprawę, że ma wciąż coś do zrobienia. Może, gdy uda jej się uratować przyjaciela Luny, a Draco wyjdzie na wolność, poczuje się trochę lepiej? Albo... znajdzie jakiś sens?

_____________________________

Hermiona nie wiedziała, ile czasu spędziła w łazience, dopóki nie zaczęła dobijać się do niej Ginny. Waliła w drzwi, nawołując, by "łaskawie już wyszła, bo nie jest sama". Gdy wróciła do swojego pokoju, nie miała chęci, by rozmawiać z kimkolwiek, zwłaszcza ze swoją współlokatorką. Od pewnego czasu Ginny tylko naciskała na nią, że powinna zacząć działać z Ronem, zrobić coś, aby go nie stracić, pomyśleć o ślubie i przestać się ciągle dąsać. Wolała więc udawać, że śpi i skutecznie unikać dziewczyny niż wdawać się z nią w kolejną dyskusję na temat jej "związku i podejścia do życia".

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz