XLV. Manipulator

378 26 13
                                    

* 2 maja 1999 r. poranek *

Choć Hermiona od pewnego czasu bywała tu codziennie, dziś Wielka Sala wyglądała zupełnie inaczej. Już... a może raptem rok minął od pamiętnej bitwy o Hogwart. Tak niewiele, że dla większości zgromadzonych, nie zrobiło to żadnej różnicy. Teraz Granger stała w pomieszczeniu, nie rozpoznając go.

Szkoła była odbudowana, tętniąca życiem, ale w sercach wielu wciąż tkwił bolesny żal i trauma. Hermiona patrzyła na gwarne korytarze i tłumy uśmiechniętych twarzy, czując się jak na obcej planecie. Smutek ściskał jej gardło, a pustka w duszy stawała się coraz bardziej dotkliwa. Nie chciała tu być, nie chciała świętować. Dla niej było zdecydowanie za wcześniej.

Ale zjechali się wszyscy - nawet Weasleye. Pani Weasley od razu przybiegła do niej i Ginny. Artur szedł ponuro, wpatrując się w drewnianą podłogę. Po nim też ciągle było widać cierpienie po stracie synów i Fleur. Po traumie całej tej wojny.

Profesor McGonagall rozpoczęła spotkanie od wygłoszenia mowy do zgromadzonych. Nie brakowało dziennikarzy z "Proroka" czy czarodziejskiego radia. Wszyscy chcieli mieć ich zdjęcia, wywiad na wyłączność z Harrym lub choć krótki opis ich wspomnień. Pojawili się nawet pracownicy Ministerstwa Magii, którzy absolutnie niewiele udziału mieli w walce o Hogwart.

- Dziękujemy... dziękujemy za poświęcenie, za wsparcie i pomoc. Odczytam nazwiska poległych, których nie ma wśród nas od roku. To dla niech idziemy dalej, dla nich i dzięki nim - mówił Harry, do tłumu zgromadzonych.

Hermiona pomyślała, że dorósł. Słuchała go, ale jedyne, co mogła mieć w głowie to fakt, że nie wiedziała, co ze sobą zrobić, w jakim kierunku pójść. Czuła się zagubiona i bezradna.

Myślała o OWUTEMach, które miała lada moment zdawać, o przygotowaniach do nich, ale nic więcej. Nie miała na siebie pomysłu. „Co dalej?" - myślała, zatracając się w wirze swoich myśli. Nie mogła znaleźć sensu w kontynuowaniu nauki, w budowaniu swojej przyszłości, kiedy tak wiele osób, których kochała, nie miało już przyszłości. Oni nie szli dalej, więc czemu ona miała?

- Cześć - usłyszała szept obok swojej głowy.

- Neville, cieszę się, że jesteś - odpowiedziała, ściskając przyjaźnie jego dłoń.

- Dziwnie tu być, dziwnie stać tu, w tym miejscu. Nie jestem bohaterem, a zrobili ze mnie kogoś innego - powiedział.

- Zabiłeś Nagini, to się liczy. Byliście tu, gdy rządzili śmierciożercy - uznała Granger.

- Wy zrobiliście więcej. Ty, Harry, Ron - odpowiedział. - zwłaszcza Harry, choć założę się, że gdyby nie ty, to nic by z tego nie było, prawda? - spytał, lekko się uśmiechając.

Hermiona spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

- Nie, ja nic nie zrobiłam - uznała sucho.

Neville popatrzył na nią, kiwając głową. Stojąc obok siebie, jakoś dotrwali do końca wszystkich przemówień. Luna i Draco nie pojawili się na rocznicy, ale Hermiona kątem oka wypatrywała, czy aby nie pojawi się pewna inna postać. Nigdzie jednak nie było ciemnowłosego mężczyzny, którego miała nadzieję spotkać.

Ronald brylował w świetle fleszy magicznych aparatów, Harry próbował nie udzielać wywiadów. W przeciwieństwie do swojego przyjaciela, chciał trzymać się na uboczu. Ron za to wykorzystywał okazję, by w końcu było o nim głośno.

Hermiona wolała trzymać się z daleka od większości ludzi. Rozmawiała właśnie z Minerwą McGonagall na temat zbliżających się OWUTEMów. Po chwili dostrzegła ministra magii, Pontusa, zbliżającego się w ich kierunku. Podejrzewała, że będzie chciał rozmawiać z dyrektorką, więc planowała dość szybką ucieczkę, w stylu typowego angielskiego wyjścia.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz