XXVIII. Smocze opowieści cz. II

401 25 8
                                    

Na sali Wizengamotu podniosła się wrzawa. Luna siedziała obok Rona, czując, że zaczyna coraz płycej oddychać. Widziała, jak ludzie zebrani w pomieszczaniu zbulwersowali się słowami Draco. Dało się usłyszeć kilka westchnień, a jeden zgromadzonych gapiów wykrzyknął nawet:

- Snape to morderca i śmieć!

Luna wiedząc, o tym, co przeszedł Severus, jaką jeszcze misję do wykonania i jak bardzo liczyła, że zostanie ułaskawiony zarówno on, jak i Draco, na dźwięk tych słów ciarki przeszły jej po plecach.

- CISZA! - wykrzyczał Pontus z całej siły, ale gwar nie ustawał. Wizengamot potrzebował kilku minut, by uspokoić tłum, a gdy to się nie udało, rzucono na wszystkich obecnych Silencio. - Proszę się natychmiast uspokoić, to zdejmę zaklęcie - stwierdził stanowczo Minister. - Jeśli obecni na przesłuchaniu nie będą zachowywać kultury i spokoju, sprawa nie będzie jawna dla wszystkich chętnych!

Po kilku sekundach Minister cofnął zaklęcie i uznał, że pora kontynuować przesłuchanie oskarżonego.

- Panie Malfoy, cofnijmy się jeszcze do 1996 r., albowiem pominęliśmy kilka istotnych faktów. Od wakacji 1996 r., gdy przyjął pan Mroczny Znak, stał się pan częścią ugrupowania Śmierciożerców. Prawda czy fałsz?

- Prawda.

- Dobrze, przynajmniej jedną kwestię mamy pewną. Czy przyjął pan Mroczny Znak dobrowolnie, bez żadnego przymusu?

- Nie. Zostałem zmuszony, pod groźbą zabicia mnie lub mojej matki - Narcyzy Malfoy. Wcielono mnie siłą, jako karę za zhańbienie Czarnego Pana przez mojego ojca.

- Mimo to zdecydował się pan przyjąć znak i wykonywać powierzone misje?

- A pan, co by zrobił Ministrze? - spytał Draco, spoglądając na Pontusa. - Odmówiłby pan, mając na szali życie najbliższej osoby?

- Nie rozmawiamy o mnie - odparł zszokowany mężczyzna.

- Tak. Zdecydowałem się przyjąć znak, by chronić moją matkę przed śmiercią w najgorszych torturach, jakie może pan sobie wyobrazić. Tak, jestem tchórzem panie Ministrze. Wolałem dać się skalać niż patrzeć, jak moja matka jest bitwa, gwałcona przez takie szumowiny jak większość Śmierciożerców, traktowana Cruciatusem i znacznie więcej. Tak. Wolałem wybrać przyjęcie znaku niż samemu zginąć, bo musiałem. Bo strach zwyciężył.

- W takim razie, czy zechce pan wytłumaczyć, dlaczego z pana przyczyny panna Bell została trafiona klątwą w październiku 1996 r.? Czy było to zadanie powierzone przez Voldemorta? - zapytał czarnoskóry czarodziej.

- Poniekąd - dodał Draco i opowiedział, jak został zmuszony przez Czarnego Pana do wykonania zadania inicjacyjnego. Miał zabić Dumbledore'a, miał nie wykonać zadania i mimo wszystko umrzeć. Miał w ten sposób otrzymać karę nawet nie on, a Lucjusz Malfoy.

- Czy oskarżony wie, co widzieli świadkowie? Obecna w Hogsmeade uczennica zeznała, że panna Bell "uniosła się nagle w powietrze. Z wdziękiem, z rozpostartymi ramionami, jakby zamierzała pofrunąć. Było w tym jednak coś niedobrego, coś dziwnego... Szarpane wiatrem włosy omiatały jej twarz, ale oczy miała zamknięte, a twarz całkowicie pozbawioną wyrazu". To była mroczna, czarnomagiczna klątwa, prawda panie Malfoy?

- Tak. Ale nie była wymierzona w Katie Bell. I nie była dość skuteczna. Był to sposób, by przekonać Czarnego Pana, że planuję zmierzyć się z tym zadaniem, ale jednocześnie... zyskać możliwie jak najwięcej czasu na wykonanie misji - uznał Draco.

Na sali było zaskakująco cicho - albo z obawy przed utajnieniem rozprawy, albo z faktu, że siedzący na sali czarodzieje byli ciekawi dalszej historii Malfoya.

HGSS | Uratuj mnie - SEVMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz