Do klubu!

5.6K 137 100
                                    

-Cieszę się Vincencie.-podał mu rękę Adrien

-A nie mówiłam!-odezwała się Maya.-Ja od samego początku mówiłam tym wszystkim pajacom że będziecie razem!

Wszyscy się uśmiali na jej słowa.

-Jeszcze nie wiemy co z tego wyniknie.-burknął Dylan.

-Dobra, skoro smętne rzeczy typu pocałunek mojej siostry który swoją drogą był obrzydliwy i nie róbcie tego więcej przy mnie, no chyba że chcecie sprzątać rzygi, to teraz możemy iść na dupecz..- w tym momencie Vincent pogromił go morderczym spojrzeniem.-na miasto.

-Do klubu!-wtrącił się Shane.

-Chyba sobie żartujesz.-prychnął Will.

-Mamy doskonałe argumenty z bliźniakami i wujkiem Montym więc lepiej nie dyskutujcie.-Dylan wtrącił się zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.

-Vincent jest za stary na kluby.-rzekła Maya. Z jej spojrzenia dało się wyczytać że chce po prostu go sprowokować. Zaczęła też udawać Vincenta któremu strzelają kości.

-Nie jestem za stary! Mam dopiero 28 lat!-Vince pisnął jak mała dziewczynka. W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać z poczynań tej dwójki

-A Hailie? Ona jest za młoda na imprezy!-Willowi włączył się instynkt opiekuńczy. Już miałam protestować ale Maya mnie uprzedziła.

-Ona ma 16 lat! Nie upilnowaliście jej przed zaręczynami a wy chcecie ją przed imprezami pilnować?! Jesteście śmieszni.-broniła mnie Maya.

Po chwili namysłu odezwał się Vincent

-Dobra idziemy.-powiedział zrezygnowany Vince.-ALE nie pijecie dużo, Hailie wcale nie pije, jutro przyjeżdża ojciec oraz nasza mała siostrzyczka się zaręczy, dlatego dobrze wam radzę się zachować. Dawno nie byłem w żadnym klubie.-ostatnie zdanie powiedział ciszej, tak, że tylko ja je słyszałam bo stałam najbliżej niego. Uśmiechnęłam się do niego a on odpowiedział mi tym samym.

-Boże tak!-krzyknął Dylan.-Dawno nie byłem na dobrej imprezie, a już napewno nie w Los Angeles.

-Dziękujemy dziadku Vince!-krzyknęli bliźniaki identycznym głosem.

-Pamiętajcie że mogę się jeszcze rozmyślić!-Vincent zaczął grozić moim braciom.

-Dobra dobra już już przepraszamy.-przeprosił Shane za ich obojgu a Tony przytaknął z wielkim entuzjazmem.

-Macie wszyscy czekać na dole na parkingu o godzinie 19.30. Kto się spóźni nie pojedzie! A teraz chyba muszę się położyć i przyswoić informacje.-wujek Monty próbował zaczaić co się dzieje ale jakoś mizernie mu to szło.

-Adrienie ty dzisiaj zostajesz z chłopakami bo to mieszkanie teraz należy do nas. My tutaj nadrabiamy ploteczki i robimy studio mody oraz makijażu, więc jeśli nie chcesz dostać załamania nerwowego to radzę ci się zmyć.-ostrzegła go Maya.

-Chodź, idziesz z nami. One tutaj muszą robić to co zazwyczaj robią dziewczyny, czyli nic.-zawołał go Tony.

-Słyszałyśmy!-krzyknęłyśmy z Mayą niemalże w tym samym czasie.

-Poza tym chłopcze, musimy cię poinstruować co się z tobą stanie jeżeli nasza siostra będzie przed ciebie płakać.- w Willu znów włączył się instynkt opiekuńczy.

-Nie straszcie go.-powiedziałam do mojej rodziny.

-Obawiam się że oni go nie straszą, Hailie.-Maya zaczęła się nerwowo śmiać. Rzuciłam swoim braciom ostatnie mordercze spojrzenie zanim wyszli z mieszkania.

-Nie zrobią mu krzywdy prawda?

-Nie, widzą jak bardzo ci na nim zależy i odwrotnie.

-Dzięki, podniosłaś mnie na duchu.

Wraz z Mayą wzięłyśmy się za szukanie stylizacji na dzisiejszą imprezę.

-No no, widzę że posłuchałaś mojej rady i kupiłaś odważniejsze ciuchy. 

-Tak jakoś. Po prostu poczułam się lepiej w swoim ciele, a wszystko dzięki tobie.

-Dzięki mnie?

-Tak. Nauczyłaś mnie wielu rzeczy i pomogłaś oswoić się sama ze sobą.

-Pomogłam ci nawet nie będąc tego świadoma.

-Dokładnie.

Maya mnie przytuliła ale lekko ponieważ brzuch jej nie pozwalał.

-Małe Moneciątko daje w kość.-zaczęła Maya.

-Oby nie było takie jak Dylan.

-Nieważne, i tak będziemy je kochać.-przytaknęłam jej z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Kupiłaś już jakieś ubranka?

-Mam już część rzeczy.

-Po powrocie do domu wybieramy się na zakupy! To dziecko będzie bardzo zdolne i rozpieszczone a wszystko za sprawą mnie!

-Kochana, zdolności to ono będzie miało po mamie.

-No to mówię że będzie bardzo zdolne.-właśnie w tym momencie obie zaczęłyśmy się śmiać.

Przytuliłam głowę do brzucha Mayi.

-Ciocia Hailie się tobą zajmie maluszku.-powiedziałam do nienarodzonego dziecka.

-Hailie jest już 18! Nie wyrobimy się!

-O matulu! Do roboty!

Po półtorej godziny Maya wyglądała jak pani lato. Piękna żółta sukienka ekskluzywne sandałki na obcasie i lekki makijaż. Ja raczej postawiłam na ciemne kolory, założyłam krótką marszczoną sukienkę, buty na obcasie a makijaż zrobiłam ciemniejszy niż zazwyczaj.

Teraz ja i Maya wyglądałyśmy jak dwa różne przeciwieństwa. Ona kolorowe pani lato, a ja śmierć.

Zjechałyśmy windą na parking gdzie czekali już na nas chłopaki.

-Hailie ta sukienka jest za krótka.-odezwał się Shane.

-Wiem braciszku, ale nie zamierzam się przebierać.

-W porządku, raz ci się upiekło.-prychnął Dylan.

-Jedziemy na dobrą imprezę dzieciarnio!-krzyknął Will. Wszyscy byli zaskoczeni jego zachowaniem bo Will nigdy nawet nie krzyczał a teraz był podekscytowany jak małe dziecko które dostało wymarzoną zabawkę.

Hailie Monet powiedziała TAKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz