Czerwona sukienka

6.6K 127 55
                                    

Za 3 godziny miałam poznać swojego przyszłego męża. Nie byłam na to kompletnie gotowa. Nawet nie wiedziałam w co się ubiorę. Zadania o nazwie ,,w co się ubrać'' wcale nie ułatwiały moje myśli które cały czas kręciły się wokół nieznajomego z którym przyjdzie mi spędzić resztę życia.

Poszłam na dół do Vincenta z pytaniem czy nie zawiózłby mnie na zakupy. W kuchni tradycyjnie krzątała się Eugenie a obok niej stali Vince z Willem. Gdy Will mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie miło i zapytał:

-Hej malutka. Potrzebujesz czegoś?

-Właściwie to tak.

W tej samej chwili do kuchni weszła Maya.

-Więc w czym możemy ci pomóc?

-Nie mam w co się ubrać.

-Ooo ja mogę pomóc.-wtrąciła się Maya.

-Pani już podziękujemy.-powiedział Will. Wciąż był na nią zły za pomysł z tym małżeństwem.

-Proszę. Chciałabym spędzić z nią trochę czasu a przy okazji przeprosić.-Maya błagalnie popatrzyła na Vincenta a ja widząc jej minę skinęłam mu na znak aby się zgodził.

-Dobrze.-zgodził się Vince.

Udałyśmy się z Mayą do mojej garderoby. Ciocia przeglądała moje ciuchy z niemałym zniesmaczeniem.

-Masz coś  w tej szafie oprócz dresów?

-No tak. A może ta sukienka?

-Nieee to musi być takie coś...hm no nie wiem, ŁAŁ.

-Nie mam czegoś takiego.

-Dobra poszukamy w moich ciuchach. Czekaj tutaj.

Maya po pięciu minutach wróciła z śliczną czerwoną sukienką w ręce. Była bardzo podobna do tej, w której zobaczyłam ją po raz pierwszy. Ta jednak miała głęboki dekold i wcięcia po bokach. Jednym słowem...zdzirowata.

-Bracia mnie zabiją jak mnie w niej zobaczą.

-Poważnie? Co za seksistowski dom. Hailie musisz ich poustawiać do pionu. Owinąć ich wokół palca, a przede wszystkim zdobyć na nich jakiegoś haka.

-Ale ja mam haka na świętą trójcę. W sumie na Dylana aż dwa.

-Tak trzymaj Hailie.

Po tej rozmowie Maya zaczęła robić mi makijaż i loki. Musze przyznać że robiła to jak profesjonalistka.

-Czym ty się tak właściwie zajmujesz?-zapytałam

-Wszystkim i niczym, szczerze powiedziawszy. Dawniej byłam stylistką, potem poznałam Monty'ego i się zakochałam. Od tamtej pory podróżujemy czyli ukrywamy się przed moim ojcem który chce go zabić. No w każdym razie zwał jak zwał.

-Nieźle

-A ty Hailie? Co chciałabyś robić w życiu?

-Nie mam pojęcia Maya, moim marzeniem jest zostać lekarzem lub prawnikiem ale nie wiem czy mi się uda.

-Posłuchaj mnie, jesteś młoda piękna, no popatrz na siebie tylko.-pokazała mi moje odbicie w lustrze-możesz mieć każdego, no prawie bo twoich egoistycznych braci akurat nie.-zaśmiałam się na jej słowa.

Słowa Mayi bardzo podniosły mnie na duchu. Poczułam siłę aby przeciwstawić się swoim braciom. 

Gdy ja i Maya byłyśmy już gotowe zeszłyśmy na dół. Wszystkie oczy były skierowane na nas. Wujek Monty wyszeptał coś cioci na ucho i ucałował czule w czoło. Gdy ich widziałam razem zrobiło mi się przykro bo ja nigdy nie dowiem się co to znaczy prawdziwie kogoś kochać. I tutaj nie chodzi o taką miłość jaka jest między mną a braćmi. Chodzi o takie prawdziwe uczucie jakie może czuć mężczyzna do kobiety i na odwrót. Chodzi o tą miłość która się między nimi rodzi. Ja nigdy nie znaznam tego wspaniałego uczucia bo do końca życia będę tkwiła u boku Adriena Santana.

-Gdy Dylan mnie zobaczył oczy wyleciały mu prawie z orbity.

-Co to jest?

-Jak to co Dyluś? Czerwona sukienka.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie.

Hailie Monet powiedziała TAKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz