Pov: El
Zabraliśmy szybko Max do chaty i położyliśmy ją na kanapie. Hopper zaczął sprawdzać jej stan, a ja próbowałam opanować swój atak paniki. Dlaczego znowu ona? Czemu nie potraficie nas zostawić w spokoju!
- El? Widziałaś to? - Odwróciłam się gwałtonie do taty spogladajacego raz na mnie raz na Max. Odrazu podeszłam patrząc na wskazywane przez niego miejsce. Na szyji dziewczyny można było dostrzec jasno zieloną linie w postaci żyły rozrastajacą się po całym jej ciele.
- Co to jest...? - Spytałam wystraszona całą sytuacją i stanem, w którym znajduje się dziewczyna. Próbowałam nie panikować, ale myśli o zagrożeniu w jakim znajduje się teraz dziewczyna powoli przejmowały kontrolę nade mną.
- Zauważyłem tu ślad po igle. Ktoś jej to musiał wstrzyknąć, a sądząc po jej stanie wywołało to paraliż całego jej organizmu. Oczywiście nie wszystko jeszcze zostało sparaliżowane bo serce jeszcze bije. - Po ostatnich słowach starszego przeraziłam się jeszcze bardziej. Czy to znaczy, że ona umrze...?
- Ile mamy czasu? - Spytałam chowając swoją trzęsącą się ze strachu rękę zza plecami.
- Z dwie- trzy godziny. Po tym czasie serce też się zatrzyma i... umrze. - Po oczach Hopper'a można było dostrzec duże zmartwienie. Ja natomiast cały czas walczyłam ze sobą by nie wybuchnąć. Nie mogę się teraz poddać. Muszę ją uratować.
- Wiesz może... jak ją uleczyć? - Spojrzałam na starszego mając już zaszklone oczy ze strachu. Chciałam płakać. Ledwo powstrzymywałam te łzy w sobie. Wolałabym, żebym to ja była na jej miejscu.
- Cóż, nie znam lekarstw których można by było do tego kupić, ale za to wiem, że wszystkie serum i inne rzeczy, które były w labolatorium dalej tam są w odciętym od reszty pomieszczeniu. Napewno coś by się tam znalazło. - Po słowach Hopper'a odrazu wstałam ubierając kurtkę i zabierajac potrzebne rzeczy. Czułam jak na mnie spogląda pełny obawy przed tym co może mnie tam spotkać. Ja też się bałam tam wracać, ale dla Max jestem zdolna zrobić wszystko.
Gdy byłam już gotowa tata oznajmił, że pójdzie ze mną. Oboje byliśmy pełni obawy zostawiając Max tutaj samą, jednakże nie mamy innego wyjścia. Musimy zaryzykować inaczej ona zginie.
Podeszłam do dziewczyny kucając przed nią i łapiąc ją za zimną rękę. Spojrzałam w jej oczy ogarnięte pustką. Ten widok rozrywał mi serce. Chce znów widzieć ją uśmiechniętą. Dlaczego to takie trudne?
Poprawiłam dziewczynie włosy, których kosmyk opadał na jej bladą twarz.- Uratuje cie Max. Obiecuje, wszystko będzie dobrze. - Po niedługim czasie ruszyliśmy z Hoppem do labolatrium. Strach przed ponownym zobaczeniem tego miejsca potęgował lęk z obawy o Max. Starszy widząc to złapał mnie za rękę i lekko poczochrał po głowie. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest czując jego wsparcie i troske.
- Jak już wszystko się naprawi, zabiore was obie na najlepsze burgery w mieście.
- Mnie i Max?
- Tak, pogadamy na różne tematy. Będziemy się fajnie bawić. - Słowa starszego lekko mnie zszokowały. Jakim cudem tak szybko zmienił podejście do rudowłosej.
- Od kiedy ty znów lubisz Max? - Spytałam patrząc na niego z lekką miną zdezorientowania.
- Zanim wyszła sprawdzić co się dzieje na dworze powiedziała mi, że pójdzie tam zobaczyć co się dzieje, ponieważ chce cie chronić choćby nie wiem co. Zrozumiałem wtedy, że ta dziewczyna zrobi dla ciebie wszystko. Pójdzie za tobą w ogień. Taka osoba to według mnie skarb i wiem, że przy niej będziesz bezpieczna. Chce dla ciebie jak najlepiej bo cie kocham i zrozumiałem, że ona jest dla ciebie odpowiednia dzieciaku. - Po słowach Hopper'a poczułam przyjemne uczucie na sercu z powodu troski jaką okazała względem mnie Max i zrozumienia taty. Bez większego namysłu przytuliłam się do starszego, a z moich oczu spłynęły łzy, łzy mieszane z szczęściem i smutkiem jednocześnie. Policjant odwzajemnił przytulasa otulajac mnie swoimi ramionami.
- Ja też cie kocham tato, przepraszam jeśli tego nie okazuje zbyt często. - Polcijant się lekko zaśmiał spogladajac ma mnie z uśmiechem i wycierajac spływające łzy z mojego policzka.
- Okazujesz i to często. Nie martw się młoda. Codziennie to widze. A teraz chodź. Max tak długo sama być nie może. - Byliśmy już niedaleko opuszczonego labolatorium. Dostrzegłam zniszczony i brudny budynek, który przez te lata zamienił się w ruinę. Okna były zniszczone, a ściany brudne i popękane.
Ruszyliśmy w kierunku wejścia, które tak samo jak reszta było zniszczone i oblepione taśmą ostrzegawczą, którą Hopper po chwili zerwał. Wchodząc do środka zapaliliśmy latarki ze względu na ciemność jaka panowała w całym budynku. Czując niepokój ponownie złapałam starszego za rękę i próbując nie myśleć o przeszłości związanej z tym miejscem zaczeliśmy szukać miejsca, do którego zmierzamy.Co jakiś czas słyszałam odgłosy, jakby ktoś tu cały czas był poza nami. Poróbowałam to ignorować, lecz tata ewidentnie widział mój lęk. Byliśmy już blisko pomieszczenia. Rozejrzeliśmy się jeszcze chwilę sprawdzając czy nikt nas nie obserwuje i weszliśmy do środka.
Sala była otoczona półkami pełnymi fiolek i serum z przeróżnymi właściwościami.- Skąd będziemy wiedzieć, że to to czego szukamy? - Spytałam spoglądając na starszego, który już zaczął przeszukiwać wszystkie półki. Minęło już jakieś półtorej godziny od wyjścia z chaty. Czas powoli nam się kończy, a mój strach rośnie coraz bardziej.
- Tu jest wszystko napisane, pozatym mamy o tyle szczęścia, że wszystko jest tu posortowane. Musimy zdążyć. - Po chwili z jednej półki wyjął pewne pudło z 16 serum w środku i zaczął z pośpiechem wszystkie przegladać.
Spogladałam zestresowana na serum mając ogromną nadzieje, że zaraz znajdzie się odpowiednie. Nagle po całym budynku rozniósł się przeraźliwy śmiech.
Odwróciłam się gwałtownie w stronę wejścia spogladajac wraz z Hoppem na korytarz. Z ciemności powoli wyłoniła sie wysoka postać w popękanej masce owinietej miejscami bandażami. Miał na sonie lekarski strój hirurgiczny zaplamiony miejscami krwią, a w ręku trzymał siekierę. Jego włosy były ciemne i lekko kręcone, nie były jednak zbytnio zadbane, a jego chód przypominał bardziej chód zombie.
Z przerażenia odsunęłam się bliżej Hoppa obserwując jak postać idzie w naszą stronę.- Kto to jest...? - Starszy tylko patrzył na zbliżająca się w naszą stronę postać i nie potrafił odpowiedzieć na moje pytanie.
Wziął mnie za siebie szybko się odwracając i dajac mi pewne serum do ręki.- Nie wiem kto, ale nie ma na to czasu. Musisz szybko stąd uciec i podać to Max rozumiesz? - Patrzyłam przerażona jak policjant wyjmuje pistolet z swojej kabury na broń. Myśl o tym jak mało czasu nam zostało i o postaci, która zbliża się w naszym kierunku potęgowała ten strach. Hopper spojrzał na mnie zestresowany.
- Tato ale co z tobą? Nie zostawie cie tu.
- Jeśli teraz nie pójdziesz ona zginie do cholery! Idź po zginiemy wszyscy. Dogonie cie potem. Idź! - Nie czekajac dłużej wybiegłam z pomieszczenia kierujac sie w przeciwna strone od tej postaci. Uciekłam z budynku biegnąc jak najszybciej do chaty. Czas powoli się kończył, a ja próbowałam nie dopuszczać do siebie złych myśli.
- Max prosze wytrzymaj jeszcze chwilę proszę! - Wbiegłam po paru minutach do chaty klękajac przed dziewczyną i trzęsącymi się rękoma ściagnęłam osłonke od strzykawki, w której znajduwało się serum. Odgarnęlam włosy dziewczyny znajdując tamtejszy punkt na szyji i szybkim ruchem wbiłam i wstrzyknełam zawartość serum dziewczynie w ostatniej chwili.
Obserwowałam, jak zielone żyły znikają z ciała dziewczyny, lecz ta sie dalej nie budziła. W tej chwili dopiero dostrzegłam, że jej klatka piersiowa sie nie unosi. Przystawiłam ucho w miejsce gdzie serce sprawdzajac jej bicie, lecz nic nie słyszałam, ani nie czułam.
Ona nie żyje... Spóźniłam się.------------------------------------------------------------
Ciąg dalszy nastąpi prosze wstrzymać swoją mowe nienawiści wzgledem mnie do następnego rozdziału.
Pozdrawiam <3
![](https://img.wattpad.com/cover/339767006-288-k740373.jpg)
CZYTASZ
New Romantics ~ Elmax
FanfictionDruga część książki "In the name of love" będąca kontynuacją przygód zakochanych w sobie dziewczyn. El Hopper i Max Mayfield.