Rozdział 4

111 8 26
                                    

Pov: Max

Minęły 4 dni od ostatniego spotkania z dziewczyną. Wszystko co jej wtedy powiedziałam zrobiłam po to aby Frank nie zrobił jej krzywdy, nie chce by niewinni cierpieli przez jego gówniany charakter. Ona pewnie mnie teraz nienawidzi za te wszystkie wyzwyski i krzyki, a ja chyba już nie mam jak uciec od mojego "cudownego" chłopaka.
Szykując się do szkoły przeszukiwałam moją szafę w celu znalezienia jakiejkolwiek bluzy lub swetra na dziś co było bardzo trudnym zadaniem dla mnie bo wszystkie inne poszły do prania, nagle moją uwagę przykuło coś inmego, a mianowicie pudło schowane na samym dole szafy. Zapominając całkowicie o tym, że muszę się spieszyć na lekcje wyjęłam pudło i usiadłam z nim na podłodze. Ciekawa tego co znajduje się w środku odkryłam wieczko od pudełka. W środku pudełka dostrzegłam niebieską bluzę, którą nie wiem czemu przestałam używać. Wyjęłam ją sprawdzając jej stan. Była czysta i nie miała rzadnych dziur ani nic. Charakteryzowała się jednak czymś innym, a mianowicie zapachem. Był on przecudowny i uzależniający. Wtopiłam swoją twarz w bluze próbujac przypomnieć sobie kto tak pachniał, jednak nikt ani nic nie przychodził mi do głowy.

W tym samym czasie na dnie pudło zobaczyłam jeszcze jedną rzecz, która bardzo mnie zaskoczyła. Nie wiedziałam co powiedzieć, patrzyłam na dno pudła z wielkim szokiem powoli wyjmując z tamtąd ten przedmiot. Było to zdjecie. Zdjecie na którym byłam ja ubrana w jakies dziwne błyszczące ciuchy jak u fotografa w Starcount, a obok mnie stała ona... ta dziewczyna, z którą rozmawiałam w lesie. Stałyśmy w bardzo bliskiej sobie pozycji uśmiechnięte i miło spędzające czas. Musiałyśmy być jakimiś bliskimi przyjaciółkami, ale... dlaczego ja tego nie pamiętam? Może jednak powinnam się z nią spotkać i dać jej wszystko wytłumaczyć. Schowałam zdjecie do kieszeni i założyłam na siebie niebieską bluzę. Wstając spojrzałam kątem oka na zegarek wiszący na ścianie w pokoju.

- 7:45?! Spóźnie się do tej zasranej szkoły! Dobra co ja tak panikuje, to tylko idiotyczna szkoła. - zabrałam plecak i wyszłam po chwili z domu kierując się w stronę szkoły. Chyba nie będzie tam tak źle, to tylko 6 godzin.

***

Umieram. Zgine w tej ławce podczas lekcji jakiejś zasranej matematyki. Typ rysuje hieroglify na tablicy i myśli, że ktoś to zrozumie poza Hendersonem. Śmieszne. Zostało jakieś 5 minut do dzwonka, a ta ostatnia lekcja dłuży się jakby końca pieprzonego nie było!

- Panno Mayfield może podejdziesz do tablicy i zrobisz zadanie? Widzę, że bardzo ci się śpieszy bo nic nie przepisujesz do zeszytu. - Uniosłam wzrok w stronę nauczyciela, który patrzył na mnie swoją zabójczo nudną mordą. Wzdychając ciężko podniosłam się z ławki i podeszłam do tablicy zabierając mu kredę z ręki.

- Ja nawet nie wiem co pan tu nabazgrolił - Powiedziałam spogladajac na zadanie na tablicy, na co nauczyciel się skrzywdził ze złości.

- Proszę się wyrażać z szacunkiem panno Mayfield to po pierwsze. Po drugie to jeśli nie jesteś chętna do zrobienia zadania to wróć do ławki i dostaniesz pałe. Nie marnuj mojego czasu. - Ignorując bełkot profesrora zrobiłam na czuja całe zadanie dopiero po chwili gdy udało mi się rozczytać jego bazgroły z tablicy. Po wyrazie twarzy Hendersona było chyba poprawnie.

- Może zamiast pały to jakaś piątka proszę pana? Sprawiedliwość powinna być. - Profesor spojrzał na mnie swoim zabójczym wzrokiem zapisując po chwili piątke w dzienniczku przy moim nazwisku. Uśmiechając się jako wygrana  odeszłam do swojej ławki zabierając plecak, gdyż w tym samym momencie dzwonek zaczął dzwonić na całą szkołę.

Wychodząc z klasy zauważyłam Franka po drugiej stronie korytarza, który ewidentnie mnie szuka. Szybkim krokiem pokierowałam się w strone wyjścia omijając szerokim łukiem spotkania z tą osobistością. Otwierając drzwi wyjściowe szkoły dostrzegłam Robin Buckley stojącą przy wozie Steve'a Harringtona z... z tą dziewczyną. Oni ją ewidentnie znają, a skoro mam z nimi dobry kontakt to chyba jest to odpowiedni moment by podejść i zagadać.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę tamtej trójki. Dziewczyna odrazu mnie dostrzegła patrząc na mnie swoimi brązowymi oczyma wyrażajacymi ewidentne zdziwienie na mój widok. Po chwili spoczywał też na mnie wzrok Harringtona i Buckley.

- Ym Hej, chciałabym pogadać z waszą znajomą. - Oznajmiłam kierując wzrok na starszych, potem na brunetkę.

- No najwyższa pora Mayfield. Twoja amnezja przebija wszystko co możliwe. - Odparła Buckley odchodząc z Harringtonem na bok. Ponownie złapałam kontakt wzrokowy z dziewczyną, który o dziwo był bardzo komfortowy.

- Hej... chce przeprosić za tamto co powiedziałam w lesie, to pod wpływem nerwów i... całej sytuacji związanej z moim bratem. - Oczy dziewczyny po tych słowach bardziej się rozjaśniły i lekko przesunęła się w moją stronę.

- Nie szkodzi, wybaczam. Chciałam... ci tylko wszystko wytłumaczyć. - Powiedziała swoim cichym i spokojnym głosem, który wywołał przyjemne uczucie rozpalające się wewnątrz mnie.
Powoli wyjęłam z kieszeni zdjecie, które dziś znalazłam w szafie i niewiele myśląc podałam je brunetce.

- Znalazłam to w pudle w mojej szafie razem z tą bluzą co mam na sobie. - Dziewczyna powoli wzieła do ręki zdjecie przyglądajac sie mu dokładnie. Dostrzegłam lekki lecz piękny uśmiech na jej twarzy.

- To zdjecie zrobiłyśmy sobie, gdy zabrałaś mnie na zakupy do starcount. W 1985, to były wakacje.

- Czemu tego nie pamiętam?

- Nie wiem czy chcesz to wiedzieć, ja... - Nagle dziewczyna przerwała swoja wypowiedź spogladajac na coś lub kogoś za mną. Odwróciłam się szybko dostrzegajac momentalnie Franka wpatrujacego się we mnie ze złością.

- Mówiłem chyba, że jak cię zobaczę obok niej to już się ne będę powstrzymywać. - Powiedział blondyn mierząc mnie swoim nerwowym wzrokiem i odpychajac od dziewczyny. Upadłam na twardy beton zaciskając zęby z bólu.

- Zostaw ją w spokoju! Jak już masz kogoś bić to mnie, a nie ją. - Powiedziała brunetka zaciskając pięści kiedy to Frank zaczał się głośno śmiać na cały teren szkolny.

- Aż tak ci zależy na tej rudej szmacie? To zobaczysz teraz jak dostaje porządną karę za nie przestrzeganie zasad. - Przerażona całą tą sytuacją i słowami chłopaka próbowałam sie jak najszybciej odsunąć od niego lecz ten po chwili złapał mnie mocno za madgarstek zaczynając go ściskać. Próbowałam mu wyrwać rekę, kiedy ból zaczynał się powiększać.

- Frank do cholery! Zostaw mnie! - Blondyn nie zwracajac uwagi na moje prośby szykował już pięść do uderzenia mnie w twarz, gdy przy zamachu ręką nagle ta się zatrzymała i nie było to z inicjatywy chłopaka sądząc bo jego reakcji. Patrzyłam na pieść z przerażeniem i szokiem.

- Co do jasnej?! Nie mogę ruszyć ręką! - Zdezorientowany próbował ponownie przejąc kontrolę nad swoją ręką, w czasie gdy ja dostrzegłam za nim brunetkę skupiona na jego postaci. Dziewczynie leciała krew z nosa, a ja nie potrafiłam zrozumieć co się właściwie teraz dzieje. Wygląda to tak jakby brunetka miała jakieś nadludzkie zdolności i ona spowodowała, że ręka Franka się zatrzymała. Ale jak?
Po chwili dziewczyna pochyliła głowę w parwo, a ja usłyszałam głośny dźwięk łamania się kości ręki chłopaka, który automatycznie zaczął głośno krzyczeć z bólu. Udało mi sie dzieki temu wyrwać rękę i szybko wstać z miejsca uciekając do brunetki. Stwierdziłam, że przy niej teraz będzie mi najbezpieczniej. W końcu... chyba właśnie mnie obroniła.

- Jeśli jeszcze raz ją dotkniesz. Skończysz cały połamany. - Po tych słowach dziewczyna zabrała mnie do auta gdzie siedzieli już Robin i Steve. Odjechaliśmy szybko z miejsca zdarzenia, a ja wpatrywalam się tylko przez szybe na wściekłego i zdesperowanego Franka. W końcu będę mogła dowiedzieć się wszystkiego o co tutaj chodzi. Teraz doszło jeszcze inne pytanie. Kim ona jest i skąd ona ma jakieś moce Yody do cholery.

------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, może dziś wieczorem będzie jeszcze jeden. Pozdrawiam. <3

New Romantics ~ Elmax Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz