Rozdział 17

106 9 54
                                    

Pov: El

Weszłam nerwowym krokiem do budynku ignorując jak wszyscy się na mnie patrzą. Zamknęłam się w łazience udając, że nie słyszę wołań mojego taty. Usiadłam na zamkniętej desce klozetowej próbując wymazać z pamięci tą scene ich pocałunku. Cały czas próbuje sobie wmówić, że to tylko gra, ale w tamtym momencie czułam jak coś mnie zakuło w sercu. Boli mnie to, że w tamtej chwili Max nawet nie myślała o moich uczuciach tylko kierowała sie swoją głupią godnością.
Kolejne łzy zaczynały spływać po moich policzkach kiedy to usłyszałam pókanie do drzwi. Podniosłam wzrok w ich stronę nie odzywając się ani słowem. Po chwili dopiero usłyszałam głos Mayfield.

- El daj mi wszystko wyjaśnić nie dokończyłyśmy. - Powiedziała lekko łamiącym się głosem, co zdołałam usłyszeć. Max do nikogo nie jest taka delikatna i uczuciowa jak do mnie. To prawda dalej jestem na nią zła, ale rozczula mnie to jak potrafi przy mnie być tak delikatną osobą. Zastanawiając się przez chwile postanowiłam wpuścić dziewczynę do środka otwierając drzwi mocami. Po chwili rudowłosa była już w środku cała mokra od deszczu patrząca na mnie jak mały piesek, po nakrzyczeniu na niego.

- Dalej jestem zła. - Powiedziałam oschle udając dalej bardzo rozgniewaną.

- Wiem i chce to jak najszybciej zmienić. -  Kucnęła przede mną łapiąc mnie swoją zimną dłonią za rękę.

- Jak niby chcesz to zmienić Max? I weź zmień ubrania bo sie rozchorujesz. - Powiedziałam powoli wstając i chcąc zabrać dziewczyne do innego pomieszczenia. Ta jednak spowrotem usadziła mnie na miejscu patrząc mi prosto w oczy. Przyglądałam się uważnie odczytujac z jej wzroku poczucie winy. Tymbardziej teraz zrobiło mi się jej żal. Nie potrafię być zła na nią.

- Obiecałam ci, że nigdy już nic ci nie zrobię takiego co by miało ci sprawić przykrość. Tego też nie chciałam. Byłam zaślepiona tym swoim głupim honorem. -  Słuchając słów dziewczyny przesunęłam dłonią po jej ramieniu powoli się do niej przytulając.

- Wiem Max. I zanim spytasz. Tak wybaczam ci.

- Serio? Od kiedy tak szybko?

- Nie potrafię się na ciebie denerwować. Narazie. - Rudowłosa lekko się zaśmiała przytulając mnie mocniej do siebie.

- Widzisz, nie potrafisz mi się oprzeć.

- A ty dzięki mnie jesteś bardziej delikatna i wrażliwa. - Odparłam na co dziewczyna się uśmiechnęła.

- Możliwe, ale nikomu nie mów.

- Najpierw to może być sie w końcu przebrała. - Wypchnęłam dziewczynę z toalety wraz z sobą kierując się do innego pokoju gdzie zostawiłam tam swoją bluzę. Rudowłosa odrazu się przebrała po czym wyszłyśmy do reszty, gdzie wszyscy na nas patrzyli zaciekawieni całym zdarzeniem.

- A wy co sie wszyscy lampicie? - Powiedziała Max tym swoim groźnym tonem tak, że wszyscy zaczeli udawać zajętych omawianiem dalszego planu. Podeszłyśmy obie wsłuchując się w słowa Hopper'a, który opracowywał podział grup i czas działania.

- El, ja, Max, Steve, Nancy, Joyce, będziemy pierwszą grupą czyli tą odpowiedzialną za główny cel. Druga grupa czyli Robin Jonathan Dustin będą odpowiedzialni za osłanianie nas, a ostatnia grupa Murray, Lucas Will i... skąd ten mały smarkacz tu? - Spytał starszy spogladajac w dół na siostrę Lucasa, Erice.

- Nie jestem smarkaczem ty wielki zdziadziały gorylu i jakbyś nie wiedział to byłam już 2 razy na takich akcjach. - Powiedziała siorbając swój soczek z kartonika przez słomkę.

- Jak ty się do mnie... - Hopper wkurzony zachowaniem Ericy już miał do niej podchodzić, lecz zatrzymała go Joyce.

- Hopp spokojnie. Nie denerwuj się tak. - Starszy spoglądając na brunetkę wypuścił powietrze rozluźniając mięśnie.

- ...i Erica będą w sali z kontrolerami i panelami sterującymi. - Powiedział dalej z lekkim nerwem słyszalnym w jego tonie.

- Pasuje, wypędzimy te wszystkie gnidy z tego miasta raz na zawsze. - odparł Steve bawiąc się swoim kijem basebolowym przy Dustinie.

- W takim razie. Czy wszyscy są gotowi? -  Spojrzała na nas wszystkich Nancy, kiedy przytakneliśmy i wyszlyśmy na zewnątrz wsiadając do aut.

Ruszyliśmy bez większych rozwodów, w samochodzie Hopper'a, gdzie była nas piątka. Hopp, Max, Robin, Murray i Joyce. Mężczyzna z zarostem cały czas się patrzył na mnie i Max z uśmiechem, po czym odwrócił się do Hopper'a.

- Jim. Po tych dwóch papużkach widać, że swą w sobie zakochane. - Tata spojrzał na niego pytającą miną patrzac na nas przez odbicie lusterka.

- Przecież one poprostu siedzą obok siebie. - Odpowiedział wracając do obserwowania drogi.

- Ta? Twoja córka patrzyła jej się na cycki przez jakieś 5 minut jak na jakiś skarb narodów. - Po usłyszeniu tego zrobiłam się cała czerwona na twarzy. JAK ON TO ZAUWAŻYŁ?! Max spojrzała się na mnie ze swoim typowym uśmieszkiem, a ja nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa.

- ŻE CO PROSZE??? - Starszy odwrócił się nagle do nas spogladając na mnie z zabójczym wzrokiem.

- Hopp skup się na drodze. - Powiedziała Joyce chcąc załagodzić sytuacje.

- CHCE SIĘ DOWIEDZIEĆ CO WY DWIE UKRYWACIE! - Spojrzałyśmy się z Max na siebie nie wiedząc co powiedzieć, jednakże rudowłosa po chwili postanowiła nas wybronić.

- To pan jeszcze nie wie, że El lubi spać z głową na wysokości mojego biustu? Szok. Jak pan mógł tego nie zauważyć?? - Max zaczeła powoli przekonywać Hopper'a do swej wersji utrzymując z nim pełny kontakt wzrokowy, przez co byłam lekko w szoku. To tak się da?

- Nawet jeśli to nie róbcie tego publicznie. El zachowaj popędy w domu anie mi tu wybijasz te gały na te jej piersi.

- Cycki są wspaniałe. - Powiedział zadowolony z siebie Murray, który po chwili został zmierzony wzrokiem Joyce i Hopp'a.

- Ja się zga... - Chciałam dokończyć, lecz moje usta zostały zatkanę przez dłoń Max, która patrzyła z uśmiechem na resztę pasażerów. 

- Tak El, ja też uważam, że ten deszcz na zewnątrz jest wspaniały. Jakie piękne krztałtne krople. Rozpiera mnie szczęście mogąc oglądać te wspaniałe krztałty wody. - Powiedziała Max przybliżajac moją głowę do okna patrząc co chwila na Hoppa, przyglądającego się nam co chwilę w lusterku.

- Ja tam wolę krztałty wódki w mojej szafce w domu. - Zaśmiał się czarnowłosy spogladając na Hopp'a, który próbował ukryć swój uśmiech.
Niedługo potem dotarliśmy na miejsce wysiadając przy włazie do podziemnego labolatrium.

------------------------------------------------------------

Z góry przepraszam, jeśli rozdziały będą się od teraz pojawiały rzadziej, ale przez szkołę i mój stan psychiczny troche trudno mi cokolwiek pisać. Pozdrawiam <3

New Romantics ~ Elmax Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz