8

824 68 1
                                    

- No jak tam wolisz. Zawsze możesz zostać mimowolnym kochankiem na parę nocy i tak cię pewnie to czeka. Nie brałby cię na konkubinę, gdyby nie miał takich zamiarów - wyśmiał mnie.


Już chciałem zaoponować, gdy rozległo się skrzypienie drzwi. Nim zdążyłem zauważyć, żniwiarz rozpłynął się w powietrzu, a do pokoju wszedł Shan.

- Co tak stoisz? - zapytał, a ja ogarnąłem, że stoję na środku pokoju odwrócony przodem do miejsca, gdzie do tej pory siedział mój niematerialny kolega.

- Rozciągałem się - Na szybko wymyśliłem wymówkę i jakby dla potwierdzenia rozciągnąłem ramiona, a zastane kości chrupnęły. Mam chociaż nadzieję, że to ciało ma tyle lat ile prawdziwy ja, bo jak jestem nie pełnoletni, to się chyba zabije.

Nie, jednak się nie zabiję, za dużą szansę dostałem by tak po prostu ją oddać.

- aha - skomentował, nie przekonany do tego co robiłem - Choć za mną, pora na kąpiel. Kąpiel? Boże błagam, żeby w tych czasach umieli już podgrzewać wodę.

####

Zanurzyłem się aż po czubek głowy w gorącej wodzie. Nie robiłem tego chyba od dzieciństwa, gdy zacząłem rosnąć i nie mieściłem się już w wannie w sierocińcu. Łazienka, do której myślałem, że zmierzaliśmy okazała się ogromną łaźnią, z ogromnym basenem ciepłej wody. Shan kazał mi się rozebrać i zabrał moje ubrania, zostawiając mi czysty satynowy szlafrok przy drzwiach, następnie zostawił mnie samego.

To był pierwszy raz, gdy widziałem swoje nowe ciało w całej okazałości.

Byłem nie zdrowo szczupły, jednak posiadałem ledwo widoczny zarys mięśni, pewnie zostały wyćwiczone kradzieżami i ucieczkami. Ciało nie było pozbawione blizn, gdzieniegdzie widziałem już zasklepione ranki, a gdzie indziej stare otarcia. W tym ciele jednak czułem się o wiele lepiej niż w moim poprzednim.

Wieloletnia praca w korpo nie posłużyła mi najlepiej. Strasznie się zapuściłem, czym na pewno nie przyciągałem zainteresowania drugiej połówki. Teraz mogłem zacząć od zera, już dbając o siebie.

Nabrałem chochelką olejek, który stał przy wodzie i oblałem nim swoje ciało, wmasowując specyfik.

Co dziwne olejek były rozlane po równo do dwóch drewnianych wiadereczek co jak na to, że byłem tu sam, było nieprzemyślane.

Gdy zajmowałem się rozkoszowaniem wonią różanego olejku, z oddali usłyszałem kroki. Władcze i silne stąpnięcia kierowały się w stronę łaźni, co mnie trochę zestresowało. Szybko przeszedłem za filar, zanurzający się w wodzie, by nieproszony gość nie zauważył mnie na pierwszy rzut oka.

Drzwi się otworzyły, a ja kątem oka zauważyłem sylwetkę przybyłego.

Tak jak się spodziewałem, nie było to Shan, a mój postrach we własnej osobie.

Idris ubrany w szlafrok z rozpuszczonymi włosami podszedł do krawędzi basenu i rozejrzał się po nim. Nie zauważył mnie, bo plecami wcisnąłem się w filar.

- Wiem, że tu jesteś, nie musisz się chować, nie zjem cię. - zaśmiał się i rozwinął pasek od ogromnego satynowego szlafroku - No może nie od razu.

Wstrzymałem oddech, gdy usłyszałem chlupot wody, gdy do niej wchodził.

Nie, błagam, odejdź stąd. Nie ma tu innej łaźni? Dlaczego musisz korzystać z tej?

Poruszał się tak cicho, że nie zdradzał go nawet ruch wody, a nie miałem na tyle odwagi, by się wychylić i go znaleźć.

Co ja mam zrobić? Jestem nagusieńki, on z resztą też. Jak mnie znajdzie to koniec. Jak mogę stąd wyjść, nie napataczając się na niego?

Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz