11

817 66 0
                                    

Pov. Harris


Przez praktycznie pół dnia nie wyszedłem z łóżka, mając nadzieję, że to tylko wymysł mojej przepracowanej wyobraźni. Niestety z każdym otworzeniem moich oczu okazywało się to czystą prawdą.

Przerwał mi dopiero Shan, wchodząc i od razu wysyłając mnie do mego Pana.

Nie, ja nie chcę, czy jest tu jakaś opcja resetu?

Po wczorajszej nocy nadal byłem zażenowany mimo tego, że tutaj to pewnie nic nadzwyczajnego. Dla mnie jednak kąpiel z dopiero co poznanym człowiekiem była nie do zapomnienia.

Przypominanie sobie jego twarzy wracało wraz ze wspomnieniami, gdy myłem jego ciało a teraz znowu go miałem oglądać na żywo.

Panie żniwiarzu zlituj się nade mną.

Gdy wszedłem do pokoju, Idris siedział przy stole, zajmując się na szczęście swoimi rzeczami. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wskazał mi miejsce, gdzie mogłem usiąść. W zasadzie nic się nie zmieniło między tym, jak siedziałem sam w pokoju, a tym co robiłem tutaj.

Stoliczek, przy którym siedział, miał maleńkie nóżki, więc książę siedział na dywaniku. Na powierzchni stolika porozkładane były jakieś zwoje, które ten przeglądał, od czasu do czasu dopisując jakąś poprawkę lub kompletnie odrzucając zwitek na bok.

Siedziałem niedaleko, okropnie się nudząc. Po co mnie tu sprowadził, skoro nawet się do mnie nie odezwał. Czy to miała być jakaś kara? Bo tak właśnie się czułem. Wychyliłem się, by spojrzeć co dokładnie pisze na pergaminie, gdy niespodziewanie, Idris przyciągnął mnie do siebie. Odsunął się od stolika i położył mnie przed sobą. Spiąłem się, gdy obwinęły mnie jego nogi.

- Umiesz czytać? - To były jego pierwsze słowa dzisiaj skierowane do mnie.

- Troszkę- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

By mnie sprawdzić, wskazywał znaki, a ja musiałem mu je przeczytać. Chyba połowę udało mi się określić, czym są. Gdy wskazał mi bardziej skomplikowany zbitek, musiałem podnieść papier bliżej do swoich oczu.

Skupiony na zadaniu nie zauważyłem nawet, że dłonie starszego obwinęły się wokół mojej tali.

Domyśliłem się w końcu znaczenia i już chciałem się tym pochwalić, gdy pocałował mnie w skroń. Odsunąłem się szybko od niego zaskoczony.

- Co robisz? - odsunąłem od siebie pergamin, zostawiając swoje ręce wolne, na wypadek, gdybym ich potrzebował do obrony.

- Nagradzam cię - jego ręce przycisnęły mnie do niego z powrotem - Za wykonane zadanie, a co? Może wolisz kary? - zacisnął mocno swoją dłoń na moim udzie, boleśnie wbijając w nie swoje paznokcie.

- Nie, nie. Ja wolę nagrody - Szybko się zreflektowałem.

Książe był starszy, wydawało mi się, że podoba mu się moje zakłopotanie w każdej bliższej sytuacji, dlatego dochodziło do nich tak często.

Czując jego oddech na karku, uczyłem się nowych liter i wyrazów. Było mi ciężko skupić się w takiej pozycji, szczególnie gdy starszy nachylał się, by sięgnąć coś ze stolika, bo jego ciało napierało wtedy na mnie.

Za każde poprawne słowo albo mnie głaskał, albo całował po głowie, za to gdy się myliłem, zaciskał dłoń na kawałku mojego ciała w nieprzyjemny sposób i udzielał korekty.

Miałem wrażenie, że ta nauka była tylko częścią zajęcia wolnego czasu, a nie faktyczną chęcią nauczenia mnie obowiązującego tu języka.

- No dobra pora na przerwę - powiedział, po czym podniósł się razem ze mną z ziemi.

Złapał mnie pod ramiona i przeniósł na łóżko.

Przestraszyłem się, gdy nade mną zawisnął, ale zaraz opuścił się na ramionach, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.

Wypuściłem głośno powietrze, ale nadal nie mogłem uspokoić serca, które biło jak szalone.

- W jaki sposób zniesiesz spędzenie ze mną nocy, skoro nawet jak nic nie robię, twoje serce bije, jakby miało zaraz wypaść. - ułożył swoją brodę na mojej piersi, patrząc na mnie głębokimi ciemnymi oczami.

- O czym mówisz? - O jakiej znowu nocy? Chyba nie mówi o nocy w sensie stosunku, dopiero co mnie do tego miejsca przywlekł. Nawet nie zdążyliśmy się zapoznać.

- Oczywiście, że o współżyciu. Jestem jeszcze młodym energicznym mężczyzną, a ty moją konkubiną. To chyba jasne czego od ciebie oczekuję. - Przeniósł się wyżej nad moim ciałem, zabierając mi możliwość ucieczki. Przybliżył się do mojej twarzy, a moje serce z powrotem przyśpieszyło, a ręce same się ruszyły, zatrzymując jego ramiona, na odpowiedniej odległości ode mnie.

- Właśnie o tym mówię - zakończył swoją próbę i odsunął się ode mnie. - Przygotuj się jakoś, bo kiedy w niedalekiej przyszłości zaproszę cię na wieczór, nie chcę patrzeć na przerażoną owieczkę. - Westchnął - Możesz już iść, naukę będziemy kontynuować kiedy indziej.

Szybko zebrałem się do wyjścia i zamknąłem za sobą drzwi. Chyba nie docierał do mnie jeszcze sens wypowiedzi księcia.

Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz