Obudziłem się przez ruch obok mnie. Nie otworzyłem oczu, nie chcąc zdradzać, że już się obudziłem. Po spędzonej z Idrisem nocy czułem się zupełnie inaczej, niż zakładałem. Nie bolało aż tak bardzo, ani podczas, ani po. Czułem tylko lekki ból kręgosłupa przez wyginanie się pod nim z przyjemności.
Dziwne było też dla mnie to, że ani razu nie pocałował mnie w usta. Omijał to miejsce szerokim łukiem. Możliwe, że była to jakaś zasada haremowa, o której nigdy nie słyszałem albo po prostu nie chciał mnie w nie całować. Rozumiałem to, bo dla mnie też nie byłoby to komfortowe.
Przywykłem do obdarzania takimi gestami tylko ukochane osoby. Poczułem, jak starszy schodzi z łóżka, wyciągając spod mojej głowy rękę. Usłyszałem, jak strzykają mu kości podczas rozciągania, a później szelest materiału, który na siebie założył.
Znów wszedł na łóżko, przyciągając mnie do siebie. Nie mogąc się powstrzymać, po omacku, udając ruch śpiącej osoby, złapałem jego ramie, zachwycając się muskulaturą.
Może i relacja z Idrisem nie zapowiadała się na scenariusz prawdziwej miłości, ale dwójka kochanków mogłaby być dobrą opcją. Ciemnowłosy przeczesał moje włosy i przyciągnął mnie na swoje ramie, zjeżdżając dłonią na mój policzek.
- Wiem, że nie śpisz - przejrzał mój plan. Przywitał mnie widokiem gołej klatki piersiowej i rozwianych włosów. - Jak się czujesz? - Jego ręka nadal pocierała mój policzek.
- Dobrze - Odpowiedziałem krótko, ucinając łączący nas kontakt wzrokowy. Nie czułem się już tak pewnie, jak wtedy gdy go nie widziałem. Jego przystojność promieniowała, onieśmielając mnie, mimo spędzonej razem nocy. Po dłuższym momencie, gdy nie patrzyłem na niego, prychnął i znów mnie do siebie przyciągnął, zawisając nade mną.
- Nie gadaj, że się mnie nadal wstydzisz? - prychnął ze śmiechem i roześmiał się w głos. Zaskoczony jego promiennym śmiechem patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami. Po raz pierwszy widziałem go w tak dobrym humorze, wcześniej myślałem wręcz, że nie potrafi się szczerze uśmiechać.
- Patrzysz się jak ciele w malowane wrota - wydusił między salwami śmiechu. Położył się na mojej nadal gołej klatce piersiowej, wcześniej upewniając się, czy moje plecy na pewno się wygoiły. Leżeliśmy tak oboje dłuższy czas z zamkniętymi oczami. Pozwolił mi nawet pobawić się jego włosami, które były mięciutkie i zadbane. Odpoczynek przerwało nam pukanie do drzwi.
Omal nie zrzucając księcia z łóżka, podniosłem się i zakryłem się szczelnie kocem. Przez drzwi wszedł nieznany mi mężczyzna. Ukłonił się, po czym rozwinął list i zaczął go czytać.
- Już dzisiaj odbędzie się bankiet na cześć mej ukochanej drugiej małżonki. Zapraszam cię więc synu, razem z twoją konkubiną na wieczór pełen wrażeń i celebrowania jej dnia. Twój ojciec Sułtan - Posłaniec nie czekając na odpowiedź, skłonił się i wyszedł.
Książę złapał się za czoło i rozmasował je.
- Cenie to, że nie chciałeś nikomu innemu pokazać się w negliżu, jednak za zrzucenie mnie powinieneś ponieść konsekwencje - pogroził mi palcem - Dzisiaj ci to wybaczę, ale zachowam to jako dług wdzięczności.
Wrócił na łóżko i tym razem to mnie, obwiniętego w koc jak burrito, położył na sobie.
- Będziemy tam szli? - zapytałem o bankiet. Chciałem zobaczyć, jak w tym świecie to wyglądało. Jakie były różnice między sułtańskimi a nowoczesnymi przyjęciami?
- Musimy, skoro mój ojciec posłał posłańca, to nie mamy wyboru. Poza tym druga żona wcale nie jest taka zła, więc z chęcią złożę jej życzenia. - Uśmiechnął się do mnie chytrze. - Ale jeszcze nie nacieszyłem się tobą.
Odwinął mnie z koca i położył moje ręce na swoich barkach. Przewrócił się na bok i przysunął mnie do siebie, obejmując moją talię.

CZYTASZ
Nowy Początek
Ficção Adolescente- Przemyśl to, książę mający tylko przelotne chwile uniesień, wychowywany na okrutnika i zimnokrwistego, w pełni zachowawczego przystojnego mężczyznę i biedna zbłąkana duszyczka, ulicznik i złodziejaszek wcielony do haremu mimo woli. Łączy ich gorąc...