Większość dnia zajęło nam ogarnianie się na dopiero co zapowiedzianą imprezę. Gdy Idris w końcu wypuścił mnie z komnaty, porwał mnie Shan wpadający w pęd przygotowań.
Po raz pierwszy zobaczyłem kobiety w tej części pałacu, które zajęły się malowaniem mnie. Nie byłem najprostszym modelem do tego. Zamykałem oczy, gdy tylko pędzelek się do nich zbliżał, a przez rozkruszanie pyłków zbyt blisko nich, łzawiły, rozmywając wszystko, co do tej pory dziewczynom udało się zrobić. Doznałem całkowitej odnowy.
Nałożono na mnie jeden, z jak dla nich, normalnych strojów. Dla mnie nadal niski krok i chusty nie były normalne. Dopiero, wtedy gdy byłem przebrany, pozwolono księciu do mnie wejść. Jego również przebrali, ale pędzel nawet nie dotknął jego skóry. Pociągnął mnie za dłoń do wyjścia, gdy przyszła pora na stawienie się na bankiecie.
Przechodziliśmy ogrodami, a w oddali słychać już było instrumenty wygrywające skoczną melodię.
- Nie oddalaj się za daleko ode mnie, nie chce, żeby ci się coś stało - przyciągnął mnie bliżej do siebie i objął w pasie.
- Może mi się coś stać? - zapytałem cicho, chcąc by przechodzący obok nas strażnicy nie usłyszeli tego. Nie wiedziałem tak naprawdę czy nie powinienem stosować do księcia jakiegoś tytułu, książę czy panie wydawało się na miejscu, ale nie przypominał mi o tych zwrotach, chyba ich nie wymagając.
- Nie jednemu podczas bankietu stała się krzywda szczególnie takiemu flaczkowi jak ty - Dźgnął mnie palcem między żebra, a ja syknąłem. Nie przeszkadzało mi, że byłem chudziną, mogło to być jednak dla mnie zgubne, tak jak mówił.
Przykleiłem się do jego ramienia, gdy wchodziliśmy do wielkiej sali. Byliśmy chyba ostatnimi gośćmi, bo od razu za nami zamknięte zostały wrota.
Sala była ogromna, promieniująca bogactwem i przepychem. Kuliste sklepienia przyozdobione freskami i złotem przyciągały spojrzenia. Między stłoczonymi ludźmi dostrzegłem fontanny, jedne z czystą wodą inne zaś tryskające bordową cieczą, najpewniej winem, bo ludzie dookoła podkładali pod strumień kielichy. W sali roznosił się zapach jedzenia, wzmagał on apetyt, ale i pragnienie.
Książę, dostrzegając kogoś znajomego, pociągnął mnie w głąb. Stanęliśmy przed najprawdopodobniej jubilatką, miała ona piękne kasztanowe włosy, a jej suknia mieniła się złotem. Idris pogratulował jej, po czym pocałował jej policzek. Mimo że była starsza od niego, wyglądali jak rówieśnicy. Gdy nadeszła moja kolej nieśmiało złożyłem jej życzenia i przeprosiłem od razu za brak prezentu, usprawiedliwiając się późnym przyjściem zaproszenia.
- Nie szkodzi, przynajmniej dostałam od was życzenia, reszta chyba zapomniała, że to moje urodziny, a nie kolejna zwykła zachcianka imprezowa Sułtana. - pokazała ręką, że ma na myśli całą masę osób, które dorwały się już do alkoholu i było to widać po ich sposobie chodzenia.
- On sam też zapomniał, dopiero co się dowiedział od jednej z moich służek. W minutę rozesłał zaproszenia, a mnie wezwał do siebie, obwieszczając że moim prezentem będzie spędzenie z nim dzisiaj nocy. - Prychnęła śmiechem, czym zwróciła uwagę niektórych gości. - Przecież ja go nawet nie lubię.
Kobieta zaproponowała mi wino, mówiąc że potrzebuje kompana do picia, bo na trzeźwo nie wytrzyma tej nocy.
Spojrzałem na Idrisa, pytając o pozwolenie. Nie chciałem, by uznał że mam jego zdanie gdzieś. Nadal musiałem podbudować swoją nadszarpniętą opinię u niego. Starszy tylko podał nam czyste kieliszki, uprzedzając kobietę, by nie zostawiała mnie samego, po czym poszedł do tłumu ludzi, by się przywitać.
Znaleźliśmy sobie miejsce koło tarasów na poduszkach. Poduszki i koce były porozstawiane po bokach sali jako miejsca odpoczynku. Przyjemny chłód wpadał przez otwarte balkony, otrzeźwiając umysł. Nasze kieliszki opróżniały się i napełniały w zawrotnym tempie. Wino było cudowne, lekka słodycz przeplatała się z goryczką i przyjemnie drapała podniebienie. Co chwilę się śmiałem, nawet nie wiedząc z czego. W głowie szumiało mi jak na stacji metra. Poprosiłem kobietę o krótką przerwę, czując że wypijając kolejny kieliszek, stracę kompletnie panowanie nad sobą.
Podniosłem się z siedzenia i chwiejnym krokiem poszedłem w stronę najbliższego balkonu. Opierając się o balustradę, rozbieganym wzrokiem zauważyłem jak starszy facet pomaga jubilatce wstać i kieruje się z nią w stronę zamkniętych pomieszczeń. Pijana kobieta pokazała mi na odchodne parę gestów. Najpierw do mnie pomachała, potem wskazała na staruszka, by na koniec pokazać gest wymiotowania. Domyśliłem się, że był to Sułtan i prowadził ją, by dać jej prezent, którego tak bardzo nie chciała.
Gdybym był choć trochę mniej wcięty, spróbowałbym jej pomóc, w moim jednak stanie, mógłbym tylko jej zaszkodzić, robiąc jakąś głupotę. Obróciłem się w stronę barierki, dotykając czołem zimnego marmuru.
Powoli zaczynały do mnie wracać zmysły otumanione przez alkohol. Nie podejrzewałem, że schlam się na pierwszej większej imprezie, na jaką pójdę.
CZYTASZ
Nowy Początek
Fiksi Remaja- Przemyśl to, książę mający tylko przelotne chwile uniesień, wychowywany na okrutnika i zimnokrwistego, w pełni zachowawczego przystojnego mężczyznę i biedna zbłąkana duszyczka, ulicznik i złodziejaszek wcielony do haremu mimo woli. Łączy ich gorąc...