13

793 67 5
                                    

Zostałem zmuszony do siedzenia na tym murze w bardzo niewygodnej pozycji. Kamienie wbijały się w moje nogi, a przy każdym moim przemieszczeniu kot skakał, omal nie zawadzając pazurem o moją skórę.


Gdy już długi czas mi nie odpuszczał, próbowałem kogoś zawołać, ale nikt nie przyszedł mi z pomocą. Starałem się kogoś wypatrzeć, ale jakby na rozkaz nikogo nie było w pobliżu. Przyjrzałem się wcześniej niewidocznemu przez mur krajobrazowi. Za dużo się on nie zmienił, jednak była ta jedna rzecz odróżniająca się od tej części, w której był mój pokój. W kolejnym murku odgradzającym z drugiej strony nową przestrzeń było wyżłobione w kamieniu przejście, przesłonięte niezabezpieczonymi drzwiczkami otwartymi na oścież, jakby zapraszając mnie do przejścia przez nie i uwolnienia się od obecnych problemów.

Wpatrując się w wyzwoleńczy punkt, nie zauważyłem, że coś zahaczyło o moje ubranie i dopiero gdy pociągnęło mnie do tyłu, się przestraszyłem. Uznałem, że tygrys wykorzystał moment mojej nieuwagi i zahaczył mnie pazurem, ściągając z muru do siebie.

Zasłoniłem na szybko swoją szyję, by ją chronić, ale nie było to potrzebne, bo nie wylądowałem na trawie pod tygrysa, a na czyichś rękach.

- Co robisz na dworze? Jest wiele ciekawszych miejsc do siedzenia niż tutaj. - Zlustrował mnie książę, odstawiając na ziemię.

Kot wcześniej próbujący rozedrzeć mnie na strzępy, zaczął się łasić wokół jego nóg. Książę zauważył, z jakim zdziwieniem na to patrzę.

- Sunny jest moim kotem, bardzo poważnie traktuje rodzicielstwo, więc radziłbym ci nie dokuczać jej dzieciom.

- Wcale im nie dokuczałem - oburzyłem się, pilnując bym nie został niesłusznie o coś oskarżony. - On ma coś w łapce, bo na nią utyka, pewnie jakąś drzazgę.

Starszy spojrzał na kociaka i podniósł go. Jego mama się obruszyła, ale nie skoczyła na niego, zwyczajnie czekała aż odłoży dziecko. Książę obejrzał jego łapki i przy cichym smutnym miauknięciu tygryska, wyciągnął z jego łapki drzazgę. Kotek wrócił szybko do matki, która go oblizała, po czym oboje schowali się w cieniu. Gdy odchodzili, podążałem za nimi wzrokiem. Idris złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie.

- Następnym razem wolałbym, żebyś uprzedził mnie, że gdzieś wychodzisz - Pokierował nas w stronę mojego pokoju. - Dość sporo moich zwierząt biega tu luzem, a niektóre wcale nie są takie miłe i mogą ugryźć, tak samo, jak ja. - jego oddech owiał moje ucho, a mnie przeszedł dreszcz.

- Przyjdź dzisiaj do mnie wieczorem. Zostawię łaźnię specjalnie dla ciebie pustą, byś mógł się przygotować. - Zostawił pocałunek na moim czole, po czym mnie też zostawił. To było o wiele za mało czasu, bym mógł się do tego przygotować.

Chrzanić szczegółowe plany, uciekam wieczorem przez mur i koniec.

Będę walczył o swoją cnotę.

Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz