Gładka jasna skóra wręcz odbijała światło oświetlających pokój lampionów. Chłopak chętnie zsuwał z siebie materiał ocierający się o niego. Alkohol i napój miłosny oszczędził mi zapieranie się przez młodego.
Ile ja czasu zmarnowałem, gdy ostatnim razem musiałem go przekonać do rozebrania się. Jego oczy były zaćmione, ale nadal skupione na mojej osobie. Gdy przeciągnąłem palcem po jego szyi aż do podbrzusza, przeszły go ciarki.
Złapałem za jego biodra i przysunąłem do nich usta. Zostawiając szlak z rozmytej od pocałunków śliny, pieściłem jego biodra, a czując że chłopak jest już wystarczająco podniecony, ostatni pocałunek zostawiłem na czubku jego członka. Chciałem go wziąć do ust, gdy zatrzymały mnie jego dłonie wplątujące się w moje włosy.
- Nie - wydyszał, ledwo równając oddech.
- Dlaczego nie? - zapytałem, czekając na odpowiedź która nie nadeszła.
Wróciłem do zaczętej czynności i włożyłem całą jego męskość do swoich ust. Młodszy sapnął i zacisnął swoje dłonie na moich włosach, ciągnąc za nie, gdy wykonałem jakikolwiek ruch. Rękami rozszerzyłem jego uda i wsparłem się na nich. Ruchami swojego języka doprowadziłem młodego do przedziwnych wygięć w różne strony. Nie oszczędziłem też jego ud, ugniatając je dłońmi. Kończąc w moich ustach, wyrwał mu się głośny jęk. Przełknąłem jego nasienie, patrząc mu prosto w rozbiegane oczy.
Chyba już trochę wytrzeźwiał, bo spłoszył się i zakrył poduszką. Zaśmiałem się ze słodkiej reakcji i zacząłem się rozbierać. Mimo że mógłbym jeszcze wykorzystać wciąż działający afrodyzjak, wolałem nie męczyć dolnych partii Harrisa. Dwie noce z rzędu przekreśliłyby jego normalne funkcjonowanie nazajutrz. Przykryłem nas obu i ułożyłem jasnoskórego wręcz na sobie. Widziałem jego zaczerwienione policzki i zastanawiałem się, co jest ich powodem. Alkohol, czy to już moja zasługa?
Objąłem go dłonią i ucałowałem w czoło, wygodnie układając się do spoczynku.
Następnego dnia zajmowałem się Harrisem, który nie czuł się najlepiej, choć po ilości wypitego przez niego alkoholu właśnie tego się spodziewałem. Malec leżał skulony między moimi nogami i przytulał się do mojej klatki piersiowej, kiedy ja czytałem kolejne zwoje z doniesieniami z państwa i nie tylko. Bycie drugim księciem wcale nie jest takie proste, gdy pierwszy jest beznadziejny.
Na przypomnienie sobie Omara mocniej zacisnąłem dłoń na pergaminie, gniotąc go. Jeśli myśli, że na sucho ujdzie mu wczorajszy występek, to się grubo myli. Ten dzieciak nie wie, z kim zadarł. Przeczesałem włosy Harrisa, gdy niespokojnie przekręcił się na drugi bok. Zauważyłem, jak bardzo przywiązałem się do tej kulki nieszczęść. Zabawna była nasza historia. Wcześniej złodziej a teraz kochanek, mogło to powodować wiele nieporozumień. Musiałem jeszcze sprawdzić, czy maluch, aby na pewno jest wobec mnie lojalny. Nadal pamiętałem jego ucieczkę i choć mniejsze błędy mu wybaczałem, tego nie dało się tak łatwo wymazać.
W końcu było to naderwanie mojego zaufania. Mimo to potrafiłem się cieszyć jego obecnością. Od dziecka będąc sam, nie było mi łatwo kogoś utrzymać przy sobie na dłużej, wyjątkiem był Shan, on jednak był tylko przyjacielem, nic więcej. Harrisa pojmowałem zupełnie inaczej niż na początku, jako prawdziwego partnera, już nawet nie jako konkubinę, a po naszej pierwszej nocy wytworzyło się u mnie przywiązanie do niego.
Złapałem jego pulchny policzek, a on mrucząc przez sen wtulił się w moją dłoń. Słodziak.
Nie grało dla mnie roli nawet jego pochodzenie, nie znałem go i wydawało mi się, że on sam nie wiedział do końca, skąd pochodzi. Poprawiłem go sobie na kolanach i skupiłem się na pergaminie, który jako już któryś z parunastu nie miał pieczęci królewskiej, która była wymagana. Pech chciał, że treść pergaminu odnosiła się do aktualnych zmian w państwie, a więc pieczęć potrzebna była natychmiastowo.
Westchnąłem z frustracji. Dlaczego to na mnie spada zawsze najcięższa robota, niech sobie zmobilizują księcia koronnego do pracy. Spakowałem pergamin do płóciennej torby. Z bólem serca obudziłem przytulającego mnie przez sen Harrisa i powiedziałem mu, że muszę wyjść na jakiś czas.
- Nie mogę iść z tobą? - Zapytał, przecierając oczy. Widocznie dostał nauczkę po zajściu z Omarem, nie chciał mnie teraz odstąpić na krok. Zgodziłem się i biorąc go za rękę, narzuciłem na ramię torbę. Poszliśmy w stronę części Sułtańskiej, bo tam zazwyczaj przebywał władca. Błagałem w duchu, aby nie był teraz z którąś z konkubin, bo wiedziałem, w jakiej sytuacji byśmy ich zastali. Wolałem oszczędzić Harrisowi widoku roznegliżowanego staruszka. Przechodziliśmy korytarzami, gdy poczułem, że coś jest nie tak. Od dłuższego czasu nie zauważyłem żadnego ze strażników, a powinniśmy już chociaż jednego minąć. Dopiero gdy przed nami niespodziewanie pojawił się zamaskowany przeciwnik, wiedziałem, co to znaczy. Zasadzka.
![](https://img.wattpad.com/cover/341448933-288-k631267.jpg)
CZYTASZ
Nowy Początek
Подростковая литература- Przemyśl to, książę mający tylko przelotne chwile uniesień, wychowywany na okrutnika i zimnokrwistego, w pełni zachowawczego przystojnego mężczyznę i biedna zbłąkana duszyczka, ulicznik i złodziejaszek wcielony do haremu mimo woli. Łączy ich gorąc...