6- Ojciec

204 13 13
                                    

Następnego dnia James obudził się po może trzech godzinach snu. Całą noc wymiotował ze stresu przed poznaniem ojca. Było to dla niego ogromne przeżycie... Miał poznać osobę, której nigdy nie widział, a swoją drogą zawdzięczał jej życie...Ojciec miał wrócić z podróży...
Rano zjadł maleńkie śniadanie. Nie chciał nic jeść, bo żołądek zaciskał się w cienką niteczkę, ale musiał... Zrozumiał, że nawet jeśli chce schudnąć to woli wprowadzać zmiany stopniowo, aby bracia nie musieli go łapać kiedy mdleje czy coś... James strasznie się stresował. Tamtego dnia miał poznać tatę...Ojciec miał być w domu za trzy godziny. James myślał, że wyjdzie z siebie. Rano wymiotował ze stresu przed spotkaniem z wybitnym kardiologiem znanym na całym świecie ze swoich wykładów i wywiadów...
Około godziny przed jego spotkaniem był już gotowy , przebrany w czarną koszulę i tak samo czarne spodnie. Dreptał zestresowany po pokoju. Przypomniał sobie, że niedaleko jego pokoju mieszka Will. Postanowił do niego iść. Oczekiwanie samemu było strasznie ciężkie...
Zapukał do drzwi i kiedy usłyszał ,,proszę" wszedł do środka. Zobaczył tam Willa, który poprawiał sobie marynarkę przed lustrem.
- Tata...Jaki on jest?- zapytał nagle, bez żadnego owijania w bawełnę.
- Dowiesz się.- odpowiedział mu Will- Jest człowiekiem nie do opisania...
Odpowiedział dalej pindrząc się przed lustrem.
- Ale nie jest taki jak Percy?- zapytał, bo strasznie chciał usłyszeć odpowiedź, że jest bardziej jak Fred...James szczerze bał się najstarszego brata.
- Jest. Pod wieloma względami... Jesteśmy jego połączeniem.- odpowiedział w taki sposób aby nie wyjawić za wiele. Irytowało to Jamesa. Czy ojciec jest tak straszny, czy co? Czemu nikt mu o nim nie mówi?
- A on wie? O mnie?- zapytał niepewnie. Bał się, że oddadzą go ponownie do bidula... Bardzo tego nie chciał. Przeżywał w nim prawdziwe piekło.
- Nie wie.- odpowiedział Will, spoglądając na niego - Sam musisz mu to powiedzieć.
- Czyli dla niego jestem Erika?- zapytał niedowierzając. Percy mu nie powiedział?! Jak to możliwe?!
- Tak. Percy powiedział, że to twoja sprawa czy mu to powiesz... Zrób to jak najszybciej, bo będzie ,,Erikował" ile wlezie... Zawsze chciał mieć córkę... Wiesz... Nie Twoja wina, że mu coś nie wyszło...- uśmiechnął się Will.
James jednak nie za bardzo miał chumor, aby odwzajemnić jego uśmiech. Zawiódł ojca na dzień dobry... A przynajmniej tak mu się wydawało. Jego żołądek zaciskał sięjeszcze bardziej.
Dla zabicia czasu grał z Willem w doble Harrego Pottera. Raz wygrywał jeden, raz drugi. Nim się obejrzeli wielką brama, którą widać było z wielkiego okna w pokoju Willa otworzyła się i wjechało za nią luksusowe auto. Było tak wielkie, że James obawiał się, że nie zmieści się w bramę garażową.
- O tata!- zawołał Will wyglądając za piękne starodawne okno zamczyska i patrząc na auto, które powoli wjeżdżało do garażu podziemnego. James był w nim raz kiedy Fred brał ich na zakupy. Było tam wiele drogich aut, ale nie widział ich skrupulatnie ,bo wszystkie były starannie okryte czarnymi plandekami, aby się nie zniszczyły.
- Idziesz? Będzie dobrze. Nie martw się. Tata zrozumie.- zapytał Will kładąc mu rękę na ramieniu.
James pokiwał głową. Kiedy oni wyszli z pokoju synchronicznie wręcz wyłoniła się także reszta braci. Wszyscy byli odpicowani do ostatniego centymetra swojego ciała. Nawet Eliot ogarnął swoje zawsze rozczochrane, jasne włosy. Nawet się nie odezwali. Dla Jamesa było to dziwne... Może tak po prostu witali swoich członków rodziny? Dlaczego mieli by się tak stroić na spotkanie z tatą?
Usłyszeli szczęk zamka na dole i zaczęli schodzić. Od najstarszego do najmłodszego. James ustawił się więc za Willem, który cały czas rzucał mu pokrzepiające spojrzenie. James myślał, że zacznie się dygotał ze stresu. Nie bał się tak spotkania braci, jak spotkania z tatą...

To twój tata James! Twój tata... Nie może być taki okropny! Uspokój się !

Nagle przez drzwi przeszedł mężczyzna, niosący za sobą ogromną walizkę.

Odwrócił się i wtedy James zobaczył jego twarz... Nie wyglądał na przemiłego człowieka. Miał idealnie wypielęgnowaną brodę, kręcone, ale idealnie ułożone włosy w kolorze czarnym z siwymi pasmami. Miał na nosie okulary. James wiedział więc po kim odziedziczył wadę wzroku. Był wysoki, a jego skóra wydawała się być opalona. Percy, Fred on i Will byli do niego bardzo podobni. Ethan, Eliot i Jasper musieli więc być podobni do swojej mamy.
- Witam moich synów! Jak się macie?- zapytał od razu przytulając się z każdym z kolejna. Jego głos był niski...Taki ojcowski, a do tego zachrypły.
Percy uśmiechnął się nawet lekko, kiedy ojciec uścisnął mu dłoń.
- Mój młodszy pierworodny! Jak się masz Fryderyku?- zapytał podchodząc do drugiego z bliźniaków, który od razu na jego widok się wyszczerzył.
- Witaj tato. Dobrze...Trochę nam Ciebie brakowało.- odpowiedział robiąc z nim typowo męski uścisk.
- Ethan! Jak w pracy?- zapytał.
- Dobrze tato.- odpowiedział obejmując go, ale po męsku.
- Elio i Kacper...- westchnął- Nie byliście za niegrzeczni? Nie wysadziliście domu w powietrze?- zapytał w stronę swoich dwóch średnich synów.
- Nie...Byliśmy aniołkami.- odpowiedziali synchronicznie.
- Aniołkami zła chyba...- zaśmiał się lekko - Ale dobrze, że was widzę, Lucyfery wy moje.- powiedział ściskając każdego osobno.
- William...- przesunął się w stronę chłopaka, który stał uśmiechnięty- William... Ile książek przeczytałeś z tych, co Ci kupiłem?- zapytał odwzajemniając jego uśmiech.
- Dwadzieścia osiem i pół.- odpowiedział dumnie, prostując się i wypinając piersi do przodu.
- Mój mądry synek...- powoedział ściskając go tak samo jak resztę braci- Popraw krawat- dodał jednak kiedy zobaczył, że wychodzi mu z pod marynarki.
Przyszła kolej na Jamesa.

Siódmy Syn- IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz