53- Wielkanoc

133 9 17
                                    

    Nastała wielkanoc. Bracia Verumes z kolorowymi włosami wyglądali bardzo przystojnie. Nawet Percy wyglądał groźniej przez czerwone pasemka, które sobie zrobił. James zapomniał o wielkanocnych zwyczajach, bo w domu Verumes jak zawsze były inne tradycje. Na przykład chłopcy sami malowali po jednym jajku do koszyczka, robili tak zwany dzień filmowy... James po nim mało spał, dlatego postanowił odespać w ciągu dnia.
- AHAHA! - usłyszał nagle, a wszystkie jego ubrania, pościel, a nawet materac były mokre. Zobaczył nad sobą Eliota z ogromnym wiadrem.
- Czemu?!- zapytał przestraszony porannym prysznicem. Nawet Zenek zaczął warczeć.
- Bo dziś lany poniedziałek! Co? Zapomniałeś?!- zapytał zdziwiony.
- A teraz Ciii....Idziemy do Percyego.- powiedział Jasper, wręczając mu pistolet na wodę

James bał się iść do najstarszego z braci. Jakoś czuł przed nim niesamowity respekt i poszanowanie. Zbyt duże, aby oblewać go wodą, nawet w lany poniedziałek. Nie wiedział jakim cudem wszyscy bracia czują się obok niego tak swobodnie. Każde ich zachowanie wydawało się naginaniem jakiś jego osobistych granic...James nie wiedział jakim cudem nie działa na nich warkot, ten mrożący krew w żyłach wzrok, ten głos... James chyba się iwszcze do tego nie przyzwyczaił o ile dało się do tego przyzwyczaić...

Poszli do ciemnego pokoju w którym nad łóżkiem była masa zdjęć, medali i pucharów. Percy spał dosłownie jak trup, złożony do trumny. Ręce miał splecione, a sam leżał na łóżku długi jak kłoda. Nawet kiedy spał to warczał przerażająco, chrapiąc. Może gdyby Percy nie był najwyższym mężczyzną jakiego James znał to nie byłby tak straszny... Do tego te mięśnie...Wyglądał jak jakiś ursus. Ursus, ale pod pościelą w minionki...

- Sz, szz...- przyłożył palec do ust Ethan, idący na przodzie.

Za nim szli młodsi snajperzy. Will powstrzymywał śmiech na starcie.

Wtedy wszystkie pistolety na wodę wystrzeliły. Percy skoczył na łóżku, prawie udeżając się głową o sufit.
- Pobudka, stary niedźwiedziu!- zaśmiał się Eliot.

Percy popatrzył na nich wszystkich zimnym wzrokiem. Otrzepał wodę ze swojej granatowej pidżamy.
- Chłopaki...- warknął.
- Percy, to na szczęście!- zaśmiał się Ethan- Łap! Teraz idziemy do Twojego bliźniaka i taty.- rzucił mu kolejny pistolet i poklepał po plecach.
Percy jednak warknął, odsuwając się od niego.

James zwracał jednak uwagę na puchary. Piękne i wielkie. Wszystkie złote, bogato zdobione. Nie widział za co są one dokładnie, ale wyglądały zjawiskowo. Bał się zapytać o to samego mężczyzny, dlatego planował zapytać Willa.

Poszli na paluszkach do sypialni ojca. Była w kolorach błękitu i jasnego marmuru. Ojciec spał jak zabity. W nie ułożonych włosach, bez okularów i wiecznej koszuli wyglądał nawet nie groźnie... Tak jakoś milej.

Jego sen nie trwał długo, bonwszyscy jego synowie wylali na niego hektolitry wody.

- Pobudka!- krzyknął Eliot, śmiejąc się w głos.

Harry też wstał jakby ktoś conajmniej groził mu bronią. Zaczął się śmiać, widząc swoich synów.
- Poczekajcie, muszę założyć oczy, aby wiedzieć komu ograniczyć kieszonkowe za tak okropny zamach...- śmiał się, szukając okularów na szafce nocnej.- Acha! Wam wszystkim! Gdzie najstarszy ? Nie obudziliście go jeszcze?- zapytał zdziwiony, bo nie widział tam Percyego.
- On ma jakiegoś focha- machnął ręką Ethan.
- Focha, powiadasz? No to chyba muszę zamówić nowe talerze...- westchnął  ojciec, wylewając na synów szklankę wody, którą miał przy łóżku.
- Idziemy do Freda...O nim jakoś zapomnieliśmy.- zaśmiał się Ethan.

W pokoju Freda było żółto i jasno. Było nie mniej zdjęć i dziwnych pamiątek. Do tego mężczyzna spał z pluszakiem, którego dał mu Will.
- Pobudka!- krzyknęli wszyscy.

Siódmy Syn- IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz