James był już spakowany. Wyjazd z nim zadeklarował Ethan. James nie miał pojęcia, ale bracia zatrudnili do jego domu specjalną firmę, aby sprzątała w nim i o niego dbała, aby nie stał się meliną. Pomimo tego miał zatrzymać się z Ethanem w hotelu. Miał już spakowaną torbę, był gotowy w stu procentach. Stał na dole z torbą, kiedy ojciec powiedział:
- Ethan, ja pojadę.James prawie upuścił torbę z ramienia. Kto przepraszam bardzo? On nie wytrzyma z tym człowiekiem sam- na sam przez nawet jedną noc. Nie da mu zrobić sobie zastrzyku i nie weźmie od niego leków na depresję... Przecież ta choroba jest tak cholernie niemęska. Ojciec i tak ma go za dziewczynkę. Nie, nie, nie!
- Co tak patrzysz? Powinienem Cię poznać. Słyszałem, że ostatnio Twoje zdrowie podupadło... To prawda? Pokażesz mi swoje rany? Ale to może potem... Wątpię, abyś umiał sobie sam opatrzeć takiego typu rany, jakie wpisane są w papierach... Podobno też zdiagnozowano u Ciebie depresję, prawda?
James nie odpowiadał. Tak było mu za to wstyd. Tak okropnie! Przecież choroby psychiczne to taki wstyd... Okropny. On przynosi ojcu jedynie wstyd. Nic dziwnego, że ma go gdzieś... Po co chce z nim jechać?!
- Ma też chory język albo struny głosowe?- zapytał z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
- Nie...- odpowiedział James.
- To...Możemy jechać?- zapytał.James popatrzył błagalnie na braci. Oni jednak chyba też chcieli, aby ,,umacniał relację z ojcem".
- To ja idę do auta.- powiedział Harry- Będę tam czekał.James niechętnie poszedł do przedpokoju zakładać buty. Wszedł do niego Fred i zamknął za sobą drzwi.
- Nie zje Cię. On nie mruczy jak Percy. On ryczy jak lew...Ale się przyzwyczaisz.- uśmiechnął się pokrzepiające, po czym położył dłoń na jego ramieniu- Obiecaj mi, że będziesz brał leki od taty i pozwolisz zrobić sobie zastrzyk, okej? Obiecujesz?- zapytał.
James nie chciał zasmucić Freda. Chyba na prawdę się o niego martwił, dlatego chcąc nie chcąc pokiwał głową.
- No, a Teraz leć chłopaku. Czasem zatkaj uszy... On jest dziwny i po prostu trzeba się do niego przyzwyczaić. Nie chcę Cię jednak zranić.James nie wierzył za bardzo w te słowa...
W aucie siedział cicho jak myszka. Nie chciał się za bardzo odzywać.
- Powiesz coś? Co? Z tego co mi opowiadali to się nieźle moje dziecko użądziło...Nie pisałem, bo wiedziałem, że masz ciche strajki i nie otrzymałbym odpowiedzi zwrotnej... To prawda, że Percy był zmuszony zawieźć Cię do szpitala?- zapytał.
- Tak...- odpowiedział. Wiedział, że ojciec i tak zmusi go do rozmowy.
- Ohoho! To nieźle na prawdę musiało z Tobą być...- mruknął- Swoją drogą wiedziałeś, że mogłeś dostać sepsy, nie? To było durne To co zacząłeś wyprawiać.Durne? Durny to jest ojciec... On wcale nie jest durny!
- I jak? Chodzisz też podobno na terapię i do psychiatry...Bracia dali mi calutki arsenał tabletek. To wszystko Twoje? Nie pomyliłeś z żadną babcią?- zapytał.
James już nie miał ochoty z nim gadać. Był już rozzłoszczony na starcie... Czy mogą wracać po Freda lub Ethana do domu?
- Nie odzywasz się? Ciche bunty...No tak widzę, że się bawimy. Opowiesz mi jednak coś o sobie? Hm? Cokolwiek? Chciałbym poznać swoje dziecko z którym straciłem trochę czasu na takie rzeczy, nie? Ja nie jestem ciekawym człowiekiem...Nie mam o czym opowiadać, aby się zbytnio nie przechwalać.
Jamesa skręcało. Brrr. Ojciec był dla niego jedną wielką czerwoną flaga...
- To co? Może potem zagramy razem w karty?
CZYTASZ
Siódmy Syn- I
Teen Fiction[ WCZEŚNIEJSZA NAZWA TO PAMIĘTNIK JAMESA VERUMES. TAMTO BYŁ SZKIC TAK NA PRAWDĘ TO OFICJALNA WERSJA] James kończy naukę w ósmej klasie i ma zacząć naukę w Warszawskim liceum... Wszystko jednak staje na głowie przez śmierć jego ukochanej mamy. James...