17- Protest

227 13 11
                                    

     James czuł się już lepiej. Ale raczej nie psychicznie. Kiedy temparatura zeszła mu około południa przyszedł do niego Percy.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Już lepiej...Dziękuję. - odpowiedział, patrząc na niego zmęczonym wzrokiem. Miał wyżuty sumienia. Dręczyły go okropnie. Z drugiej strony był jednak dumny z siebie, że dał radę wygarnął ojcu co o nim myśli. Tak bardzo chciał, aby jego kochana mama mogła przytulić go choć raz jeszcze... Aby przyszła, pogładziła po głowie i powiedziała, że nic się nie dzieje... Albo nawet chociaż nakrzyczała. Albo upiekła ciasteczka... James chciał usłyszeć jej głos... Chciał tak strasznie się z nią spotkać, pocałować, poczuć jej zapach...

To wszystko jednak minęło bezpowrotnie. Już nigdy nie wysłucha swojej mamy, nie pocałuje go i nie pochwali za oceny, albo nie nakrzyczy za jakąś głupotę jaką odczynił... Tak bardzo tego pragnął. Siedział jednak w krzakach zapłakany, co jakiś czas słysząc jak ktoś go woła. Nie wiedział czemu tak im na nim zależy... Był przecież dla nich totalnie obcym chłopakiem o którego wcale nie musieli się troszczyć.

    Po chwili wziął głęboki oddech i powiedział nie mniej mrukliwym głosem niż zawsze:
- Przepraszam za ojca... I za siebie.
- Ty nie masz za co przepraszać - odpowiedział James przecierając zmęczone oczy.
- Mam. Jako twój starszy brat mam obowiązek Cię chronić. Nie zrobiłem tego jak należy.
- Nie Percy. To ja jestem tu problemem. Nie Ty. Ja wepchałem się w wasze życie z butami i teraz jeszcze bezczelnie płaczę i macie ze mną problemy... To ja przepraszam.
- Nie wepchałeś się w nasze życie. Gdybym wiedział wcześniej, że mam brata to na pewno bym chociaż starał się z Tobą nawiązać jakikolwiek kontakt... To samo powiedzieliby inni chłopcy... Nawet Elio i Jassper. Nie jesteś problemem James. - powiedział siadając obok niego. Nie przejmował się tym, że może się od niego zarazić.

Położył swoją rękę na jego dłoni. Percy bardzo żadko okazywał swoje emocje. James chyba się z nim jeszcze nawet nie przytulał... Z drugiej strony Ethan też nie był uczuciowy, ale nie tak straszny jak najstarszy.

- Wiesz... Ojciec taki nie był. Zawsze był ciepły i miły... Do śmierci mamy. Po jej śmierci całkiem się rozsypał. Całe dnie przesiadywał w pracy i tak mu chyba zostało... Obwinia się o jej śmierć. Nigdy się z nią nie pogodził. To ja i Fred tak na prawdę w wieku 15 lat zostaliśmy nowymi ,,tatusiami" dla młodszego rodzeństwa. Ojciec wynajął nianie, panią Swietę...
James słuchał go uważnie. Było mu szkoda jego braci. Nie przeżyli wcale mniej od niego... Gdy pomyślał, że miałby piątkę rodzeństwa i załamanego ojca na swoich barkach pomyślał, że nie dałby rady. I on użala się nad sobą? Inni mają gorzej...
- Tak strasznie bym chciał, aby moja mama wróciła... Chciałbym usłyszeć ją jeszcze raz, poczuć jej dotyk... Ale to nie możliwe...- ofpowiedział James.
- Wiem... Też bym chciał aby moja mama chociaż raz przyszła, zobaczyła swoich synów... Chociaż raz. Ale oboje wiemy, że to niestety nie jest możliwe... Wiesz, ale wydaje mi się, że to lepsze niż twoja mama miałaby żyć jako roślina... Żyłaby, ale nie byłaby sobą. Cierpiał byś mocniej...- powiedział Percy wpatrując się w zachodzące słońce.
- Nie wiem...Nie wiem. To takie trudne...
- Wiem, James. Wiem o tym...- westchnął- Ale masz nas. Zawsze będziesz nas miał.
James nie odpowiadał. Wtedy Percy bardzo delikatnie objął go jednym ramieniem- A zadrapania na Twoich rękach...Samookaleczasz się?- zapytał.
- Nie...Nie, no co Ty, Percy! Tydzień temu... Wpadłem w róże, a wczoraj podrapałem się choinkami...Tak niefortunnie...- odpowiedział James, błagając, aby brat mu uwierzył.

Percy popatrzył na niego z ukosa, ale się nie odzywał.

      Minęły dwa dni. James czuł się tak samo Fatalnie jak wcześniej. Miał gorączkę nie do zbicia, ale pomimo niej starał się nadrabiać lekcję oraz uczyć do klasówek. Starał się także nie robić ,,kreseczek" na ciele, aby bracia się nie zorientowali...A może to prawda? Może trochę przesadza, bo na prawdę ciężko było mu nie zadawać sobie bólu. Chociaż obdrapywał skórki, ale byle go poczuć. Właśnie uczył się fizyki...A przynajmniej się starał.

Siódmy Syn- IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz