Ciemność...Ktoś go goni. Słyszy jego oddech na plecach.
- Nie uciekniesz mi gówniaro! Nie uciekniesz! Takich jak Ty trzeba palić na stosach!James biegnie. Biegnie ile sił w nogach... Nagle ktoś dosięga kołnieżyka jego koszuli.
- Ty benkarcie! Głupia dziewucho! Nigdy nie będziesz chłopakiem!Znowu był w sierocińcu..Znowu go bili...
- Nie! Błagam! Proszę...Proszę... Nie!- płakał, zakrywając głowę rękoma. Zwijał się w kuleczkę.
- Dostaniesz za swoje!- nagle dostał mocny cios w głowę i ponownie się obudził się w swoim pokoju. Serce kołatało mu jak głupie. Oddech świszczał, a głowa bolała. Nikogo nie było w pokoju. Percy się nie dowie...Całe szczęście. Poszedł do łazienki. Zegarek wskazywał godzinę drugą. Ochlapał się zimną wodą. Pod oczami miał worki. W ogóle nie czuł się jakby spał... Resztę nocy przekręcał się na łóżku, nie mogąc spać. Zasnął dopiero nad ranem, kilka minut przed tym jak Fred zapukał do jego drzwi, aby go obudzić do szkoły. Uchylił dżwi.
- Hej...Jak się spało?- zapytał.
- Dobrze.- odpowiedział James. Świadom był ogromnych worków pod oczami, dlatego starał się nie patrzeć w stronę Freda.
- Dziś niedźwiedź schodzi z nocnej zmiany. Najpewniej odbierze Cię po szkole. Za tydzień przyjeżdża tata. Ale na kilka dni, bo wyrusza w drogę po Polsce...- westchnął Fred- Jak się czujesz po odstawieniu tabletek? To nie wstyd przyznać, że nie spałeś. To normalne. Chcesz może zostać dziś w domu?- zapytał Fred.
- Nie, nie. Czuję się świetnie.- James nie czuł się wcale świetnie, ale przecież nie będzie robił z siebie ofiary losu, prawda?
- Na pewno? To na prawdę nie jest wstyd.- zapewniał go Fred.
- Na prawdę Fred. - odpowiedział zakładając okulary.
- Dobrze...W takim razie dziś zawozi Cię Elio. Nie nękał Cię wczoraj przy kolegach?
- Nie.- odpowiedział.
- No to dobrze...A jego koledzy?
- Też nie.
- Cieszę się...Mów mi jeśli coś Cię niepokoi, dobrze?
- Dobrze.- odpowiedział James. Wtedy Fred z nikąd popatrzył na jego ręce. James momentalnie schował je za rękawami piżamy.Na szczęście ukochany tatuś zaopatrzył go w pokaźną kolekcję pudrów, podkładów, korektorów...Były o różnym kryciu. Jamesowi powoli kończyły się maleńkie tubki. Pierwszy raz pragnął, aby tata kupił mu nowy...A gdyby sam po szkole poszedł do galerii? Pod pretekstem wyjścia z koleżankami? Ale na pewno nie tamtego dnia... Może zaplanuje coś w weekend. Ale tamtego dnia słaniał sięna nogach. Wyjątkowo pozwolił sobie zjeść trochę więcej na śniadanie, aby nie zemdleć na lekcjach...
- Więcej dziś jesz. Chociaż apetyt Ci dopisuje. Ale ostatnio mało jesz...- skomentował Fred, bardzo uważnie go obserwując.
- Nie, nie...Wtedy ja byłem bardzo głodny po sierocińcu. Zawsze mało jem...Bardzo mało.
- Martwi mnie ten fakt...
- Na prawdę nie ma co. - odpowiedział James sztucznie się uśmiechając.
- No dobrze...Mów kiedy będzie nie tak. Mów mi na prawdę o wszystkim. Will często przezywa przy mnie swoich nielubianych kolegów...Ty też czasem możesz. To jest bardzo przydatne...Do tego możesz pomarudzić, że źle się czujesz, że się nie wysypiasz czy coś... Ethan, a nawet przerażający Percy też jest do Twojej dyspozycji. No i oczywiście Will i duo. Duo też by Cię wysłuchało...
- Dziękuję. Zapamiętam.- powiedział James, kończąc kanapkę.- Idę po plecak...- powiedział, jak najszybciej od niego odchodząc. Bał się, że bracia zauważyli. Nagle w wejściu zauważył Percyego. Był bardzo zmęczony. Wieszał właśnie swój płaszcz na wieszaku. Nawet na niego nie patrzył, kiedy powiedział:
- Dzień dobry, James. Jak się spało?
- Dzień dobry. Bardzo dobrze.- odpowiedział.Nagle z góry zbiegł Will. Od razu przytulił się bez zapowiedzi do Jamesa.
- Hej! Jak noc? Oh...Sorki.- powiedział od razu go puszczając.
- Nie ma za co. Dobrze. - odpowiedział James, lekko się do niego uśmiechając. James właśnie to w nim lubił.Percy z ciężkim westchnięciem zostawił swoją elegandzką torbę na korytarzu. James z antresoli zobaczył jak Will dosłownie w niego wleciał.
- Hej! Jak było w pracy?- zapytał, przytulając go mocno.
- Dzień dobry, Helmek.- odpowiedział, kładąc dłoń na jego włosach.
- Lubię Cię Percy, wiesz?- zapytał Will, puszczając się go.
Percy jedynie mruknął groźnie. James myślał, że gdyby on tak wbiegł w najstarszego to chyba coś by mu zrobił...Zazdrościł braciom relacji z nim. A może taką posiada jedynie Will, przez to, że bez przerwy każdego przytula tak okazując swoją miłość?W szkole było mu bardzo ciężko utrzymać otwarte oczy. Same mu się zamykały... Na matematyce nie wytrzymał.
- Proszę pani, mogę iść do higienistki? Słabo się czuję...- powiedział podnosząc rękę.
- Idź.- powiedziała niezadowolona kobieta.James nie szedł do higienistki. Wiedział, że zadzwoni po jego braci. Nie chciał, aby odbierał go zmęczony i niewyspany Percy przez to, że jest niewyspany... On na pewno nie jest mniej zmęczony od niego. Poszedł do łazienki gdzie przesiedział dwie kolejne lekcje, odsypiając na zamkniętej muszli klozetowej, oparty o ścianę...
- Hej...James, jesteś tam?- usłyszał nagle głos Nandi.
- Oh...Tak, tak.- odpowiedział, otwierając zmęczone oczy.
- Co tu robisz tyle czasu? Wszystko okej?- zapytał ściszony głos Poli- Ja nie wiem czy powinniśmy tu być, Nandi...
- Oh, cicho. Nie wiesz co się dzieje w kabinach podczas lekcji kiedy wychodzi chłopak z dziewczyną...- chrząknęła Nandi.
- Co tu robisz, James?
- Nic...- odpowiedział wychodząc.
- Malujesz się? Masz fluid na marynarce...- zauważyła Nandi. James był rozczochrany, miał rozmazany make-up, który robił przez wiele czasu i wyglądał jak wyżuty i wypluty.
- Mm...Nie.- odpowiedział- Nie wiem skąd się tam wziął.- odpowiedział, próbując go zmazać.
- Oh, zostaw.- od razu zatrzymała go Pola.
- Mam spirytus.- odpowiedziała Nandi, grzebiąc w plecaku. Nasączyła nim wacik i powiedziała:
- Daj to. Zaraz to zmyjemy...Jesteś rozmazany. Widać Ci worki pod oczami.
- Macie może korektor?- zapytał zdesperowany- Moi bracia są nadopiekuńczy i nie mogą się dowiedzieć.
- No ja Ci mogę pożyczyć, ale wiesz...- uśmiechnęła się do niego Nandi.
- Ja coś mam...- odpowiedziała Pola, podając mu tubkę.
- Dzięki.- odpowiedział.
- Skąd masz kosmetyki? Pierwszy raz widzę chłopaka, który się maluje... Swoją drogą bracia kupują Ci kosmetyki?
- Nie...Znalazłem przed przeprowadzką jakieś mojej mamy...- odpowiedział nie chcąc się przyznać.
- Daj spokój! Malowanie nie jest złe i nie wiem co w tym złego, jak chłopak zakryje korektorem pryszcza czy worki pod oczami... - skomentowała Pola.
- W tym się z Tobą zgodzę...- powiedziała Nandi.Kolejną lekcją była biologia teoretyczna. James pomimo, że spał prawie dwie godziny dalej miał wrażenie, jakby miał zasnąć.
- Do tablicy przyjdzie...O! Może James. James, przyjdziesz?- zapytała nauczycielka.James wstał i na chwiejących się nogach podszedł do tablicy. Był bardzo zmęczony. Kiedy brał kredę do ręki nie mógł jej utrzymać.
- James, wszystko dobrze?- zapytała nauczycielka.
- Chyba...Chyba...- chciał dokończyć, ale nogi się pod nim ugięły i dalej nic nie pamiętał. Obudził go rechot. To jego klasa śmiała się z tego, że omdlał przed tablicą.
- James, jesteś bardzo blady. Powinnam zadzwonić po Twojego brata... A może pójdę po Eliota, aby Cię odwiózł, co?- zapytała.
- Nie...Za szybko wstałem. Oni wiedzą o tym, że nic mi nie dolega. Ja po prostu za szybko wstałem. Na prawdę.
- No dobrze...Siadaj James. Napij się i zjedz coś. Powinno Ci się polepszyć. Jeśli coś będzie nie tak to mów natychmiast, dobrze?- zapytała.
- Jasne.- odpowiedział James.Jak on sobie poradzi bez tych tabletek? Miało być coraz gorzej...
Hej! Dwa rozdziały dziś! Mam nadzieję, że się cieszycie;) Jak myślicie? Co teraz? Każdy pomysł jest dobry! Pamiętajcie;) Miłego dnia jutro i powodzenia jutro ósmoklasiści 💪Jest moc! Nie zarywajcie nocek jak Jamez!
CZYTASZ
Siódmy Syn- I
Teen Fiction[ WCZEŚNIEJSZA NAZWA TO PAMIĘTNIK JAMESA VERUMES. TAMTO BYŁ SZKIC TAK NA PRAWDĘ TO OFICJALNA WERSJA] James kończy naukę w ósmej klasie i ma zacząć naukę w Warszawskim liceum... Wszystko jednak staje na głowie przez śmierć jego ukochanej mamy. James...