39- Zostań ze mną!

284 12 55
                                    

Podkreślam, że zachowania jakie podejmie Jamss w tym rozdziale są bardzo szkodliwe, nie warto. Nie jesteście sami, nie róbcie tak jak on, dobrze? Jeśli nie czujecie się na siłach nie czytajcie! Nikogo nie zmuszam!

Jeśli jednak zdecydowaliście się przeczytać to nie pozostaje mi nic innego jak rzyczyć miłego czytania i przekazać przytulasów wsparcia dla was wszystkich!

James obudził się rano z podpuchniętymi oczami, nie w sosie...Po twarzy polizał go cieplutki język Zenka. Tylko on mobilizował go do wstania. Ktoś musiał dać mu jeść. Jak zareaguje Zenek, jeśli...jeśli zniknie? Czy będzie smutny? Może o nim zapomni? Może nic się nie zmieni? Pewnie nikt nawet by nie zauważył...

Wywlokł się z łóżka. Patrzył na dom. Jakby z sentymentem. Przypominał sobie wiele chwili. Tych złych...i gorszych. Patrzył na wszystko z niesamowitą uwagą. Jedynie on tam nie pasuje. Pomimo tego, że piękny i bogato zdobiony, to nie jego dom. To dom jego ojca i jego braci. On jest obcy. Z innej mamy. Wpadka. Popatrzył na telefon, który ze sobą niósł. Popatrzył na połączenia i wiadomości od dziewczyn. Prosiły o chociaż jedną rozmowę. Do tego było kilka na grupie rodzinnej. Jako pierwszy w domu deklarował się Jassper i Ethan, jako, że wracali z treningów. Mieli być jednak dopiero po osiemnastej...Bardzo późno. Czy jemu to przeszkadza? Chyba nie zupełnie...Na stole czekało na niego śniadanie. Popatrzył na nie smętnym wzrokiem. Nasypał Zenkowi jedzonka do miski i przysiadł do stołu. Była to malinowa herbata z truskawkową owsianka. Strącił i kubek z minionkiem i tależ. Zenek tak się przestraszył, że zwinął się w kulkę.

James popatrzył na niego pełen smutku.

- Przrpraszam...Przepraszam, że Ciebie zraniłem, wiesz? Przepraszam...Wyjdę z Tobą na spacer, dobrze?

Chciał mu to jakoś wynagrodzić. Nie chciał, aby piesek, który był jego jedynym już przyjacielem miał do niego urazę. Sprzątał skroupki z podłogi najskrupulatniej jak umiał, aby żadna resztka nie weszła Zenkowi w łapki. Nie chciał, aby piesek cierpiał.

Wyglądał jak chodzący duch czy zombiak. Blada cera, rurka w nosie, zaklejona zielonym plastrem, aby nie wypadła, tłustymi lokami, opadającymi na czarne okulary, które zasłaniały całkiem czarne oczy. Do tego czarny dres, czarną katana...James wyglądał tak, jakby wyszedł z kostnicy. Gdzie zniknął ten szczęśliwy chłopiec?

Kiedy wyszedł na dwór zobaczył tony śniegu. Zawsze marzył o zimie pełnej śniegu...Wtedy nie miało to najmniejszego znaczenia. Mógłby zniknąć, mogłoby świecić słońce, na ziemii mogłoby leżeć błoto...

Miał standardowo poszlajać się po wiejskiej dróżce, ale nogi prowadziły go dalej i dalej... Ludzie patrzyli na niego czasem coś do siebie szepcąc, czasem nawet mówili czy to nie William Verumes i co się z tym chłopcem stało. Jeszcze inni patrzyli na niego przez długi czas, aby upewnić się, że nie mają przewidzeń i zamiast młodego chłopaka nie widzą ducha. Chyba Zenek utwierdzał ich w przekonaniu, że James to żywa osoba. On zawsze wyglądał na szczęśliwego. Jego oczka w kształcie migdałów, białe ,,skarpetki" na czarnych łapkach i w ogóle wszystko nadawało mu takiego...Takiego uroku osobistego, że nawet Harry zapragnął go przygarnąć.

James przysiadł na ławce na środku Krupówek. Wszędzie było pełno ludzi. Pachniało różnymi przysmakami, rodzice bawili swoje dzieci, co jakiś czas przejeżdżali górale z wystawnymi bryczkami, którymi turyści uwielbiali się wozić. Jamesa wtedy ukuło...Jaki on jest samotny...Nie ma takiego kochającego taty, jak tamte dzieci. Nie ma już kochającej mamy. Nikt już go nie kocha. Jest niepotrzebny. Łzy samoczynnie ściekały po policzkach. James jednak nie zwracał na nie uwagi. Nagle zobaczył aptekę. Była dosłownie naprzeciwko ławki, na której usiadł, a on jakimś cudem jej nie dostrzegł. Przywiązał Zenka do stojaka na rowery i wszedł.

Siódmy Syn- IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz