43- Spacer

194 11 15
                                    

    James czuł się lepiej i lepiej. Może psychicznie dalej był przygnębiony, ale tamtego dnia miał mieć ściągane szwy, a nawet spróbować wstać z łóżka. Rano wstał więc optymistycznie nastawiony.

- Dzień dobry, James. Jak się spało?- zapytał nagle Ethan.

James zauważył, że bardzo często siedzi on obok niego z różańcem. To chłopak bardzo religijny. Chyba najbardziej z całej siódemki.

- Całkiem dobrze...- odpowiedział, spoglądając na rękę. Dalej go pobolewala, ale nie aż tak bardzo. Może to dlatego, że chyba dwa razy dziennie przychodził do niego wykwalifikowany rechablitant- kolega Freda po fachu- i starał się go usprawniać. Z każdym dniem ciężkiej pracy szło coraz lepiej.
- Gotowy, aby po śniadaniu zrobić spacer?- zapytał Ethan- Jeśli zrobisz spacer to wypiszą Cię szybciej.

James chciał, aby wreszcie go wypisali. Był dzień sylwestra. Miał spędzić go w szpitalu na sali z jednym z braci, albo ojcem... Było mu ich żal, że przez niego nie mogli powitać nowego roku.

- Śniadanie?- zapytał. Nie miał ochoty na jedzenie.
- Jeśli chcesz się pozbyć rurki to musisz zjeść sam.- odpowiedział Ethan.
- No dobra...- mruknął.

Po sylwestrze miały odwiedzić go dziewczyny. Chciał je przeprosić i wyściskać. Tak się za nimi stęsknił.

- Proszę bardzo, mój feniksie.- powiedział, dając mu do ręki kubek właśnie z feniksem Fewlakesem, tym należącym do Dumbledore'a z Harrego Pottera ( wiem, pewnie imię przekręcone, ale nie mam pojęcia jak się piszę).
- Czemu feniksie?- zapytał.
- Nie wiem...Jakoś tak.- powiedział, dotykając jego nosa.

Był w koszulce na krótki rękaw. James mógł dostrzec wiele tatuaży. Bardzo go ciekawiły. Jedne były słodkie jak dziecko z balonikiem, inne smutne jak serce ze sztyletem w środku, jeszcze inne niezrozumiałe, bo były to na przykład wzory puzzli, układających się w oobraz złożony z miliona napisów.

Kiedy zjadł kisiel Ethan uśmiechnął się do niego szczerze.
- Chyba już Ci powoli lepiej, co?
- Chyba tak...- odpowiedział, wzdychając ciężko.- Nudno tu...Tak biało, buro i ponuro. Jak ludzie mają zdrowieć w takich warunkach?

Przeniesiono go na oddział dla dzieci, ale na ścianach nie było malunków co go dziwiło. Było szaro i ponuro.
- Załatwimy...Zadzwonię gdzie trzeba i już nie będzie ponuro.- pocieszył go, obuszczając barierkę łóżka, aby się do niego wpakować i oglądać telewizję, wtulony w brata.
- Kiedy przyjdzie reszta?
- Niedługo. Zaraz zmieni mnie Percy. Zapewne ktoś z nim przyjdzie. Ojciec non stop gdzieś chodzi swoimi ścierzkami jak ten niezależny kot, ale nim nie ma co się przejmować. Jeśli chcesz to do niego zadzwoń, a on na pewno przyjdzie.

Jak Ethan zapowiedział tak i było. Z Percym przyszedł Fred, a jak on to wiadomo było, że i cała reszta.

- Hejo!- zawołali na raz
- Mamy dla Ciebie coś super. Narzekasz podobno na nudę...- wtrącił natychmiast Eliot- Mamy to!- powiedział, rzucając na ziemię torbę- Wstawaj Eti.

Na pomarańczowy fotel położył kocyk z reniferami, Jassper momentalnie zawieszał łańcuchy świąteczne przy suficie, a Fred nawet zmieniał firanki na takie bardziej świąteczne, a nie obleśnie białe. Wieszali na oknach glutki z bałwankami, niepostrzeżenie zmienili też pościel. Wszystko zostało świąteczne. Na szafce nocnej ustawili maleńką choinkę na której były poprzyklejane bombki na klej na gorąco.

- Pięknie, prawda? Nie jest nudno. Do tego mamy książki, no i Elio uparł się na Nintendo, aby miał co robić.
- Jejku...Dzięki! Jakie to...Kochane!- otarł łzę wzruszenia.
- Dla gumisia wszystko!- zaśmiał się Eliot.

Siódmy Syn- IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz