To nie zły wpływ, to tylko niechęć

331 15 1
                                    

MEGAN

Przyjrzałam się zdjęciu. Adresowi na karcie członkowskiej ligi hokejowej Gavina. Stolica stanu Montana, Helena. Zerknęłam na bibliotekarkę chodzącą między regałami. Nie zwracała na mnie uwagi. Wygasiłam ekran, spoglądając za okno.

- Megan!

Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę drzwi. Asher pospiesznie podszedł, kładąc dłoń na blacie stolika.

- W bibliotece się nie krzyczy - kobieta wyjrzała zza regału.

Poprawiła okulary, baczniej przyglądając się Asherowi. Chłopak odwrócił się i cicho przeprosił. Zamrugałam, wciąż obserwując jego zaczerwienione policzki.

- Po co poszłaś do szatni?

Uchyliłam usta, zaraz je zamykając. Wzięłam przesadnie głęboki wdech.

- Mówiłam już, że to nieistotne.

- Megan.

Zacisnęłam palce wokół komórki. Wróciłam do obserwowania błękitnego nieba. Usiadł obok. Przysunął się, szurając nogami krzesła.

- Skłamałem już dzisiaj tyle razy, a wciąż nie wiem czemu.

Spojrzałam mu w oczy i od razu pożałowałam, zacisnęłam wargi, kiwając głową na boki. Nachylił się, rozmasowując kark.

- Co się dzieje? Megan. Proszę. Mamy udawać udany związek — westchnął. - Trudno mi, kiedy ciągle coś ukrywasz.

Zmarszczyłam brwi.

- Nie mówiłam, że będzie łatwo.

Bibliotekarka upuściła książkę. Poirytowana wstałam, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Założyłam pasma włosów za uszy, spoglądając z góry na uniesioną twarz Ashera.

- Nie chcę o tym rozmawiać, kiedy to w końcu zrozumiesz?

Dzwonek na lekcje oznajmił koniec przerwy. Pokiwał głową. Jego oczy posmutniały.

- Możesz mi zaufać — wstał powoli. - O cokolwiek chodzi. Naprawdę.

Skrzyżowałam ręce na klatce, odwracając wzrok od niego. Nikomu nie ufałam w tej sprawie.

- Jeszcze nie jestem tego taka pewna.

Ruszyłam do wyjścia na korytarz. Zatrzymałam się po paru krokach. Opuściłam ręce wzdłuż ciała, oglądając się przez ramię.

- Chciałabym ci powiedzieć tyle rzeczy, ale nie mogę — przymknęłam powieki. - Nie mogę, nawet jeśli szczerze cię polubiłam — potrząsnęłam głową. - Chodź na zajęcia. Jeśli nie przyjdziesz, będziesz miał niepotrzebne kłopoty.

Uśmiechnął się ponuro. Położył dłoń na moim ramieniu.

- W porządku, chodź - wskazał na korytarz.

Mruknął, wracając do stolika. Chwycił leżący na blacie ręcznik.

- Twoja wymówka, prawie jej zapomnieliśmy.

Zaśmiałam się, od razu przybierając powagę. Kobieta za ladą, kręciła głową na boki. Asher prychnął.

- Chodź, bo chyba faktycznie mam na ciebie zły wpływ.

Korytarz powoli pustoszał. Wchodząc do sali, przystanęłam, mówiąc rozbawiona:

- Nie. Chodzi o to, że ona cię tylko nie lubi.

Usiadłam w ławce pośrodku sali. Odwróciłam głowę. Asher poszedł na swoje miejsce na tyle. Pod parapet rzucił plecak, opierając na nim łokieć. Zarzucił ręcznik na kark. Zamknął oczy.

- Uwaga — pani Mason odłożyła podręcznik na swoje biurko. - Asher, nie śpij.

Uchylił jedną powiekę.

- Rozdam teraz testy, macie czas do końca lekcji.

Jęknęłam w myślach. Kartka od pani Mason była jeszcze ciepła. Przełknęłam ślinę, gdy spojrzałam na pytania. Poprawiłam spinkę, zaznaczając pierwszą odpowiedź. Potem poszło już z góry. Oddałam test przed czasem.

- Kończymy - tymi słowami zakończyła się lekcja.

Lucas odchylił się na krześle, mówiąc rozbawiony do Ashera. Położyłam czoło na blacie.

- Nie poszło ci, co Jennings?

Wyprostowałam się.

- Zobaczymy - westchnęłam w stronę Lucasa.

Asher posłał mi pokrzepiający uśmiech.

- Słuchajcie, odnośnie wyjazdu — do sali weszła Grace. Głośno tupała obcasami. - Carter załatwił nam vana na dzień meczu.

- Zwiałaś z testu.

- Lucas, nie wiedziałam, że będzie test.

Asher oparł polik o nadgarstek.

- Nikt nie wiedział. On tylko chce cię wkurzyć - poprawił ręcznik na szyi.

- Nieważne — Grace wyciągnęła kartkę z torebki. - Za dwa dni jedziemy do Whitehall z samego rana. Z dziedzińca. Nikt nie może się spóźnić.

- Z tobą włącznie.

- Idę, bo zaraz mu coś zrobię — spiorunowała Lucasa wzrokiem. - A i mnie dzisiaj w szkole nie było, jasne?

Przytaknęłam zdezorientowana. Podeszłam powoli do Ashera, nachyliłam się i szepnęłam prosto do jego ucha:

- Jaki mecz?

Spojrzał na mnie, marszcząc czoło. Otworzył szeroko oczy.

- O cholera, zapomniałem ci powiedzieć.

Musisz kłamaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz