ASHER
Zajęliśmy miejsca w drugim rzędzie, rozglądając się po zatłoczonej auli. Ktoś z tyłu przewrócił jedno z rozkładanych krzeseł. Grace wywróciła oczami, mamrocząc: kretyni.
- Wolałabym teraz się uczyć i dobrze napisać egzaminy końcowe. A przez was muszę siedzieć na auli z tą bandą idiotów - odparła, wrzucając telefon do torebki.
- Przyszliśmy tu dla Megan - Gavin otworzył broszurę koła teatralnego rozdawaną przy wejściu.
- Wiem, wiem - opadła plecami na przedramię Nasha znajdujące się na oparciu jej krzesła. - Tylko i wyłącznie dlatego tu jeszcze siedzę.
- To tylko dwie sztuki - wskazał palcem na lśniącą kartkę. - I to we fragmentach.
- Przeżyjesz - mruknąłem, wkładając dłonie do kieszeni.
- I kto to mówi - ściszyła głos. - To nie ja będę oglądała swoją byłą na scenie.
Sage przewróciła stronę książki, przyciągając ją bliżej twarzy.
- Czytaliście gazetę? - Liam zrobił grymas.
Walkerowie przytaknęli wolno. Światła powoli gasły.
- Carter nie ma? - Grace zmarszczyła brwi.
- Nie przyszedł, jak widać - Liam, rozsiadł się wygodnie.
Czerwona zasłona, misternie przyczepiona do ścian, poruszyła się lekko. Rozległ się poważny głos Willa: koło teatralne liceum Mountain Awards z przyjemnością przedstawia "Tramwaj zwany pożądaniem i inne dramaty" Tennessee Wiliamsa. Kurtyna rozeszła się na boki, a ktoś zagwizdał, śmiejąc się przy tym głośno. Na scenę weszła jakaś dziewczyna i Megan ubrane w dziwne, staromodne sukienki. Nash rozmasował kark, marszcząc przy tym brwi. Sztuka nie była na tyle porywająca, żeby widownia pozostała szczególnie zainteresowana. Cisza nastąpiła dopiero, kiedy nadeszła scena pomiędzy dziewczynami. Nachyliłem się delikatnie do przodu.
- Wiedziałam, że tak będzie, Stella. Wiedziałam, że tak zareagujesz¹ - ta druga dziewczyna podniosła głos.
Twarz Megan delikatnie pobladła, ale trzymała się jakoś. Odpowiedziała cicho, drżącym głosem:
- Na... co?... Błagam cię!¹
- Na stratę... na tę stratę...¹
- Belle Reve? Przepadła, tak? Nie!¹
Spojrzały na siebie, ta druga dziewczyna zmarszczyła brwi, poklepując lekko Megan, żeby kontynuowała rozmowę. Grace rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Ale jak to się mogło stać? Dlaczego?¹ - Megan patrzyła w przestrzeń przed sobą.
- Dobra jesteś, żeby tu siedzieć i mnie oskarżać!¹ - dziewczyna zerwała się, unosząc dłoń.
Megan pobladła jeszcze bardziej. Dziewczyna zerknęła za kurtynę. Coś było nie tak. Will pokazał jej, żeby kontynuowała, mimo to.
- To ja, ja, ja przyjęłam na siebie wszystkie nieszczęścia! Te wszystkie śmierci! Tę wielką paradę trupów! Ojciec, matka! Margaret - to było piekło! Była taka gruba, że się nie mieściła w trumnie! Trzeba ją było spalić jak śmieci! Ty sobie przyjeżdżałaś na pogrzeby. A pogrzeby to czysta przyjemność w porównaniu z umieraniem. Pogrzeby są spokojne, a umieranie - to piekło. Oni czasem potwornie rzężą, wołają: Nie daj mi odejść!¹...
Megan wstrzymała oddech, zasłoniła dłonią usta. Rozejrzała się szybko po publiczności i wbiegła za zasłonę.
- Wracaj, nie bój się mała! - chłopak siedzący za nami krzyknął, nabijając się.
Grace odwróciła się gwałtownie, wbijając w jego ramię swoje czerwone paznokcie.
- Zamknij się.
Prychnął. Chyba chciał coś odpowiedzieć, jednak z niezadowoloną miną oparł plecy o oparcie. Zerknąłem na dziwnie poważną minę Gavina, zrozumiałem. Na scenę wszedł Will, sprawnie zaczynając dialog pomiędzy nim, a drugą aktorką. Kurtyna zsunęła się do środka na kilkanaście sekund. Po chwili ogłoszono rozpoczęcie drugiej sztuki. Megan wróciła do grania, trochę nie swoja, ale już przytomna. Powoli przedstawienie zmierzało ku końcowi, gdy Will patetycznym tonem powiedział:
- Zawsze, kiedy tu przyjeżdżałem, jej miłość dawała mi poczucie...²
Megan przeskakiwała wzrokiem po siedzeniach widowni, na kilka sekund zatrzymała go na mnie.
- Czegoś stałego w oszalałym świecie?² - powiedziała, szybko mrugając.
- Tak, po każdej porażce czy rozczarowaniu wracałem do niej jak do...²
- Domu - powiedziała, gwałtownie odrywając ode mnie wzrok.
Will chrząknął, szepcząc coś niezadowolony do niej. Po tym Megan do końca sceny stała ze spuszczoną głową. W trójkę zaczęli się kłaniać. Grace pochyliła się w moją stronę, mówiąc:
- To było... Uhhh... naprawdę...
Odepchnąłem delikatnie jej głowę, przypatrując się stojącej na prowizorycznym podeście Megan. Nie spojrzała już na mnie, chwytając za dłoń drugą aktorkę i pochylając tułów do przodu.
- Czegoś stałego - powtórzyłem w myślach.
¹ "Tramwaj zwany pożądaniem" Williams Tennessee
² "Słodki ptak młodości" Williams Tennessee
CZYTASZ
Musisz kłamać
Romance"Asher skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - I po czym wnioskujesz, że jestem kretynem, co? - To widać - znowu wzruszyłam ramionami. - Na pierwszy rzut oka. Przytaknął, myśląc nad czymś. - W porządku. Ja jestem kretynem, a ty sąsiadką bez uczuć. R...