Strach ma wielkie oczy

245 9 0
                                    

MEGAN

Zaparkowałam zardzewiałego Cadillaca w szopie niedaleko domu w Butte. Pobiegłam mokrym chodnikiem. Stając przed drzwiami, zapukałam w nie mocno. W progu ukazała się mama. Objęła mnie szybko, gwałtownie przytulając. Zamrugałam zdziwiona.

- Kochanie, co tu robisz? - odsunęła się, przyglądając mi się bacznie. - Coś się stało?

Zaprzeczyłam szybko.

- Tak tylko wpadłam.

Pokiwała głową zamyślona. Przepuściła mnie, rozglądając się po ulicy. Zamknęła drzwi na zasuwę, idąc za mną do kuchni.

- Radzisz sobie w szkole? Wybacz, że ostatnio z tatą się nie odzywamy.

- Nie jest najgorzej. Staram się, najbardziej jak umiem, ale wiesz, że żaden ze mnie naukowiec.

Odwróciła się do mnie plecami, kładąc czajnik na gazie.

- Nie musisz mi tego mówić. Wiem to, odkąd posłaliśmy cię do szkoły.

Wydawała się jakaś przybita. Otworzyła szafkę, wyjmując z niej herbatę.

- Nie uwierzysz - starałam się ją rozweselić. - Twoja córka wczoraj była na imprezie.

- Naprawdę? - wrzuciła torebki do kubków.

- Tak. Był nawet alkohol. Mówię ci normalna impreza.

- Megan...

Ściągnęłam do siebie brwi. Nastała cisza, podczas której mama nadal stała tyłem do mnie. Czajnik zapiszczał. Zdjęłam go z kuchenki. Przez okno zobaczyłam, że sąsiadka z naprzeciwka wraca z zakupów. Rozejrzałam się nagle.

- Gdzie jest tata?

Westchnęła, zalewając herbatę.

- W salonie, spokojnie.

Ruszyłam w jego kierunku, stanęłam nagle w progu. Tata siedział zgarbiony przy stole pochylony nad papierami ze szpitala. W ręku trzymał szklankę brandy. Miał kilkudniowy zarost i przekrwione oczy. Poczułam dłoń mamy na ramieniu.

- Nic mu nie jest, jest tylko trochę niewyraźny - szepnęła.

- Trochę niewyraźny? - odszepnęłam.

Odkąd pamiętam, ten człowiek uśmiechał się przez cały czas. Zamiast kawy rano pijał zdrową herbatę. Serdecznie pozdrawiał sąsiadów, kiedy w wolne poranki wychodził pobiegać. W wakacje wyjeżdżał w góry na kemping z kolegami z pracy. Nie wiem, kim był ten zestresowany wrak człowieka przy stole, ale to nie był mój tata. Nagle odwrócił głowę i przybrał tak sztuczny uśmiech, że aż zrobiłam minimalny krok do tyłu.

- O cześć, skarbie!

Uniósł się powoli z krzesła, podchodząc do mnie, żeby mnie uściskać.

- Co tu robisz, skarbie?

- Odwiedzam was - odparłam, jakby to było najgłupsze pytanie na świecie.

- Zrobiłam nam herbaty - mama wróciła z kubkami w dłoniach.

- Dobrze, kochanie - powiedział, całując ją w policzek.

Spojrzałam na szklankę w jego dłoni. Chyba to zauważył.

- Pijesz, tato? - możliwe, że brzmiałam nieco oskarżycielsko.

Podrapał się po karku, odstawiając brandy na półkę biblioteczki.

- Mam trudny przypadek u jednego z dzieciaków - zmarszczył nos.

Kłamał, kiedy to robił. Odchrząknął.

- Jesteś może głodna? - zapytał, przytulając mnie znowu. - Tak się cieszę, że cię widzę.

- Nie jestem - wtuliłam się w niego.

Zerknął na mamę, po czym westchnął.

- Mama zrobiła deser, przyniesiemy go - oznajmił szybko, zanim zdążyłam zaprotestować.

Wyszli do kuchni. Wydęłam usta, kopiąc lekko czubkiem trampka po dywanie. Podeszłam do stołu, siadając na niezasuniętym przez tatę krześle. Zastukałam paznokciem o blat, kiedy spostrzegłam nieudolnie wsunięte pod dokumenty medyczne dziwnie znajome kartki. Wysunęłam je lekko i zamarłam. Zawierały dokładnie taką samą treść i zdjęcie SUVa, co papiery, które leżały na biurku w gabinecie ojca Gavina. Przełknęłam ślinę, powoli przenosząc wzrok w kierunku hallu. Podniosłam się ociężale. Po cichutku stanęłam niedaleko kuchni. Oparłam tył głowy o ścianę.

- Nie wiem, jak mam udawać przed nią - tata szeptał.

- Na litość boską, po prostu się uśmiechaj.

- Łatwo ci mówić, to nie ty jesteś... - wypuścił nerwowo powietrze z ust. - Masz rację. To strasznie trudne - głos mu się załamał.

Mama przytuliła go, szeleszcząc przy tym papierem do pieczenia trzymanym w dłoni.

- Kochanie, wiem. Megan dostała się do dobrej szkoły, niech się niczym nie martwi. To jeszcze taki dzieciak. Powinniśmy te sprawy z policją zachować dla siebie.

- Ooo... Zgadzam się, ale nie umiem przed nią udawać, że jest wszystko w porządku.

Nastała bolesna cisza. Przymknęłam powieki.

- Kochanie - zacisnęłam wargi, jego głos był taki zbolały. - To takie męczące, chyba nie dam już rady. Może pójdę się położyć.

Wytarłam płynącą po policzku łzę, chwytając w biegu wiszącą przy wyjściu torbę. Wybiegłam na ulicę, stając prosto pośrodku kałuży. Wzięłam kilka płytkich oddechów. Wsiadłam do Cadillaca, kładąc torbę na kolanach. Wyciągnęłam z kieszeni kluczyki, wkładając je do stacyjki. Odpaliłam nerwowo silnik, ruszając z piskiem. Wjechałam na ulicę prowadzącą na drogę w górach. Zmieniłam bieg. Uchyliłam okno, czując, że powoli tracę tlen w płucach. Zaczęło kropić, włączyłam długie światła. Zaczęło się ściemniać. Potarłam dłonią po czole, wciąż odtwarzając w myślach rozmowę rodziców w kuchni. Czy tata mógłby iść do więzienia? Na ile lat? Czy poradziłby sobie? Wciągnęłam gwałtownie powietrze, kiedy zobaczyłam, że coś porusza się przy poboczu. Krople deszczu zamazywały mi obraz. Zacisnęłam dłonie na kierownicy. Ktoś tam szedł powoli w kapturze. Zamrugałam. Poznałam tę bluzę. Gavin. W jednej chwili docisnęłam pedał gazu. Bezmyślnie patrząc przed siebie, skręciłam kierownicą tak, że jechałam prosto na niego. Odchylił głowę do boku, a potem przyspieszył kroku. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Krew wrzała mi w żyłach, czułam dudnienie w skroniach. Byłam już tak blisko. Nagle przepełnił mnie paniczny lęk. Wyhamowałam przed nim gwałtownie. Od maski samochodu dzieliło go kilka centymetrów. Nie ruszyłam się. Dopiero kiedy uniósł głowę, zakryłam usta dłonią. Asher ściągnął z głowy kaptur, osłaniając sportową torbą oczy przed deszczem. Wyprostował się, kiedy dotarło do niego, kto siedzi za kierownicą. Patrzyliśmy na siebie odgrodzeni szybą. Deszcz się nasilał. Jego grzywka przykleiła się do czoła. Zmrużył oczy, oślepiony przez światła. Podszedł szybko do samochodu. Usiadł na wolnym miejscu z przodu. Trzasnął drzwiami z impetem. Odwrócił gwałtownie twarz w moją stronę, patrząc na mnie uważnie. Był cały przemoczony.

- Co do cholery!? - wsunął palce pomiędzy włosy.

Musisz kłamaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz