ASHER
Zapiąłem torbę, słysząc, jak siedzący obok mnie Gavin wystukuje palcami wiadomości na komórce. Stojąca przed nami Grace bawiła się zamkiem torby Nasha. Odgarnął jej włosy za plecy. Oparłem głowę o ścianę korytarza, wypuszczając powietrze z ust. Dokładnie w tym momencie zobaczyłem kierującą się ku wyjściu ze szkoły Megan. Wyrwała chłopakowi idącemu naprzeciwko niej gazetę, gniotąc ją w kulkę i rzucając w stronę kosza. Papier zleciał na podłogę obok. Spojrzała na mnie przelotnie. Poprawiła ramiączko plecaka i ruszyła dalej. Odprowadziłem ją wzrokiem, powoli zamykając usta. Grace chrząknęła z ewidentnym niezadowoleniem.
- O nie, nie, nie. Mów, co jest? - nachyliła się, uderzając mnie lekko w klatkę piersiową.
Wzruszyłem ramionami.
- Ooo... Nie udawaj mi tu obojętnego. Megan właśnie przeszła niedaleko nas i dziwnie się na siebie patrzyliście. Nie wspominając o niezręcznym napięciu między wami, którego przed chwilą byłam świadkiem osobiście. Nie wciskaj mi kitu.
Nie odrywając potylicy od chłodnego betonu, przymknąłem powieki. Ponownie chrząknęła.
- Rozstaliśmy się - szepnąłem.
Zapanowała cisza, otworzyłem oczy. Nash zerknął na mnie, wracając po chwili do robienia zadania na następną lekcję. Gavin uniósł lekko brwi, marszcząc je nieznacznie. Grace zamrugała szybko, machając dłonią jak opętana.
- Pogięło cię! — wywróciłem oczami. - Nie, serio? Jak do tego doszło?
- Grace... - Gavin poklepał mnie po ramieniu, rzucając siostrze proszące spojrzenie.
- Nie, nie i nie - cicho pisnęła.
- To była nasza wspólna decyzja — skłamałem, wymuszając skierowany do niej uśmiech. - Odpuść.
Wstałem, wkładając dłonie do kieszeni.
- Jestem padnięty po treningu — rzuciłem. - Wracam do siebie.
Chłopaki machnęli mi na pożegnanie, a Grace uścisnęła niechętnie.
- W porządku. Tylko nie płacz do poduszki - dźgnęła mnie w ramię serdecznie.
Pokiwałem głową i odwróciłem się. Idąc wolno, podniosłem zmiętą gazetę, a kiedy znalazłem się za zakrętem korytarza, przyspieszyłem kroku.
ŚMIERĆ ŻONY SENATORA. MOTYW JAK Z FILMU W PRAWDZIWYM ŻYCIU, CZY ZWYKŁA CODZIENNOŚĆ? ŚMIERĆ W RODZINIE WEBBÓW - TO DOPIERO POCZĄTEK SKRYWANYCH TAJEMNIC MIASTECZKA BUTTE.
Wbiegłem do szkolnego busu w ostatniej sekundzie. Przywitałem się z kierowcą przeczesującym wąsy w zamyśleniu. Po prawej stronie siedział jakiś chłopak. Zatrzymałem się, ujrzawszy siedzącą z tyłu Megan. Patrzyła przez okno, przytrzymując plecak leżący na udach. Westchnąłem, powoli podchodząc do niej. Niespiesznie usiadłem na siedzeniu obok, rozmasowując kark. Zerknęła na mnie, poprawiając swoją pozycję ciała na fotelu. Bus ruszył, zamykając drzwi. Warkot silnika zagłuszał puszczone cicho radio. Opuściłem rękę, kładąc ją na oparciu siedzenia przede mną. Megan odwróciła głowę w moim kierunku, spojrzałem na nią. Zamrugała.
- Czemu tu siedzisz? Nie jesteśmy już razem... Znaczy, nasza umowa nie jest już ważna... - docisnęła plecak do swojego brzucha.
- No tak, ale nie będę przecież udawał, że cię nie znam.
Patrząc prosto w moje oczy, zacisnęła usta. Pokiwała głową, wycierając dłoń o materiał spodni.
- No tak — szepnęła. - Widziałam, że miałeś dzisiaj popołudniowy trening.
- Finał już za rogiem — uśmiechnąłem się smutno. - Trener nie daje nam chwili wytchnienia.
Zapanowało milczenie, przerywane ochrypłym nuceniem kierowcy. Megan wróciła do oglądania drzew zza szyby. Odprężyłem się na siedzeniu, zamykając oczy. Słyszałem, jak wierci się niespokojnie w miejscu. Raz nieznacznie uniosłem kącik ust.
- Asher... — uchyliłem powieki, spoglądając na dziewczynę. - Nie, nic. Nie ważne...
- Widziałem, co napisali w gazecie - odparłem bez namysłu.
Zastygła, po czym szybko wstała.
- Wysiadamy — wskazała za okno. - Do zobaczenia jutro w szkole — zamyśliła się, po czym dodała: - Wiesz, mam występ koła, myślałam, że może... — westchnęła. - Do jutra — zrezygnowana machnęła ręką.
- Przyjdę — powiedziałem, zatrzymała się na chwilę. - Prawdę mówiąc, byłaś dla mnie kimś ważnym, nic tego nie zmieni. Pamiętaj.
Ruszyła już bez oglądania się za siebie. Przechodząc obok kierowcy, rzuciłem:
- Ani słowa.
- Przecież nic nie mówię - mężczyzna przeczesał wąsy.
Przypatrywał mi się, a ja jęknąłem.
- No, słucham?
- Dobry z ciebie chłopak — poklepał mnie po plecach. - A teraz spadaj.
Z ociąganiem wyskoczyłem na miękki mech. Zaprzeczyłem głową, widząc idącą niedaleko Megan w stronę internatu.
CZYTASZ
Musisz kłamać
Romance"Asher skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - I po czym wnioskujesz, że jestem kretynem, co? - To widać - znowu wzruszyłam ramionami. - Na pierwszy rzut oka. Przytaknął, myśląc nad czymś. - W porządku. Ja jestem kretynem, a ty sąsiadką bez uczuć. R...