ASHER
- A wam co się stało?
Spojrzałem na Megan, która spiorunowała wzrokiem kierowcę. Od kiedy wsiedliśmy do pojazdu, nawet słowa nie powiedziała. Usiadła przy oknie, przykładając polik do szyby. Machnąłem ręką w stronę mężczyzny. Przeczesał palcami gęste wąsy, potrząsając głową na boki. Zerknąłem na Megan, wzdychając.
- Wiem, że powinienem ci powiedzieć o tym meczu od razu, ale przysięgam, że zapomniałem.
Odwróciła twarz w moją stronę, wyszeptała:
- A nie przyszło ci do głowy, że może... — wzięła pośpiesznie wdech. - Może mam już inne plany?
Rzuciłem plecak pod nogi.
- Przeprosiłem cię już z pięć razy. Poza tym będzie tam Carter. Myślałem, że tego chcesz.
Zacisnęła lekko usta, owijając materiał swetra wokół palca dłoni.
- Wiem. Będę musiała coś przełożyć, dlatego... - zawahała się, przenosząc wzrok na wejście.
- Dlatego jesteś taka rozdrażniona?
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w kierunku kierowcy.
- Jakim cudem jeszcze nie jechaliśmy razem? - Noah krzycząc, prędko do mnie podszedł.
Zaśmiałem się zdenerwowany.
- Nie wiem - mruknąłem cicho.
Usiadł na siedzeniu z drugiej strony pojazdu. Wychylił się zza mojego barku, szczerząc szeroko.
- A to pewnie Megan?
Dziewczyna spojrzała najpierw na niego, potem na mnie. Przytaknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Poprawiła się na siedzeniu.
- Asher, dużo o tobie opowiada.
Przełknąłem ślinę, wkładając dłonie do kieszeni. Kierowca uśmiechnął się do mnie znacząco, ruszając pod górę.
- Tak? - Megan pyta, zakładając włosy za ucho.
Noah opada plecami na oparcie.
- No raczej, papla i papla. Megan to, Megan tamto — wybucha śmiechem. - Serio, jakby płyta mu się zacięła.
- Megan to moja... - niepewnie szukam odpowiedzi w wyrazie jej twarzy.
- Dziewczyna - głośno odpowiada za mnie.
Mężczyzna za kierownicą marszczy brwi, zmieniając bieg. Drzewa stapiają się w jedną niewyraźną plamę, kiedy pędzimy po zboczu góry. Chrząkam:
- Noah to mój współlokator.
Megan przygląda mu się uważnie.
- Jechaliśmy razem pierwszego dnia, pamiętasz? - Noah uśmiecha się do niej.
- Nie, przykro mi - odwraca twarz w stronę okna.
Kłamie, wiem to. Od weekendu jest dziwnie przybita i zdenerwowana. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Przymyka powieki, drżą chaotycznie. A kiedy otwiera oczy, Noah szturcha mnie w ramię.
- Chcę już wysiąść - wzdycham w myślach, odwracając się do współlokatora.
- Powiedziałem coś nie tak?
Zaprzeczam, ale zaraz po tym nachylam się w jego kierunku.
- Właściwie to tak.
Ściąga do siebie brwi.
- Po co to powiedziałeś? Wystarczyłoby krótkie przywitanie, nie wiem jakieś głupie cześć.
Unosi dłonie w geście obronnym.
- Powiedziałem tylko prawdę.
Poddaję się, opierając tył głowy o oparcie.
- Wiesz co? Nieważne.
Dotarło do mnie, że ma racje. To ja kłamię, nie on. Bus się zatrzymuje. Unoszę się, zarzucając plecak na ramię. Noah wychodzi pierwszy, radośnie żegnając się z kierowcą. Czekam, aż Megan wstanie. Dziewczyna patrzy na mnie trochę za długo.
- Idziemy? - macham głową w stronę wyjścia.
Przytakuje, po czym chwyta mnie za ramię i przyciąga bliżej. Szepcze do mojego ucha:
- Musimy być przekonujący. Nikt nie może się domyślić mojego prawdziwego powodu bycia z tobą. Nikt, mówię poważnie.
Ściskam jej dłoń. Przytakuje z opuszczoną głową. Unosi ją energicznie i pyta ze ściągniętymi do siebie brwiami:
- Nie powiedziałeś mu o nas?
Wzdycham.
- Uwierzysz mi, jeśli powiem, że zapomniałem?
Prycha pod nosem, unosząc kącik ust.
- Dziś rano jeszcze bym nie uwierzyła, ale teraz — wzrusza ramionami. - Często zapominasz o czymś, nie?
Przechodzi obok mnie, kierując się do wyjścia. Wyskakuję za nią na miękką ziemię. Słyszę huk zamykanych za mną drzwi i cichnący warkot silnika. W oddali miga mi schowany w zaroślach przód białego, zardzewiałego kabrioleta. Mijamy go pogrążeni w myślach. Megan go nie spostrzegła, wpatrując się w wydeptaną ścieżkę pod stopami. Wciągam głęboko powietrze.
- Megan?
Zatrzymuje się, oglądając na mnie. Podchodzę do niej szybko i pośpiesznie oplatam ją rękoma.
- Będzie dobrze, zobaczysz.
Ściskam pokrzepiająco jej bok. Niepewnie kładzie brodę na moim ramieniu. Wiem co sobie myśli: Nie jestem tego taka pewna.
CZYTASZ
Musisz kłamać
Romantizm"Asher skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - I po czym wnioskujesz, że jestem kretynem, co? - To widać - znowu wzruszyłam ramionami. - Na pierwszy rzut oka. Przytaknął, myśląc nad czymś. - W porządku. Ja jestem kretynem, a ty sąsiadką bez uczuć. R...