A kto tu się pojawił?

282 10 4
                                    

ASHER

Spojrzałem na wiszący nad tablicą zegar, kończyła się ostatnia lekcja na dziś. Siedzący przede mną Lucas znudzony stukał opuszkiem palca o blat. Mimowolnie przybrał znany rytm piosenki. Miejsce Megan tak jak przez cały dzień pozostało puste. Grace umieściła na jej ławce torebkę i skrupulatnie zapisywała kartki zeszytu. Wywróciłem oczami, opierając bok pleców o parapet.

- Asher, może łaskawie, chociaż na pięć minut poświęcisz mi uwagę? - pani Mason zamknęła energicznie podręcznik.

- W porządku - skrzyżowałem powoli ramiona.

Kobieta stanęła na środku klasy, łącząc razem dłonie. Skrzywiła się nieznacznie.

- Kończę sprawdzać wasze testy — westchnęła przeciągle. - Będę szczera. Nie poszło wam za dobrze. Będziecie musieli się poprawić.

Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji. Na chwilę zapanowała cisza, a potem zadzwonił dzwonek i kilka osób wstało, pakując się przy tym głośno. Pani Mason pokiwała głową na boki, siadając za swoimi biurkiem. Założyłem plecak na ramię.

- Spadam już do szatni - rzuciłem w stronę Lucasa.

- Spoko - odpowiedział, nie odrywając wzroku od telefonu.

Wyszedłem na dziedziniec. Przystanąłem na moment, biorąc głęboki wdech. Powietrze było przyjemnie rześkie. Wchodząc mozolnie do hali, przywitałem się z trenerem, który skwitował:

- No proszę — zacmokał znad gazety, przyglądając się mi. - Asher Crawford przyszedł pierwszy. No, no.

Przytaknąłem niepewnie. Pchnąłem drzwi, wchodząc do naszej szatni. Usiadłem na ławce, wpatrując się w drzwiczki swojej szafki. Otworzyłem plecak, wyjąłem swój kluczyk. Spojrzałem na niego w zamyśleniu, obracając go między palcami. Zdążyłem zdjąć tylko buty, zanim zjawił się Carter. Wyciągnął z szafki swój kask, kładąc go obok na ławce. Odchrząknąłem, zakładając spodenki i ochraniacze na nogi. Usiadł obok, zerknąłem na niego. Siedział z opartą o ścianę głową i zamkniętymi oczami. Zawiązałem łyżwy, podchodząc wolno do kosza z kijami. Obejrzałem się przez ramię, nawet nie drgnął. Wyjąłem swój kij, założyłem rękawice. Zadzwonił jego telefon. Uchylił jedną powiekę, odrzucając połączenie. Napis Komendant Steven zniknął z wyświetlacza. Nasunąłem klapkę na twarz, wychodząc na lód.

- Już jesteś — głos Gavina powoli cichł, gdy stawiałem ostrza na tafli. - Carter, gdzie do cholery się dzisiaj podziewałeś?

Podjechałem do bramki, drzwi za mną zamknęły się po cichu. Ziąb uderzył w moje rozgrzane policzki, chwyciłem dłonią bok lodowiska. Oparłem kij o bandę. Biorąc wdech, ruszyłem przez lodowisko posuwistymi ruchami. Po kilku okrążeniach zjawił się Nash z Liamem. Stanąłem przodem do bramki, poprawiając ułożenie rękawic. Usłyszałem stłumiony dźwięk z góry trybun. Uniosłem głowę, obracając się powoli. Skrzyżowałem ręce na piersi, ściągając do siebie brwi. Megan powoli siadała w ostatnim rzędzie. Patrzyła na mnie niepewnie, wyglądała na przybitą. Nie ruszyłem się, nawet kiedy Lucas z czegoś zażartował i wszyscy się zaśmiali. Posłałem jej pytające spojrzenie, zaprzeczyła delikatnie głową. Opuściłem ramiona, odwracając się znowu do niej tyłem. Podjechałem po swój kij, a gdy stanąłem na swoim miejscu w bramce, obok niej siedziała już zaczytana Sage. Na lodowisko wjechał Carter. Kątem oka zauważyłem, że Megan spina się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Przeniosłem wzrok na chłopaka. Oparł się plecami o bandę w tercji ataku, dłubiąc czubkiem ostrza w lodzie.

- Dobra, zaczynamy! - trener Davis położył łokcie na drzwiczkach lodowiska, wkładając gwizdek do ust.

- Bez certolenia się! Mamy mecz do wygrania, chłopaki! - Gavin krzyknął, przejeżdżając przez środkową linię.

Potem słychać już było tylko dźwięk gwizdka i ich głośne, nieregularne sapania, gdy zbliżali się do bramki.

Musisz kłamaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz