Diabeł nie śpi

277 12 4
                                    

MEGAN

Wsiedliśmy do windy. Od momentu, gdy usiedliśmy w środku busu, Asher zaczął się dziwnie zachowywać. Oparłam plecy o lustro z tyłu, wciskając guzik naszego piętra w internacie. Drzwi się zamknęły i ruszyliśmy do góry. Zerknęłam na niego jeszcze raz, po czym utkwiłam wzrok na czubkach swoich butów. Chłopak westchnął przeciągle, po czym odparł radośnie:

- Chyba nie było, aż tak źle, co? - wsunął dłonie do kieszeni. - Mecz może nie za ciekawy dla ciebie, ale fajnie było razem wyjść, nie?

Uniosłam spojrzenie, patrząc na jego niespokojną twarz. Uśmiechnęłam się lekko. Uniósł wysoko kąciki ust. Przytaknęłam.

- Nie było tak źle - mruknęłam, obejmując dłonią metalową poręcz.

Zwróciłam się przodem do niego. Rozbawieni patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

- Myślisz, że Gavin ma rację?

Ściągnęłam do siebie brwi, szczerząc szeroko.

- No pewnie - starałam się brzmieć spokojnie. - Ja w ciebie wierzę. Dostaniecie się do półfinałów bez dwóch zdań.

Spojrzał na mnie w tak dziwny sposób, że musiałam odwrócić wzrok. Chrząknął, drapiąc się po karku.

- Też tak sądzę - odpowiedział, kiedy drzwi przed nami się otworzyły.

Wyszłam pierwsza. Stanęliśmy w miejscu na moment.

- Do jutra? - powiedział cicho.

Pokiwałam głową, ruszając w kierunku swojego pokoju.

- Do jutra, Asher.

Zanim nacisnęłam klamkę, obejrzałam się przez ramię. Niespiesznie wszedł do siebie. Wolno wypuściłam z ust powietrze. Opadłam na łóżko, przyciskając policzek do poduszki. Wyciągnęłam rękę, chwytając leżący na biurku telefon.

- Dziwne...

Wyprostowałam się, kładąc stopy na podłodze. Oprócz wczorajszych dwóch nieodebranych połączeń od taty pojawiły się dziś kolejne dwa od mamy i jeden sms: MEGAN PROSZĘ, ODDZWOŃ DO NAS KOCHANIE. Wybrałam numer do niej, założyłam nerwowo włosy za uszy. Przyłożyłam telefon do ucha, skubiąc nitkę przy mankiecie.

- Megan...

Jej głos był spokojny, ale smutny. Urwałam tę przeklętą nitkę.

- Co się stało?

Słyszałam, jak coś przewraca i szepcze pod nosem.

- Och, Megan... Posłuchaj kochanie - westchnęła. - Wezwali tatę na drugie przesłuchanie. Nie wiem, o co chodzi, bo twój ojciec nie chce mnie niepotrzebnie denerwować, ale nie sądzę, że wzywają go, bo jest dobrze.

Przymknęłam powieki, przełykając ślinę.

- Na kiedy jest termin?

- Pojutrze - nastała chwilowa cisza. - Kochanie, obiecałam tacie, że nie będę cię zbytnio martwić, także...

- W porządku, nic mu nie powiem.

Wstałam i podeszłam do okna. Oparłam łokcie na parapecie. Wpatrywałam się w odbicie swojej twarzy. Miałam jasne, szare oczy po tacie. Zamknęłam je szybko.

- Dziękuję.

Znowu coś przewróciła.

- A co u ciebie? Wszystko tam w porządku? Nie przemęczasz się zbytnio?

- Tak, wszystko w porządku. Jeszcze się przyzwyczajam, ale nie jest wcale tak okropnie, jak mi się wydawało.

- Bardzo nas to cieszy, kochanie. O! Tata wrócił.

Odeszłam od okna, z powrotem opadając plecami na materac łóżka.

- Cześć, skarbie! - krzyknął do komórki mamy.

- Cześć, tato - zaśmiałam się bez większego entuzjazmu. - Wiecie, co? Muszę kończyć, mam masę roboty do szkoły.

- W porządku. Ucz się pilnie - zaśmiał się ciepło.

- Całujemy, córciu! - mama starała się go przekrzyczeć, po czym pisnęła, gdy tata ja uszczypnął.

Rozłączyłam się szybko. Wstałam w pośpiechu. Otworzyłam szufladę z gazetą. Wyjęłam ją, przypatrując się zdjęciu Stevena Walkera z synem. Zacisnęłam palce na kartce. Otworzyłam galerię zdjęć w telefonie. Po czym włączyłam laptopa i wyszukałam adres w Google map. Pokiwałam głową, chowając brukowiec do biurka. Usiadłam wygodnie na krześle, wpatrując się w ekran urządzenia. Podskoczyłam, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Musisz kłamaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz