Lepiej nie pytaj

233 10 0
                                    

MEGAN

Słyszałam, jak się porusza, wciąż patrząc przed siebie. Westchnął rozgniewany.

- Megan? Wyjaśnisz mi to?

- Masz na sobie bluzę Gavina... - wybełkotałam.

Zamrugałam, pomachał dłonią tuż przed moim nosem. Chwycił mnie za ramiona, a ja powoli odwróciłam twarz w jego kierunku. Miał zaczerwienione policzki, po których spływały krople deszczu.

- Wysiądź, proszę - brzmiałam na pozbawioną emocji, ale w środku cała drżałam.

- Co? - rozszerzył oczy.

Nachyliłam się i przylegając do niego, otworzyłam drzwi po jego stronie. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale wysiadł. Znowu za sobą trzasnął. Ruszyłam powoli. Serce wciąż waliło mi w piersi. Spojrzałam w boczne lusterko i zobaczyłam jego postać skąpaną w coraz większej ciemności. Przymknęłam powieki, wrzucając wsteczny. Zatrzymałam się z powrotem przy nim i otworzyłam drzwi. Wsiadł w milczeniu. Zanim jeszcze zdążył zamknąć samochód, ruszyłam z piskiem opon. Koła zabuksowały na mokrym asfalcie. Wzięłam zakręt, rozpędzając się. Włączyłam ogrzewanie, ale okazało się zepsute. Drżącą dłonią wróciłam do ściskania kierownicy. Przyglądał mi się uważnie, szukając po omacku chusteczek w schowku. Wyjął jedną i otarł twarz. Chwycił się za nos, wypuszczając wolno powietrze z ust.

- Dobra...

Spojrzałam na niego ukradkiem, przygryzł wargę.

- Chcesz porozmawiać o tym, że przed chwilą o mało co celowo mnie nie potrąciłaś?

Docisnęłam pedał gazu. Złapał się bocznego uchwytu, wbijając plecy w fotel.

- Nie - odparłam cicho.

- W porządku — starał się mnie uspokoić. - W porządku.

Zwolniłam, zatrzymując się gwałtownie. Nasze ciała poleciały do przodu przytrzymane przez pasy. Nerwowo wykręciłam do tyłu, wjeżdżając prosto w gęste krzaki. Zgasiłam silnik i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki.

- Jesteśmy - szepnęłam, wysiadając.

Trawa była nieprzyjemnie mokra, a ziemia miękka. Trampki zatapiały mi się w błocie. Mimo to po dołączeniu do mnie Ashera zamknęłam samochód, idąc pewnym siebie krokiem. Weszłam na ścieżkę prowadzącą do internatu. Zasłoniłam oczy przed deszczem.

- Posłuchaj...

Opuściłam rękę, ale nie przestałam iść.

- Nie wracaj już do tego tematu — jęknęłam płaczliwie. - To..., to się nie mogło wydarzyć. To się nie wydarzyło.

Opuścił ramiona rozczarowany.

- Skoro tak chcesz...

Wzięłam głęboki wdech. Odwróciłam się, szybko wtulając w jego ciało. Było przyjemnie ciepłe. Mocno zacisnęłam palce na materiale na plecach. Naprawdę mogłabym go wtedy zabić?

- Przepraszam - wymamrotałam tak niewyraźnie, że raczej mnie nie zrozumiał.

Nie odtrącił mnie. Pogładził wolno po plecach i wziął moją torbę, chwytając mnie za dłoń. Zaprzeczył głową, cmokając.

- Jaka ty trudna. Chodź, zrobię nam herbaty.

Musisz kłamaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz