Reiden
Miałem wrażenie, że czekanie na nią było rzeczą którą w ostatnim czasie robiłem na okrągło. Nie żeby tym razem się spóźniła, gdyby to zrobiła najzwyczajniej w świecie pojechałbym bez niej. Spojrzałem na zegarek w telefonie ignorując przy okazji powiadomienia z instagrama, próbowałem od nowa wdrożyć się w media społecznościowe. Lydia stwierdziła, że mogą pomóc mi rozwijać karierę, i gdyby nie to, że miała trochę racji i mając dwadzieścia dwa lata zbliżałem się powoli do wieku w którym ciężko mi będzie poważniej rozwinąć moją karierę modela, posłałbym ją na drzewo. Ostatnim razem udostępnianie trochę zbyt dużej ilości osobistych informacji skończyło się kiepsko, i naprawdę nie potrzebowałem powtórki z rozrywki.
Już i tak widziałem kilka wiadomości w których kobiety prosiły mnie o zostanie ojcem ich dzieci, nawet jeśli miało by to być tylko in vitro byłem na nie.
Christiana wyłoniła się wreszcie z domu, jakieś trzydzieści sekund przed tym jak zegarek miał przeskoczyć na kolejną minutę. Jak raz w miarę mnie posłuchała, pomimo upału ubrała na siebie jeansy i zwyczajną koszulkę która trochę na niej wisiała, dopiero po chwili zorientowałem się dlaczego.
- To moja koszulka - upomniałem ją. - Zabrałaś ją bez pytania.
- Nie zabrałam - odpowiedziała szarpiąc za jej rąbek. - Pożyczyłam, i jeśli dobrze sobie przypominam, to właśnie ty mówiłeś, że w tym domu nie ma własności prywatnej - obniżyła głos starając się mnie parodiować. Nawiasem mówiąc nieudolnie, jej angielskie zaciąganie nijak się miało do południowego akcentu. - Więc w zasadzie to nie pożyczyłam, bo co moje to i twoje.
Oj moja mała słodka koleżanko, może jeszcze nie wiesz, ale zaraz zetrę z twojej twarzy ten pełen samozadowolenia uśmiech.
- Jakie masz buty - przeszedłem do kolejnego punktu na liście dając jej złudne poczucie zwycięstwa.
- Z najtwardszą podeszwą jakie znalazłam - oświadczyła z dumą opierając nogę o maskę mojego samochodu zaraz obok mnie. Chwyciłem ją za kostkę i oceniłem, że może nie jest to zbyt profesjonalne obuwie na to, co miałem zamiar zrobić, ale powinno wystarczyć.
Dwadzieścia minut później zatrzymałem swojego pick-upa po środku niczego. Kiedy chwilę temu zjechaliśmy z drogi Christiana rzuciła mi pytające spojrzenie i wyraźnie się spięła, jednak nie odezwała się nawet jednym słowem, nie protestowała. Więc albo ufała mi na tyle, że wiedziała, że nie zrobię jej żadnej krzywdy, albo - co bardziej prawdopodobne - była w stanie prędzej umrzeć niż przyznać się przede mną do tego, że się boi. Ciekawe czy jednak uda mi się dzisiaj usłyszeć to z jej ust.
- Wysiadaj - poleciłem zanim sam to zrobiłem i wyjąłem kilka najpotrzebniejszych rzeczy z paki.
- Dobra teraz to dopiero zacząłeś mnie niepokoić - przyznała spoglądając to na moją twarz, to na czarną torbę która była tak brudna, że ciężko było stwierdzić w jakim kolorze była oryginalnie. Zresztą kto by się tym przejmował.
- Teraz to już trochę za późno, w najbliższej okolicy nie ma żywego ducha, więc... - przygwoździłem ją spojrzeniem, a ona oblizała z niepokojem wargi, próbowała przy okazji zachować niewzruszony wyraz twarzy. Właśnie w takich momentach wydawała się kompletnie rozczulająca. Prawie jak zdezorientowany szczeniaczek, chowający się za nogą właściciela kiedy się czegoś przestraszy. Czasami potrafiła być słodka, i przyznawałem to z naprawdę ogromną niechęcią.
- Więc jednak możesz mnie zamordować i nikt się o tym nie dowie? - zapytała nieznacznie unosząc podbródek. - Nie zapominaj, że jeśli wrócisz sam Billy nie będzie pytał o wyjaśnienia, zastrzeli się jeszcze zanim zdążysz wejść na taras.
CZYTASZ
The art of perfection [new adult] (zakończone)
RomanceOsiemnastoletnia Christiana jest artystką. Sztuka w każdym ujęciu tego słowa była jej sposobem na porozumiewanie się ze światem zewnętrznym. Żyła w oderwaniu od normalnej szarej codzienności jako cudowne dziecko przed którym maluje się perspektywa w...