46. Drukowanymi literami

453 30 9
                                    

Moja Kochana Cynamonko,

Uwierzysz, że piszę do ciebie zwyczajny tradycyjny list? Nie spodziewałem się tego po sobie, i będąc zupełnie szczerym dziwnie się czuję pisząc do kogoś w ten sposób. Ale myślę, że tak będzie mi łatwiej.

Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dzisiaj przypada dzień naszego ślubu. Dokładnie ten w którym mieliśmy zostać ze sobą złączeni już na zawsze, dzień w którym miałaś stać się moją rodziną, dzień w którym wreszcie miałem przestać się bać o to, że cię stracę. Straciłem Cię wcześniej. Pieprzona ironia losu, nie sądzisz?

Ale wracając do rzeczy. Mam lecieć do Singapuru dopiero za dwa dni, przez komplikacje z umową musiałem trochę opóźnić wyjazd i bardzo długo zastanawiałem się co powinienem zrobić z tym, że w dzień naszego niedoszłego ślubu jednak nie będę gdzieś daleko stąd. Ostatnie kilka tygodni dzieliłem pomiędzy rodzinny dom i to miejsce, ale z każdym kolejnym przyjazdem tutaj robiło mi się coraz ciężej. Ciągle wchodziłem na górę z nadzieją, że tym razem tam będziesz, a ciebie uparcie tam nie było. Dobijało mnie to.

Nie sądziłem, że cholerne serce można złamać więcej niż raz.

A jednak dzisiaj, w dzień naszego ślubu postanowiłem być właśnie tutaj, pod tym przeklętym drzewem które tak bardzo ci się spodobało, z butelką szampana i jeszcze czymś.

Wiesz co? W tym całym pośpiesznym odwoływaniu wszystkiego co związane ze ślubem zapomnieliśmy o jednej bardzo ważnej rzeczy: naszych obrączkach. Właśnie tych z grawerem które wybraliśmy u jubilera i za które zapłaciliśmy z góry. Pamiętasz jak się wtedy cieszyłaś, bo Lydia sprzedała jeden z twoich obrazów i mogłaś się dołożyć. Sam byłem wtedy taki dumny z tego, że nie chcesz po prostu osiąść na laurach, że ten ślub jest Twoim marzeniem w równym stopniu jak moim.

Kiedy po dwóch tygodniach od Twojego wyjazdu dostałem wiadomość, że są gotowe do odbioru powinienem był po prostu powiedzieć, że ich nie chcemy. W końcu nie były nam już potrzebne. Ale coś takiego w tamtym czasie nie było w stanie przejść mi przez gardło, poza tym chciałem przynajmniej na nie spojrzeć, dowiedzieć się czy wyglądają tak idealnie jak tego chcieliśmy. I wiesz co? Są idealne. Tak idealne, że zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia i nie potrafiłem już ich zostawić.

Mam je teraz przy sobie. W zasadzie swoją założyłem na palec przed rozpoczęciem tego listu i chyba będę chciał ją sobie zostawić. Jeszcze nie wiem jak, bo nie mogę jej przecież nosić na palcu, ale coś wymyślę. Może zawieszę ją na łańcuszku i będę nosił na szyi.

Lydia przekazuje mi czasem wiadomości od ciebie, nie robi tego zbyt często, bo to byłoby wbrew temu co sobie postanowiliśmy, ale świadomość, że u ciebie wszystko w porządku jakoś przynajmniej trochę mnie uspokaja, oczywiście nie tak jak trzymanie cię w ramionach, ale zawsze to coś. Wiem, że Ty też pytałaś o mnie.

U mnie w porządku. Uczę się żyć z dziurą w sercu, łatwo nie jest, ale chwilami zaczynam się nawet uśmiechać, jak na razie trochę z przymusu, żeby wszyscy się o mnie nie martwili, ale może kiedy wyjadę i zmienię otoczenie będzie łatwiej.

Albo jeszcze trudniej.

Sam nie wiem. Tęsknię za Tobą jak wariat. Tak bardzo, że czasami budzę się w środku nocy z uczuciem jakby coś ściskało mi klatkę piersiową i nie mogę złapać oddechu. Moja mama twierdzi, że przechodzę żałobę, ale czy można przechodzić żałobę jeśli ktoś nie umarł? Boli mnie śmierć miłości? Przecież ona nie umarła. Sam już nie wiem.

Kupiłem sobie identyczną lampkę jak ta którą dałem tobie, patrzenie na przesuwające się po suficie gwiazdy trochę łagodzi ten niepokój który czuję kiedy wybudzam się w nocy.

Trochę jestem ciekaw czy dziś o mnie myślisz? Czy spojrzałaś rano na telefon, zdałaś sobie sprawę z tego jaki dziś jest dzień i wspomniałaś o tej wspólnej reszcie naszego życia która miała zacząć się właśnie dziś?

Czasami wydaje mi się, że byłoby dużo lepiej, gdybyś o mnie nie myślała, żebyś już dawno zapomniała o tym wszystkim co nas łączyło i tak po prostu żyła dalej. W końcu nigdy nie chciałem dla ciebie niczego oprócz bezgranicznego szczęścia. Ale ta bardziej egoistyczna część mnie chce żebyś pamiętała, żeby Twoje serce ściskało się tak jak moje na myśl o tym, że to spieprzyliśmy. Bo nie mogę tego nazwać inaczej. Gdybym mógł podjąć tę decyzje od nowa powiedziałbym ci, że żaden wyjazd i żadna kariera nie jest ważniejsza od Ciebie.

Moja słodka Cynamonko.

Wiesz co? Chyba pójdę do domu po woreczek strunowy i zostawię ten list razem z twoją obrączką w dziupli z której nagrywałem nasz taniec podczas pierwszej randki. Wiem, że to trochę tandetny pomysł, ale nie bardzo wiem, co mam z tym zrobić. Może takie symboliczne zostawienie tego za sobą pomoże mi się jakoś z tym uporać. Albo wrócę tu za rok, kiedy mój kontrakt dobiegnie już końca i będę mógł sprawdzić czy w moich uczuciach do Ciebie coś się zmieniło. W końcu to rok tak daleko od wszystkiego co mi o Tobie przypomina.

Kocham Cię.

Nie wiem czy nie wyznaję Ci tego właśnie po raz ostatni, więc...

KOCHAM CIĘ

Byłaś moim marzeniem, które nie wiedziałem, że miałem. Na zawsze już będziesz moją Cynamonką.

Nadal Twój,

Reid

PS. Chciałem napisać: na zawsze, ale obiecaliśmy sobie tego nie robić.

The art of perfection [new adult] (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz