Reiden
W nocy nie mogłem spać, niby byłem zmęczony i wiedziałem, że rano mam coś ważnego do zrobienia, co za tym idzie powinienem się porządnie wyspać, ale jakoś nie mogłem. Niby wszystko szło po mojej myśli, a jednak miałem jakiś wewnętrzny niepokój, który nie chciał dać mi spokoju.
Przeszedłem się do kuchni, żeby napić się wody i jakby coś wyciągnęło mnie na górę, ale nie na pierwsze piętro tylko na sam strych w którym paliło się światło, a drzwi były lekko uchylone. Przystanąłem w nich na chwilę. Christiana siedziała przed sztalugą coś pomiędzy bokiem a tyłem do mnie, w taki sposób, że mogłem pozostać niezauważony i skorzystałem z tej okazji. Nigdy wcześniej nie przyglądałem jej się przy pracy. Włosy których z bliżej niezrozumiałego dla mnie powodu nie związywała nawet do snu były lekko poczochrane, jakby zdecydowała się na wyjście do pracowni dopiero po kilku godzinach bezowocnych prób zaśnięcia. Co chwilę przechylała głowę na różne strony i mieszała ze sobą kolejne farby tworząc jak najdelikatniejsze przejście między konkretnymi kolorami. Ze skupienia przygryzała końcówkę języka, znowu wyglądając bardziej uroczo niż powinien jej na to pozwalać ten wredny charakter. Wyciągnąłem szyję chcąc przez jej ramię zobaczyć co wymagało aż tak pełnej uwagi. Niestety zobaczyłem kolejny bezkształtny bohomaz. Jeśli o mnie chodzi, sztukę współczesną i abstrakcję uważałem za upadek kultury. Ani to ładne, ani niczego w zasadzie nie przedstawiało. Każdy głupi mógł po prosty nababrać coś na płótnie, do tego nie trzeba było mieć talentu plastycznego.
- Masz zamiar wejść wreszcie do środka, czy będziesz tak to prostu stał tam jak jakiś zboczeniec czekając na okazję do ataku? - odezwała się wreszcie, nawet na moment nie odwracając się w moją stronę. W pierwszej chwili zastanawiałem się czy mówi do mnie, ale do kogo niby innego miałaby się odzywać.
- Sprawdzałem tylko czy w domu wszystko w porządku, nie miałem zamiaru ci przeszkadzać. - To co powiedziałem zabrzmiało nawet miło, aż zacząłem się zastanawiać czy może nie uderzyłem się znowu w głowę, później przypomniałem sobie, że faktycznie stuknąłem się kilka razy o maskę samochodu, może to poprzestawiało mi klepki.
- Nie przeszkadzasz, po prostu nie lubię kiedy ktoś mnie podgląda.
Już miałem powiedzieć, że ostatnią rzeczą jaką chciałbym robić było oglądanie jej, ale w zasadzie naprawdę to robiłem. Stałem tu jak debil przyglądając się jej delikatnym ruchom, które były tak różne od tego jak zachowywała się podczas wykonywania zadań które jej zlecałem. Wtedy była niezdarna i trochę oporna, za to teraz... Ewidentnie była właśnie w swoim żywiole.
- Skąd w ogóle wiedziałaś, że tu jestem? - zapytałem wreszcie decydując się na przekroczenie progu.
- Usłyszałam twoje kroki na schodach.
- Starałem się być cicho - zapewniłem.
Odwróciła się do mnie z uśmiechem.
- Przy twoich gabarytach to nie lada wyzwanie - rzuciła złośliwie. - Ale spoko, nie martw się, te schody potrafią skrzypieć same z siebie.
- Przynajmniej tym razem nie dostałem sztalugą - zauważyłem stając w miejscu. Chyba nie chciałem znowu naruszać jej strefy prywatnej.
- Bo tym razem wiedziałam, że to ty.
- I chcesz mi powiedzieć, że ta wiedza powstrzymała cię zamiast sprowokować? - zaczepiłem, czując, że tym razem nie robię tego złośliwie. Był środek nocy, a ja byłem trochę zbyt zmęczony żeby obmyślać teraz taktykę naszych zagrywek. Chwilowo zawieszałem broń, i ona chyba zrobiła to samo. W innym przypadku zamknęłaby mi drzwi przed nosem. I właśnie tego się spodziewałem.
CZYTASZ
The art of perfection [new adult] (zakończone)
RomanceOsiemnastoletnia Christiana jest artystką. Sztuka w każdym ujęciu tego słowa była jej sposobem na porozumiewanie się ze światem zewnętrznym. Żyła w oderwaniu od normalnej szarej codzienności jako cudowne dziecko przed którym maluje się perspektywa w...